Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przywołać radość

Redakcja
Najbardziej upragniony stan ludzkiego ducha. "Szczęśliwym się bywa - radosnym można czuć się prawie zawsze" - głosiło stare francuskie przysłowie. Jeśli, oczywiście, realne problemy i troski nie zasnują smutkiem naszych myśli bodaj na pewien czas...

Syndrom Pollyanny

   Skłonność do cieszenia się życiem, zauważania w pierwszym rzędzie jego jasnych stron, czerpanie dobrych wrażeń z kontaktów z ludźmi i światem, towarzyszy przynajmniej niektórym z nas od urodzenia. Co do tego psychologowie są zgodni. Wprawdzie jedni dopatrują się jej źródła w tzw. genach szczęścia odziedziczonych po przodkach, inni natomiast w wysokim poziomie wydzielanej przez mózg serotoniny, ale wniosek jest ten sam.
   Są wśród nas osobnicy idący przez życie z radością, z pogodą myślący o przyszłości, przekonani, że nawet kłopoty istnieją po to, aby cieszyć się perspektywą wyjścia z nich obronną ręką. A wszystko, cokolwiek się dzieje, i tak obraca się na dobre. Co ciekawe, ci, którzy są o tym przekonani, rzeczywiście mają większą szansę na pokonanie wszelkich trudności niż ludzie zdający sobie sprawę z zagrożeń...
   Amerykańska psychoterapeutka doktor Mabel Brewster przed kilkoma laty wzięła na warsztat postacie z najpopularniejszych od blisko stu lat powieści dla dziewcząt - "Ani z Zielonego Wzgórza" i "Pollyanny". Obie wcześnie osierocone i zdane na łaskę i niełaskę obcych (Ania) lub obojętnych i surowych krewnych (Pollyanna), zachowują niezmącony optymizm, zarażając nim otoczenie i podbijając wszystkie serca. Chociaż akcja powieści rozgrywa się w zupełnie innym świecie - przede wszystkimpod względem obyczajowym - wiele współcześnie żyjących kobiet, a także nastolatek przejmuje i stosuje w życiu sposoby rozjaśniania trudnej rzeczywistości, używane przez literackie optymistki sprzed wieku. Nawet jeśli Anię czy Pollyannę kojarzą bardziej z bohaterkami niekończących się i wciąż powtarzanych seriali telewizyjnych, których z dziełami literackimi łączą tylko osoby bohaterek.
   Ciekawe, że współcześni chłopcy i mężczyźni nie mają takiej kultowej postaci literackiego bohatera, który wywierałby podobny wpływ na ich podejście do świata. Chyba że najmłodsze pokolenie entuzjazmujące się przygodami Harry’ego Pottera przejmie coś z duchowej mocy chłopca obdarzonego nadnaturalnymi zdolnościami...
   Kobiety chętnie uciekają w świat wyobraźni, bardziej wierzą, że marzenia mogą się spełnić, częściej doszukują się w trudnych sytuacjach mimo wszystko jasnych stron. Jeśli, oczywiście, nie mają predyspozycji depresyjnych, nie pozwalających na zobaczenie przysłowiowego "światła w mroku". Wiele z nich ufa też starym znanym od pokoleń sposobom poprawiania nastroju i przywoływania radości.

Świat w jasnych barwach

   Sposoby na przywoływanie radosnego nastroju i odpędzania smutnych myśli znane były i medykom z minionych epok. Renesansowe księgi lekarskie zawierały rozliczne wskazówki, zatrącające nieraz o magię sympatyczną, związane z przywoływaniem radości. Wiele z tych porad nie różni się zbytnio od współczesnych wskazówek udzielanych przez lekarzy medycyny naturalnej, psychoterapeutów, a nawet architektów wnętrz.
   Tak jak niegdyś i dziś jasne, czyste kolory - pewne odcienie barwy żółtej, pastelowy błękit, delikatny róż czy seledyn uchodzą za dobrze wpływające na nastrój.
   Współczesna muzykoterapia zaleca ludziom skłonnym do melancholijnych nastrojów słuchanie utworów Vivaldiego i Mozarta, Straussowskich walców, a także dziarskich marszów, w takt których maszerowały niegdyś podczas parad kawaleryjskie pułki. Podnoszą też na duchu niektóre melodie folkowe, jak również utwory muzyki New Age, gdzie razem z dźwiękiem fletów, harf i skrzypiec pojawiają się odgłosy przyrody - szum fal, morza czy odgłos potoku pluskającego po kamieniach, głosy ptaków lub delfinów.
   Aromaterapeuci z kolei, opierając się na dawnych recepturach radzą, by w pomieszczeniach, gdzie najczęściej się przebywa lub pracuje, umieszczać kominki zapachowe, roztaczające woń olejków mandarynkowych, pomarańczowych, fiołkowych lub o zapachu bzu. Oddziałują one ożywczo i pobudzająco na system nerwowy. Zwracają myśli ku dobrym wrażeniom, pogodnym wspomnieniom, czynią nas względem siebie bardziej wyrozumiałymi i serdecznymi.

Rekwizyty radości

   Zdaniem doktor Brewster, wielu ankietowanych przez nią Amerykanów w różnym wieku twierdziło, że źródłem radości promieniującej na codzienność i sprawiającej, że nawet kłopoty wydają się mniej dotkliwe, jest powracanie do ulubionych książek, filmów, a także oglądanie na wideo nieraz samodzielnie nakręconych relacji z podróży albo ważnych radosnych wydarzeń, w jakich się uczestniczyło. Książki te to niekoniecznie pisane dowcipnym stylem lekkie powieści. Raczej dramatyczne historie, o dobrym zakończeniu, sagi rodzinne, gdzie wydarzenia dobre przeplatają się ze złymi, a większość wątków ma mimo wszystko pozytywne rozwiązanie.
   Podobnie filmy - wielu podnosi na duchu oglądanie po raz któryś klasycznych westernów, "Przeminęło z wiatrem", rozmaitych wariantów opowieści wigilijnych, a także kryminałów według powieści Agaty Christie, gdzie zbrodnia musi być ukarana.
   Wśród pozycji z domowej wideoteki najbardziej poprawiają nastrój filmy z udanych wakacji, z wczesnego dzieciństwa własnych dzieci, a także te, w których występują ulubione domowe zwierzęta - w rodzaju dorastających w naszym domu szczeniąt, kociąt, koni, a także chomików, papużek czy nawet złotych rybek.
   Inna amerykańska psychoterapeutka i pisarka Sarah Ben Breatnah doradza w swej książce "Ścieżki prostej obfitości", by stworzyć sobie w swoim domu "skarbiec podręcznych radości" - u-względniając różnorodne gusta wszystkich domowników. Tak, aby można było sięgać doń w chwilach złego nastroju i zniechęcenia. Powinny tam znaleźć się ulubione przysmaki, ale nie tylko. Jakieś cieszące oko i ucho drobiazgi, które można ofiarować domownikom. Płyty z ulubionymi melodiami, oszlifowane ozdobne kamyki, maskotki dla dzieci, kolorowe pisaki i temuż podobne. Pani domu, bo to ona z natury rzeczy jest szafarką tych miłych drobiazgów, powinna rozdawać i zaraz potem odnawiać zasoby, tak, by zawsze były pod ręką... Sarah zapewnia, że to działa i większość jej czytelników, którzy postąpili według tej rady, była zadowolona.
   Może i w naszej rzeczywistości, różniącej się jednak zdecydowanie od stylu i sposobu życia amerykańskiej klasy średniej, pomysł ten miałby szansę na wcielenie w życie? Któż to wie, warto jednak spróbować.
BOGNA WERNICHOWSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski