- Myślę, że podeszliśmy do meczu bez żadnych obaw. Wiadomo, że każdemu rywalowi należy się szacunek, ale na pewno się nie baliśmy. Wiemy też, co reprezentujemy, jak się czują zawodnicy i w jakie są formie, więc nie zakładaliśmy obrony od początku, tylko chcieliśmy grać jak równy z równym - mówił po spotkaniu bramkarz Andrzej Sobieszczyk.
I ta gra rzeczywiście tak wyglądała. W regulaminowym czasie gry to podopieczni Tomasza Tułacza stwarzali lepsze sytuacje. Ze spokojem potrafili rozgrywać piłkę, a kiedy trzeba, przyspieszali akcje.
- Jak widać, nie ma dużej różnicy pomiędzy druga ligą a __ekstraklasą. Trener zawsze powtarzał nam, że takie mecze weryfikują, czy jesteśmy bliżej góry czy dołu. Dużo nam nie brakuje - komentował spotkanie kapitan zespołu Michał Mikołajczyk.
Bramka strzelona w dogrywce przez Koronę na 1:0 mogła jednak złamać dobrze dysponowanych gospodarzy.
- Powiem szczerze, że w pierwszych myślach podcięło mi to skrzydła. Myślałem, że już nam się to wymknęło z __rąk - mówił Mikołajczyk.
Wiarę przywrócił Kamil Łączek, wykorzystując dokładne dośrodkowanie z rzutu wolnego Mikołajczyka. Dla zawodnika była to pierwsza bramka strzelona w Puszczy. Strzelec cieszył się podwójnie, ze względu na rangę przeciwnika, a przy zejściu z murawy otrzymał owacje, jakich dawno w Niepołomicach nie widziano.
- Najważniejsze było to, że pozytywnie zareagowaliśmy po tej straconej bramce. Udało się to szybko zrobić po czerwonej kartce. Bardzo cieszę się z gola, zwłaszcza, że była to drużyna z ekstraklasy, ale nie ma też co popadać w hurraoptymizm. Wiadomo, jakie jest życie zawodnika. Raz człowiek jest u góry, a raz na dole. Dostałem zaufanie trenera i będę starał się je wykorzystać w kolejnych meczach - komentował Łączek.
W karnych „Żubry” miały doskonały początek. Zawodnicy z Kielc dwie pierwsze „jedenastki” fatalnie przestrzelili, co było pewną niespodzianką nawet dla golkipera gospodarzy.
- Myślę, że to było trochę zaskoczenie. Może przerazili się mnie w __bramce. (śmiech).A tak na poważnie, nie wiem, dlaczego tak to wyglądało. Być może nie ćwiczyli przed meczem tego elementu. Na __nasze szczęście - mówił Sobieszczyk.
Finalnie jednak bramkarz dołożył do zwycięstwa swoją cegiełkę. W czwartej serii obronił strzał Bartosza Rymaniaka i choć przy uderzeniu Miguela Palancy był bez szans, to Michał Czarny pewnie wykorzystał ostatni rzut karny i dał Puszczy awans.
- Każde uderzenie jest inne. Ja staram się zawsze stać do końca. Czasami można odczytać intencję po ruchu ułożenia ciała, albo iść w ciemno. Przy obronionym uderzeniu widziałem ruch, przewidziałem w którą stronę uderzy i __nie zawiodłem się - opisuje swoją interwencję Sobieszczyk.
- Trener przed karnymi nie dawał żadnych rad. Tylko zapytał, kto strzela. Był spokojny, chociaż podczas karnych ten spokój wyparował z niego. Koniec końców udało się tą loterię wygrać - mówi Łączek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?