18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Publiczność uratowała mi życie

Redakcja
KOMETY Fot. Luiza Kwiatkowska
KOMETY Fot. Luiza Kwiatkowska
Grupa Komety podsumowuje swoją działalność koncertowym albumem "Złoto Azteków". Rozmawialiśmy z jej wokalistą i gitarzystą - Lesławem.

KOMETY Fot. Luiza Kwiatkowska

Jak Ci się podoba nowa płyta Morrisseya?

- Bardzo. Jest być może najlepszą z trzech, które wydał po swoim powrocie. Cieszę się, że w ramach jej promocji zagra w Warszawie. Co prawda już dwa razy byłem na jego koncertach w Berlinie, ale w Warszawie... Do niedawna nie wierzyłem, że do tego kiedykolwiek dojdzie.  
Kiedyś powiedziałeś, że powinniśmy za Morrisseya dziękować Bogu. Za co go tak cenisz?
- Każde pokolenie powinno mieć swojego Elvisa. Dla mnie kimś takim jest właśnie Morrissey. Dzięki jego piosenkom zrozumiałem, że pisanie tak osobistych tekstów jest możliwe. Słowa, które  słyszałem w nagraniach Morrisseya, a wcześniej Iana Curtisa z Joy Division czy Pete`a Shelleya z Buzzcocks, wydawały mi się bardzo bliskie. Dodały mi odwagi, by samemu zacząć tak pisać. 
No właśnie: wydajesz się być polskim odpowiednikiem Morrisseya - nieśmiały, wycofany, nadwrażliwy, seksualnie nieokreślony. Ile w tym artystycznej kreacji, a ile prawdy o Tobie?
- Nie ma w tym żadnej kreacji. Gdybym mógł, to wolałbym być kimś zupełnie innym. Wiele traci się przez nieśmiałość. Wcale nie jest łatwo być kimś takim jak ja. Każdego dnia płacę za to wysoką  cenę. Kiedyś naiwnie myślałem, że coś się w moim życiu zmieni. Ale tak się nie stało. Uważam, że to moja publiczność uratowała mi życie...
Jak to się stało, że ktoś tak nieśmiały, mógł zostać frontmanem rock'n'rollowej kapeli?
- Z jakichś przyczyn, kiedy stoję na scenie, wiem że jestem we właściwym miejscu. Gdy znajduję się przed publicznością  - czuję się bardzo dobrze. Przed wejściem na scenę i po zejściu z niej odczuwam permanentny dyskomfort psychiczny.
To dlatego zdecydowaliście się nagrać koncertowy album?
- Każdy zespół powinien mieć w swym dorobku taką płytę. Uznaliśmy, że teraz jest właściwy moment - dotychczasowa formuła muzyczna Komet wyczerpała się dla mnie już parę lat temu. "Złoto Azteków" zamyka ten rozdział i zarazem otwiera nowy.
Koncertowe wersje piosenek Komet są bardziej surowe, wręcz punkowe, a emanujący z tekstów smutek zamienia się w gniew. Też tak to czujesz?
- Gniew?  Nigdy tego w ten sposób nie odbierałem... Owszem, koncertowe wersje piosenek Komet zdecydowanie różnią się od studyjnych. Na "Złocie Azteków" słychać, że Komety są w gruncie rzeczy zespołem punkowym, bez względu na to, z jakimi gatunkami muzycznymi eksperymentują.
Dlaczego zdecydowaliście się dodać do koncertowego materiału cztery nowe nagrania studyjne?
- Miałem wrażenie, że bez nich ta płyta byłaby niepełna. Chciałem najpierw przedstawić naszą przeszłość, a potem zrobić krok dalej - pokazać, że to jeszcze nie koniec.  
Utwór "Dla ciebie nie istnieję" brzmi wręcz pre-punkowo, jak garażowe zespoły z lat 60. To nowa droga Komet?
- Może... Garażowa scena z drugiej połowy lat 60. bardzo mnie inspiruje. Odkryłem ostatnio nieznane szerzej polskie zespoły z tamtych czasów, takie jak Dzikusy czy Pesymiści. Zawsze szukam nowych źródeł inspiracji. Będzie można to usłyszeć na naszej następnej płycie. Za miesiąc wchodzimy do studia. Premiera na początku 2010 roku.
Ostatni utwór ze "Złota Azteków" - "Swampland" - brzmi jak hołd dla The Cramps. Trafiłeś z nim we właściwy moment - wszak niedawno zmarł ich lider, Lux Interior.
- Nagraliśmy uwtór oczywiście wcześniej. Muzyka The Cramps była dla mnie zawsze ważna. Mam całą ich dyskografię. Kiedyś chciałem się wybrać na koncert The Cramps do Berlina, ale w końcu stwierdziłem, że może zrobię to innym razem. Teraz to już niestety niemożliwe. Strasznie tego żałuję. Zawsze ceniłem The Cramps za odwagę - dzisiaj młode zespoły nie są tak wywrotowe. 
Tytuł albumu - "Złoto Azteków" - to pewnie wspomnienie Waszych koncertów w Meksyku?
- I tak, i nie. To tytuł instrumentalnego nagrania z 2006 roku, zainspirowanego starymi westernami i filmami przygodowymi, które oglądałem w dzieciństwie. Graliśmy go podczas ostatniej trasy koncertowej w zmienionej wersji. Gdy wróciliśmy z Meksyku i szukałem pomysłu na tytuł płyty, pomyślałem, że "Złoto Azteków" będzie pasować. Doskonale podsumowuje to, co działo się z zespołem podczas wyjazdów koncertowych, nasze magiczne podróże połączone z odkrywaniem nowych, nieznanych miejsc.
Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski