Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Putin wcale nie zwariował. Realizuje tylko odwieczną politykę Rosji

Arkadiusz Bar
Arkadiusz Bar
Władimir Putin zwariował. Tak brzmiała pierwsza reakcja wielu polityków i komentatorów po zaatakowaniu Ukrainy przez Rosję. Brak zrozumienia przyczyn stojących za decyzją o rozpoczęciu wojny sprawił, że choroba psychiczna stała się najłatwiejszym wytłumaczeniem ataku. Prawda w tym przypadku leży nie tyle w zrozumieniu, ile w niezrozumieniu putinowskiej doktryny politycznej. Rzeczywistość jest dużo bardziej mroczna, niż się wydaje.

Jest takie stare powiedzenie „każda władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie”. Pełniący od 22 lat funkcję Władimir Putin stanowi podręcznikową wizualizację tego twierdzenia. Zasiana w umyśle Putina za czasów pracy w KGB i FSB wizja świata opartego na paradygmacie siły, kiełkowała i dojrzewała przez lata. W tym czasie była pielęgnowana przez sowiecką wersję historii, podlewana strumieniem dolarów ze sprzedaży ropy i gazu oraz starannie plewiona ze wszystkich chwastów, czyli ludzi myślących inaczej. Wyrosła z tego myśl polityczna oparta na silnym przywództwie wodza, nieznosząca sprzeciwu, której narzędziem realizacji celu jest walka, a nie współpraca.

Celem tym jest budowa wielkiego rosyjskiego imperium. W idei politycznej zawiera się posiadanie jak największego terytorium, jak największej liczby mieszkańców oraz utrzymywanie silnego aparatu władzy i wojska, finansowanego głównie ze sprzedaży surowców.

Ta fundamentalna różnica w postrzeganiu roli państwa między zachodnimi demokracjami a kremlowskim reżimem leży u podstaw wieloletniego braku zrozumienia priorytetów rosyjskiej polityki. Patrząc z perspektywy gabinetów Kremla, wojna jest narzędziem do realizacji wyższych celów. Patrząc z zachodniej perspektywy, takie podejście jest zupełnie irracjonalne i na tyle ciężkie do wyobrażenia, że prowadzi do odrzucenia i wyparcia bez głębszej refleksji. Nie jestem psychologiem i nie wiem, czy Putin cierpi na dolegliwości psychiczne. Jeśli nawet zwariował, to zrobił to nie w momencie zaatakowania Ukrainy, tylko co najmniej 20 lat temu.

Wywołanie największego konfliktu w Europie od czasów II wojny światowej nie jest aberracją kremlowskiej doktryny. Wojna z Ukrainą nie jest przecież pojedynczym, szalonym wybrykiem. Jest konsekwencją prowadzonej od lat polityki, entuzjastycznie przyjmowanej przez zdecydowaną większość Rosjan. Wojna w Gruzji, Czeczenii, Syrii czy w końcu aneksja Krymu i operacje militarne w Donbasie oraz Ługańsku były zapowiedzią tego, co dziś obserwujemy u naszych wschodnich sąsiadów. Przypomnijmy, że według badań opinii publicznej aż około 70 procent ludności Rosji popiera trwającą w Ukrainie „operację specjalną”. Choć pojawiały się antywojenne protesty, nie miały masowego charakteru. W przestrzeni społecznej, jako formę wsparcia dla prowadzonej inwazji, można za to coraz częściej spotkać symbol „Z” używany przez rosyjskie wojska na Ukrainie. Wydaje się, że większość Rosjan jest bardziej zaniepokojona odejściem międzynarodowych firm z kraju niż zbrodniami wojennymi. Prawda jest jedna, a wódz musi mieć rację. Jeśli pojawiają się fakty temu przeczące, tym gorzej dla faktów.

Zrozumienie modelu zarządzania rosyjskim państwem pozwala uzyskać wiele odpowiedzi na pytania dotyczące trwającej wojny i jej potencjalnego zakończenia. Rosja, choć formalnie posiada ustrój demokratyczny, w praktyce jest ustrojem autokratycznym. W takim modelu istnieje hierarchiczność, a decyzje zapadają jednoosobowo.

Zdaniem analityków wojskowych Kreml przystąpił do inwazji na Ukrainę zupełnie źle przygotowany. Popełniono podstawowe błędy w opracowywaniu strategii na wiele miesięcy przed rozpoczęciem ataku. Rosyjska doktryna wojenna zakłada wystawienie większej armii niż liczy wojsko przeciwnika, aby słynny rosyjski walec mógł zmiażdżyć rywali swoją masą. Tak się jednak nie stało. Słabo wyposażona armia rosyjska była mniej liczna niż ukraińska. Początek inwazji stanowił szybki rajd czołówek rosyjskich w głąb Ukrainy, bez wsparcia obwodów i zabezpieczenia tyłów. Gdy uderzenie zostało powstrzymane na większości frontów, okazało się, że rosyjska armia jest odcięta od dostaw ropy, żywności, a brak kontroli nad terenem, który wcześniej został zdobyty, naraża ich na kontrataki. Szybkie tempo natarcia potwierdza tezę, że rosyjscy stratedzy liczyli na blitz-krieg, który się nie powiódł.

Dlaczego Putin podjął szereg fatalnych decyzji prowadzących do blamażu rosyjskiej armii, głównie na północnym froncie? Najbardziej prawdopodobne wydają się dwa scenariusze. Po pierwsze błędne dane wywiadowcze. Rządowi eksperci, przedstawiciele służb i generalicja, chcąc przypodobać się Władimirowi Putinowi, przez lata dostarczali mocno przekoloryzowany obraz rzeczywistości. Miękka polityka Zachodu utwierdzała rosyjskich decydentów w poczuciu wielkości i siły. To wszystko stwarzało spójny, choć fałszywy obraz problemu.

Drugi scenariusz jest prosty. Rosja stała się ofiarą własnej propagandy. Putin uwierzył w to, co powtarzają kremlowskie media i sprzyjająca mu elita władzy. Oślepiony blaskiem swej rzekomej potęgi nie dostrzegł zmian, jakie zaszły w ukraińskim społeczeństwie. Ludność skonsolidowała się przeciwko najeźdźcom i zamiast witać rosyjskie wojska kwiatami, przywitała koktajlami Mołotowa. Kreml zupełnie nie dostrzegł także postępów, jakie armia ukraińska poczyniła od 2014 roku dzięki zdobytemu doświadczeniu wyniesionemu z walk w Donbasie i Ługańsku, oraz w następstwie szkoleń wojskowych z USA, Wielką Brytanią i Kanadą. Ukraińskie wojsko w trwającym konflikcie wykazuje bardzo wysokie morale i jest doskonałe taktycznie, umiejętnie integrując lekką piechotę z bronią przeciwpancerną, dronami i ogniem artyleryjskim.

W tym miejscu warto także prześledzić proces zarządzania rosyjską armią w ostatnich latach. Konieczne reformy rozpoczął Anatolij Sierdiukow, który objął funkcję ministra obrony w 2007 roku. Walczył ze skorumpowanymi urzędnikami i producentami uzbrojenia, ulepszał zaopatrzenie armii i zwiększał jej skuteczność. W rezultacie stał się niezwykle niepopularny w kręgach rosyjskiej elity, która za jego kadencji traciła wpływy w resorcie obrony i wojsku. Sierdiukow został ostatecznie usunięty ze stanowiska w 2012 roku, a jego miejsce zajął Siergiej Szojgu. Okazał się bardziej przebiegły od swojego poprzednika. O ile Sierdiukow walczył z grupami interesu, o tyle Szojgu zaczął z nimi współpracować, zyskując duże poparcie wśród wpływowych ludzi kremlowskich gabinetów, w tym samego Władimira Putina. Okazał się doskonały w kreowaniu własnego wizerunku i obrazu armii, która pięknie prezentowała się na moskiewskich defiladach. W skorumpowanych strukturach rosyjskiego państwa najważniejsze było to, że wszyscy, na czele z Putinem, uwierzyli w mit potęgi rosyjskiej armii i doskonałego wywiadu. Putin wpadł w dołek, który sam sobie wykopał.

Jeśli w teatrze wojennych działań nie dojdzie do nagłego zwrotu, który przechyli wyraźnie szalę zwycięstwa militarnego na korzyść jednej ze stron, wojna może trwać jeszcze długo. Dla Putina przyznanie się do błędu byłoby jednoznaczne z politycznym samobójstwem, na które nie może sobie pozwolić. Mówiąc krótko: potrzebuje zrealizować takie cele, na których kremlowska propaganda zbuduje obraz sukcesu, zbieżny z przedwojennymi zapowiedziami. Wydaje się, że akceptowalne minimum to rezygnacja z ubiegania się o wejście Ukrainy do NATO, zaakceptowanie aneksji Krymu, uznanie niepodległości pseudorepublik w Donbasie i Ługańsku oraz zapewnienie połączenia lądowego między Krymem a Rosją. O ile wydaje się, że Ukraina może zrezygnować z dążenia do członkostwa w NATO, o tyle żądania terytorialne są absolutnie nieakceptowalne.

Koszty przedłużającej się wojny połączone z sankcjami mogą okazać się dla Rosji zabójcze. Z jednej strony jest to dobra perspektywa z punktu widzenia świata zachodniego i Ukrainy. Z drugiej strony należy pamiętać o tym, że reżim walczący o przetrwanie przestaje być obliczalny. Dlatego nie da się wykluczyć prowokacji ze strony Rosji przy użyciu broni biologicznej lub straszenia bronią atomową.

Istnieje jeszcze jedna możliwość zakończenia wojny. Pałacowy przewrót i siłowa zmiana prezydenta. Aby do tego doszło, w „spisku” musiałby uczestniczyć establishment rosyjski, który miałby dosyć zachodnich sankcji. Hipotetycznie jest to możliwe. Rosyjska elita w zamian za popieranie Putina miała zapewnione życie na wysokim poziomie. Z powodu sankcji sytuacja uległa zmianie. Jednak Zachód może nie chcieć współpracować z ludźmi z obecnego otoczenia Putina, którzy przecież są współodpowiedzialni za wojnę w Ukrainie. Stąd decyzja o wymianie prezydenta dla rosyjskiej elity jest niezwykle ryzykowna.

W tej chwili wszystkie karty są na stole i musimy być gotowi na różne scenariusze. Rosyjska propaganda coraz śmielej będzie sięgać do Orwellowskiej nowomowy, zmieniając sens pojęć. Porażki nazywać będzie sukcesami, a wojnę pokojem, utrudniając osiągnięcie kompromisu. Niezależnie od rozstrzygnięć militarnych, politycznie mamy więc do czynienia z patem.

Za wojnę w Ukrainie odpowiedzialność ponosi wyłącznie Putin i sprzyjający mu cały aparat władzy. Jakakolwiek próba wybielania zbrodniarzy wojennych nie ma sensu. Jako Zachód mamy jednak sobie wiele do zarzucenia. Przez lata nie chcieliśmy dostrzec tego, co naprawdę istotne. Stosowane przez wielu polityków podejście „business as usual” po aneksji Krymu czy działań militarnych w Donbasie ośmielało Putina. Wiele krajów celowo i z premedytacją uzależniało swoje gospodarki od rosyjskiego gazu i ropy. Dyplomacja, racjonalne argumenty, nie mogły zadziałać. Im bardziej staraliśmy się wyciągnąć pomocną dłoń, tym bardziej spotykaliśmy się z pogardą. Rosja traktowała nasze wysiłki jako uległość i czuła się jeszcze silniejsza. Putin, co wynika z formy sprawowania rządów, rozumie tylko argument siły. Miękka polityka musiała okazać się bankrutem. I to jest lekcja, którą muszą odrobić światowi przywódcy. Mam nadzieję, że obserwowana refleksja wśród znacznej ich części będzie trwała.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Putin wcale nie zwariował. Realizuje tylko odwieczną politykę Rosji - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski