Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psych folk – część II

Redakcja
Davendra Banhart - Fot. Young God Records
Davendra Banhart - Fot. Young God Records
Kiedy 30 maja 1981 roku w klinice położniczej w Houston urodził się syn państwa Banhart, rodzice nadali mu dwa imiona – Davendra, na cześć hinduistycznego boga deszczu i Obi, na cześć Obi-Wan Kenobiego, postaci z „Gwiezdnych wojen”. W ten sposób podstarzali hipisi napiętnowali na zawsze przyszłe życie chłopca. Dwie dekady później stał się on bowiem odnowicielem ruchu psych folk, za którym poszły setki innych wykonawców.

Davendra Banhart - Fot. Young God Records

Nowe gatunki muzyczne

Zadebiutował w 1998 roku podczas kościelnego występu na... gejowskim ślubie w San Francisco. Kiedy jego demo usłyszał Michael Gira z grupy Swans, prowadzący własną wytwórnię Young God, postanowił wydać jego album. „Oh Me Oh My... The Way the Day Goes By the Sun Is Setting Dogs Are Dreaming Lovesongs of the Christmas Spirit” opublikowany w 2002 roku stanowił redefinicję klasycznego psych folku sprzed trzech dekad – Banheart śpiewał hipisowskie teksty do wtóru akustycznej gitary, sprawiając wrażenie, że za mikrofonem stoi Donovan lub Marc Bolan z czasów Tyrannosaurus Rex. Surowa muzyka amerykańskiego barda była tak inna od wszechobecnego wówczas techno czy hip-hopu, że natychmiast zachwyciła fanów i krytykę oraz zainspirowała innych wykonawców do tworzenia w podobnym stylu.

Rodzice mieli również duży wpływ na kształtowanie się osobowości sióstr Bianki i Sierry Casady. Ich ojciec próbował bowiem zainteresować je duchowością Indian – choć początkowo nie cierpiały uczestnictwa w szamańskich rytuałach, okazało się, że wywarły one wielki wpływ na ich psychikę. Świadectwem tego okazała się ich twórczość pod szyldem CocoRosie. Wykonywane przez siostry piosenki, wpisywały w estetykę akustycznego psych folku dźwięki z innych gatunków – jazzu, rocka, popu, a nawet hip-hopu. W tekstach dziewczyny igrały z własną seksualnością, bawiły się religijnymi archetypami, siegały po pogańską ezoterykę. Najsłynniejszy album CocoRosie – “Noah`s Ark” – wywołał skandal swoją okładką. Znajdowały się na niej trzy spółkujące ze sobą jednorożce, z których jeden... wymiotował. “Pitchfork” uznał ten rysunek ją za “najgorszą okładkę wszechczasów”.

Gdyby nie rodzice, inaczej potoczyłyby się również losy Joanny Newsom. Kiedy na jej prośbę, kupili córce mającej trzy lata harfę, wydawało im się, że to tylko przelotny kaprys dzieciaka. Tymczasem Joanna tak zafacynowała się instrumentem, że w ciągu kilkunastu lat opanowała go do perfekcji, tworząc przy tym własny styl gry. Jej muzyka, czerpiąca inspirację zarówno z folkloru Apallachów, jak i z klasycznego minimalizmu, wpisana w polirytmiczne struktury dźwiękowe I ozdobiona “dziecięcym” śpiewem, spotkała się z wielkim entuzjazmem fanów psych folku.

W 2003 roku brytyjski dziennikarz David Keanan, pisząc o artystach związanych ze sceną psych-folkową (lub weird-folkową, jak niektórzy mówili) po raz pierwszy użył terminu “New Weird America”. Szybko przyjął się on dla oznaczenia zjawiska zataczającego coraz szersze kręgi w muzcznym podziemiu USA.

Tworzące go zespoły przekraczały wszelkie muzyczne bariery. Lichens, nasycał akustyczny folk rockową psychodelią, łącząc szamańskie śpiewy z gitarowymi improwizacjami. Działający w Bostonie kolektyw Sunburned Hands Of The Man sięgał śmiało po eksperymentalną elektronikę, zestawiając ją z folkowymi tonami. Dziewczęcy duet Pocahaunted szedł jeszcze dalej – w jego ekstatycznych nagraniach można znaleźć elementy dubu i drone music. Podobnie zresztą było w przypadku grupy Six Organs Of Admittance. Jej lider, gitarzysta Ben Chasny, wypuszczał się na długie, improwizowane wycieczki, które przeradzały się w transowe drony o akustycznym charakterze.

Z czasem psych folk dotarł również do Europy. Tutaj najciekawszym zespołem nurtu okazał się berliński Wooden Veil. Zgodnie z lokalną tradycją, nasycił on akustyczne dźwięki elementami przemysłowego industrialu, uzyskując brzmienie będące wypadkową dokonań Comusa i Einsturzende Neubauten.

Zarówno teksty, jak i okładki płyt psych-folkowych artystów mają spójną estetykę – odwołują się do sennych marzeń, narkotycznych wizji i pogańskiej symboliki (choć zdarzają się również nawiązania do chrześcijaństwa). Wraz z muzyką ma to wszystko być wyrazem egzorcyzmowania ludzkiej podświadomości – pełnej mrocznych zakamarków.

Paweł Gzyl

Posłuchaj współczesnego psych folku:

www.myspace.com/devendrabanhart**

www.myspace.com/cocorosie**

www.myspace.com/joannanewsomallalive**

www.myspace.com/pocahaunted**

www.myspace.com/sixorgans


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski