Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pusta bramka

Redakcja
MEBLE Ryś Gościbia Sułkowice - BYSTRZYCA Lublin 22-35 (10-17). Bramki: Norek 6, Gawłowicz 5, K. Bartkiewicz 4, Konieczkowicz 3, Artsiomenka 2, Piątkowska-Łakomy i Podoba po 1 - Silantiewa 9, Majerek 8, Damięcka 7, Aleksandrowicz i D. Malczewska po 3, Hipnarowicz, Luberecka, E. Malczewska, Włodek i Wolska po 1.

Ekstraklasa piłkarek ręcznych

   Wizyta 9-krotnych (pod rząd) mistrzyń Polski, liderek tabeli i zarazem uczestniczek Ligi Mistrzów wzbudziła zrozumiałe zainteresowanie kibiców, którzy szczelnie wypełnili miejscową halę. Po bardzo dobrej grze sułkowiczanek tydzień wcześniej przeciwko Kolporterowi Kielce zapewne liczyli oni na kolejny ich udany występ, ale mimo wszystko trudno było im oczekiwać na korzystny wynik w starciu z zespołem, stworzonym niemal w całości przez byłe i aktualne reprezentantki kraju. Tym bardziej że w minionym tygodniu po kilka dni nie trenowały Główczak, Piątkowska-Łakomy, Konieczkowicz (wszystkie byłyu przeziębione), Artsiomenka (miała problemy z nogą) oraz Norek i Postawa (obie miały sesje). Ta ostatnia w ogóle nie zagrała, podobnie jak - z powodu studniówki - Pawlikowska i Pęcek.
   Lublinianki pokazały klasę. Nie zlekceważyły beniaminka, pozwoliły mu się wyszumieć, a potem z godną podziwu konsekwencją punktowały go niczym wytrawny bokser na ringu. Ambicja i waleczność gospodyń na niewiele się zdała w konfrontacji z doświadczeniem i umiejętnościami mistrzyń.
   Mecz zaczął się bardzo dobrze dla Mebli Ryś, które w 4 min po golach Norek i Piątowskiej-Łakomy prowadziły 2-0. W 6 min było 2-2, 2 min później B. Bartkiewicz obroniła karnego Włodek, a po chwili K. Bartkiewicz zapewniła ostatnie - jak się potem okazało - prowadzenie dla miejscowych. Szybko bowiem wyrównała Damięcka, a potem - do 17 min - gra przebiegała według schematu: gol za gol. W 19min lublinianki po raz pierwszy objęły dwubramkowe prowadzenie i trener Piątkowski poprosił o czas. W 20 min Konieczkowicz zdobyła gola... ze skrzydła, ale po chwili otrzymała karę 2 min. Od tego momentu zaczęła rosnąć przewaga przyjezdnych, które do końca pierwszej połowy strzeliły jeszcze 7 bramek, a gospodynie tylko 1!
   Po przerwie przewaga lublinianek nie stopniała poniżej 7 bramek, a z czasem zaczęła się powiększać. Tak znakomicie grająca z Kolporterem Główczak tym razem miała fatalny dzień, praktycznie niemal po każdym strzale rywalek wyjmowała piłkę z siatki. Nie lepiej grała B. Bartkiewicz. - Pusta bramka - rzekł w pewnym momencie sułkowicki szkoleniowiec. No cóż, słaba dyspozycja zdarza się nawet najlepszym i najbrdziej zasłużonym. Gdyby nie to, beniaminek z pewnością stawiłby mistrzowi zdecydowanie silniejszy opór...
   Sułkowiczanki nawet w pierwszych 20 min, gdy grały całkiem dobrze, miały duże trudności ze zdobywaniem goli (odwrotnie niż z... traceniem), podczas gdy lubliniankom przychodziło to o wiele łatwiej. Kilka składnych akcji gospodyń mogło się naprawdę podobać, szkoda tylko, że było ich tak mało.
   Lublinianki prezentowały się zdecydowanie lepiej. Miały więcej pomysłu na rozgrywanie akcji, skuteczniej rzucały, twardo broniły dostępu do bramki. Dobrze broniła Chemicz, mądrze rozgrywała piłkę Silantiewa, nie do zatrzymania na prawym skrzydle była Majerek, siłą i zarazem precyzją popisywała się Damięcka. Próbki swej klasy pokazała dopiero od grudnia grająca po urodzeniu dziecka Włodek, a inna z wielkich gwiazd drużyny Luberecka oszczędzała swe kolano na kolejne mecze.
    JERZY FILIPIUK

Zdaniem trenerów

   Władysław Piątkowski (Meble): - Rywalki były poza naszym zasięgiem. Przegraliśmy może za wysoko, ale chwała dziewczynom, że walczyły. Strzelenie 22 bramek Bystrzycy to bardzo dobry wynik, natomiast stracenie 35 goli to norma. Gdybyśmy jednak lepiej zagrali w defensywie, to można byłoby uzyskać lepszy wynik. Nie skompromitowaliśmy się jednak, walczyliśmy na tyle, na ile mogliśmy. Po raz pierwszy w tej rundzie przez cały tydzień nie miałem kompletu zawodniczek na treningu. Nie mam pretensji do Główczak, która od niedzieli do środy była chora.
   Tomasz Kutka (Bystrzyca): - Nie lubię meczów, w których jesteśmy zdecydowanym faworytem. Bałem się, jak moje dziewczyny zagrają. Tydzień wcześniej w Katowicach zlekceważyły akademiczki (z outsiderem tabeli wygrały tylko jedną bramką - przyp. J.F.), teraz zagrały odpowiedzialnie. Gościbia jest zdecydowanie silniejszym zespołem od AZS AWF. Gra z większą kulturą. Nie liczyłem na łatwą przeprawę, choć cel był jasny - dwa punkty. Gościbia jest też bardzo sympatycznym zespołem. Byłoby szkoda, gdyby opuścił ekstraklasę.

Zdaniem zawodniczek

   Kinga Gawłowicz (Meble Ryś): - Początek meczu miałyśmy w miarę dobry, potem rywalki "odjechały" nam na kilka bramek. Teoretycznie ze zdecydowanym faworytem gra się trudniej niż z zespołem w zasięgu ręki, ale wiadomo, że faworyt może zlekceważyć rywala. Bystrzyca nie popełniła jednak takiego błędu i pewnie wygrała.
   Ewa Damięcka (Bystrzyca):- Na wyjeździe zawsze jest ciężko o wygraną. Przyjechałyśmy jednak tu po dwa punkty. Po meczu w Katowiach miałyśmy psychiczny dołek, ale każdej drużynie się to przytrafia. Gościbia postawiła nam bardzo trudne warunki. Praktycznie do przerwy gra była wyrówana, potem odskoczyłyśmy od rywalek. Gościbia jako beniaminek musi płacić frycowe, ale to bardzo ambitny zespół.
   Wioletta Luberecka (Bystrzyca): - Z powodu przeciążenia kolana trochę je oszczędzam, żeby odzyskać pełną sprawność. Było ustalenie, że jeśli nie będzie potrzeby, to nie będę grać. Weszłam na boisko tylko, by wykonać rzut karny. W Katowicach zlekceważylismy przeciwniczki. Nie wolno powielać tych samych błędów, więc teraz podeszliśmy do meczu inaczej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski