Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psystań to jedyna taka organizacja, która zajmuje się kompleksową opieką nad bezdomnymi, porzuconymi, a czasem podrzuconymi zwierzętami

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. archiwum
Minęło właśnie dwa lata od chwili powołania Psystani dla Zwierząt. Fundacja to go grupa ludzi, którym bliski jest los porzuconych kocich i psich żywotów. Zresztą, nie tylko ich, wszystkich zwierzaków. Te 24 miesiące przyniosło konkretne efekty - znalezione domy dla 75 porzuconych, wykonali tyle samo sterylizacji i kastracji. Bo czworonóg to odpowiedzialność, również za potomstwo. - Nasza przystań to taka zastępcza rodzina, pełna ciepła, miłości i szacunku dla zwierzaka. Przeciwwaga dla zbiurokratyzowanego schroniska - mówiła nam o idei, która przyświecała powołaniu Psystani, Zofia Wantuch, prezeska fundacji.

Nie noszą sztandarów, nie krzyczą pod oknami o prawach zwierząt. Robią swoje. Może nie każdemu się to podoba, może nie każdy im przyklaśnie, ale pewno jest, że są potrzebni. Przykład pierwszy z brzegu, gdy jeden z mieszkańców miasta przyszedł do redakcji z wieścią, że na cmentarzu komunalnym, między grobowcami oszczeniła się suka.

Dziewięć małych psów, piszczących, aż echo niosło - taki obrazek zastaliśmy na miejscu. Prezeska ani przez chwilę się nie zastanawiała - jak sobie poradzi z taką psią gromadą. Strach sobie też wyobrażać, co byłoby, gdyby psiaki zostały tam, gdzie się urodziły - sfora dzikich psów biegających po nekropolii.- Najsmutniejsza była niewątpliwie historia Tufty’ego, Lukrecji, jej czwórki dzieci - psiaków odebranych interwencyjnie w Nowicy - wspomina Zofia Wantuch.

Lukrecja była psim, żywym szkieletem: zagłodzona do tego stopnia, że wycieńczony organizm zaczął trawić mięśnie. Psiak był po prostu w agonalnym stanie. - Zwierzęta zostały odebrane, udało się je uratować. Sprawa trafiła do sądu, skończyła się dla właściciela wyrokiem pięcioletniego zakazu posiadania zwierząt i nawiązką na rzecz fundacji, która zresztą nadal do nas nie trafiła - dodaje.

Kocie żywoty też bywają tragiczne. Złote Oczko, bo tak nazwali tego, znalezionego w Dominikowicach. Zwierzak przez długi czas błąkał się po wsi, czasem ktoś rzucił mu jakiś kąsek do zjedzenia. Najstraszniejsze jest to, że kot przez długi czas był dosłownie żywce zjadany przez raka płaskonabłonkowego. To rodzaj nowotworu, który atakuje błony śluzowe, najczęściej nos.

- Gdy trafił do nas, cały nos, ba cały przód pyszczka była otwartą, gnijącą i krwawiąca masą tkanki - mówi cicho. - Nos po prostu się rozpadł. Kot ledwo mógł jeść, był chudy niczym szkielet. Mimo ogromnego cierpienia patrzył na nas swoimi ogromnymi pięknymi, złotymi oczami - dodaje. Kociak musiał mieć kiedyś dom, bo z ufnością podchodził do ludzi. Próbował się łasić, domagał głaskania. W takim stanie, pewnie częściej był szczuty, niż przytulany.

-Na pomoc było już za późno, ale siedziałam z nim i głaskałam, żeby choć przed śmiercią doznał pieszczot - opowiada. - Złamał mi serce, na zawsze będę go pamiętała - dodaje.

Filozoficznie: kot ma dom, czy dom ma kota...

Fundacja cały czas szuka nowych domów dla zwierząt, które ma pod opieką. Zanim jednak się to stanie, muszą mieć sto procent pewności, że adres będzie dobry.

- Zbudowaliśmy własny system weryfikacji. Najpierw ankieta, potem wizyty przedadopcyjne, w końcu też poadopcyjne - tłumaczy. - Wygląda to może nieco przesadnie, ale wynika z doświadczenia - dodaje prezeska.

Po prostu nie chcą, by czworonogi trafiały z deszczu pod rynnę. To tak samo czujące, cierpiące istoty, jak każe inne, nie wyłączając człowieka. Takie historie jak ta z Dominikowic czy Nowicy, to na szczęście mniejszość. Przeważają radośnie mruczące. Choćby Samby, rudo-białej kotki, która trafiła do Antosi. Dziewczynka ma siedem lat, a futrzak to oczko w głowie. W zasadzie to nie wiadomo, czy Tosia ma Sambę, czy na odwrót, bo kot robi, co chce. Śpi też tam, gdzie chce. Najchętniej na poduszce, obok Tosinej głowy.

Albo Ryś-Miziasty. Buras, jak na porządnego kota przystało. Błąkał się koło ronda przy drukarni. Podchodził do przechodniów, jakby w ten sposób prosił o pomoc. W końcu trafił pod opiekę Psystani. Uwielbiał głaskanie, drapanie po brzuszku i noszenie na rękach. Trafił do adopcji, ale po dziesięciu dniach, nowi opiekunowie uznali, że nie jest im jednak potrzebny, wrócił do fundacji.

Poszukiwania domu zaczęły się od nowa. Ku zaskoczeniu wszystkich, którego dnia, zgłosili się prawowici opiekunowie Rysia. - Okazało się, że kocur był na gigancie - śmieje się.

Sierściuch potulnie wrócił do szczęśliwego właściciela.

Umiesz liczyć, licz na siebie - mówi stare porzekadło

Bezdomne zwierzęta to niestety nie tylko problem miasta. Co raz docierają zgłoszenia o kolejnych. Z racji ograniczonego miejsca, na razie fundacja zajmuje się przede wszystkim kotami. Tym bardziej że zbliża się wiosna, a z nią masa kociąt - nieplanowanych, niechcianych, wyrzucanych gdziekolwiek. - Chcemy ograniczyć to zjawisko, jak tylko można - deklaruje prezeska.

Fundacja poprosiła więc okoliczne gminy, by wsparły akcję sterylizacji. Na razie niestety, bez entuzjastycznego odzewu. Wydaje się, że samorządy problemu nie dostrzegają. Biecz odpisał, że nie mają pieniędzy, z Sękowej dotarło pismo informujące, że mają program opieki nad bezdomnymi zwierzętami, bez odniesienia się do prośby Fundacji. Jedynie miasto zapowiedziało, że rozważy możliwość przeprowadzenia akcji sterylizacji.-Na razie, za zgodą darczyńców, na sterylizację wykorzystujemy, środki przeznaczone na kociarnię - relacjonuje Zofia Wantuch.

Jest też możliwość wsparcia działań fundacji w trochę inny sposób - można licytować kubki z wizerunkami czworonożnych podopiecznych fundacji.

Gazeta Gorlicka

Posiedzenie Rady Miejskiej na rynku w Gorlicach

Tak kiedyś wyglądały Gorlice! [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Czytaj najnowsze informacje z Gorlic i okolic

WIDEO: Poważny program - odc. 5: kariera w Krakowie

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Psystań to jedyna taka organizacja, która zajmuje się kompleksową opieką nad bezdomnymi, porzuconymi, a czasem podrzuconymi zwierzętami - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski