Czytaj także: Drogowcy odcięli dojazd do firmy, miasto zapłaciło odszkodowanie
Dekadę temu opublikowaliśmy tekst „Beton krzepnie powoli”, swoisty dziennik budowy publicznej drogi i prywatnego centrum handlowego. Przez rok przyglądaliśmy się, co dokładnie dzieje się na obu budowach, jakimi siłami się je realizuje. Zestawienie było druzgocące. Weźmy sobotnie południe. Lipiec, lekko mży. Na budowie drogi hula wiatr, choć miał być lany beton. Kierownik tłumaczy, że nie da się; przez deszcz. Kilometrowy pas ruchliwej drogi łączącej Śląsk z zachodnią Małopolską jest od roku nieczynny, po tej stronie splajtowało już ponad sto firm, w tym odcięte od drogi składy budowlane. Po czynnym pasie ruch odbywa się wahadłowo. W korkach po obu stronach stoi kilkanaście tysięcy aut. Od strony Oświęcimia sznur sięga aż do… powstającego centrum handlowego. W którym owej soboty uwija się 80 robotników. Leją beton! „Jest technologia” - tłumaczy kierownik. I dodaje, że jakby schodzili z placu z powodu mżawki, to by splajtowali. Inwestor nie pozwoli na absurdalne przestoje. No, chyba że publiczny. Na publicznej drodze.
Nasz tekst zdobył wiele nagród. Ale na budowach polskich dróg zmieniło się od tej pory niewiele. Mają rację krakowscy prawnicy i przedsiębiorcy, że epokowa zmiana wymaga realnej presji ze strony mieszkańców, w tym właścicieli ponoszących straty firm.
Państwo P., którym na czas remontu okolic krakowskiego dworca odcięto dojazd do parkingu, źródła utrzymania, poszli do sądu po odszkodowanie. I wygrali z miastem. Owszem, trwało to 10 lat. Ale bez takich pozwów nie zmienimy mentalności urzędników: wciąż będą uważać, że nasze koszty i straty nie mają znaczenia.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?