Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pytacie, skąd się wziąłem…

Włodzimierz Jurasz
Maciej Replewicz „Oczko się odlepiło temu misiu”, Fronda 2015
Maciej Replewicz „Oczko się odlepiło temu misiu”, Fronda 2015
Czytnik. „Reżyser, angażując cały tłum dobrych aktorów nie wydobył z nich komizmu”. Tak Wanda Jakubowska, dziś zapomniana, w czasach PRL prominentna reżyserka, oceniła film Stanisława Barei „Nie ma róży bez ognia”.

„Film przyjąłem bardzo źle, pierwszy raz zetknąłem się z podobnym produktem, to jest straszliwe”. To z kolei Janusz Wilhelmi, w latach 70. wiceminister kultury, o innym dziele Barei - „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”. Te, i nie tylko te oceny można znaleźć w książce Macieja Replewicza „Oczko się odlepiło temu misiu. Biografia Stanisława Barei”, wydanej przez Frondę.

Oba wspomniane filmy, podobnie jak wiele innych dzieł Barei, trafiły w końcu na ekrany, odnosząc spory sukces. Ich popularność trwa do dziś, czego dowodzą telewizyjne powtórki. Ba, niektóre filmy, na czele z „Misiem”, stały się kultowe, także dla tych, którzy opisywanego w nich PRL-u nie pamiętają, doceniają jednak nie tylko ich aspekt satyryczny, ale i ponadczasowy dowcip.

O sukces jednak nie było łatwo. Książka Replewicza to opis swoistej drogi przez mękę, jaką musiał przejść Bareja wraz ze współautorami swych filmów (m.in. Jacek Fedorowicz i Stanisław Tym), by przebić się do widowni. Jak pisze Replewicz, w samym „Misiu” cenzura zakwestionowała 30 scen. Na przykład rozmowę milicjanta (Jan Kociniak) z kierowcami, czy padające na lotnisku zdanie: „Słuszną linię ma nasza władza”. Filmowi pomogli jednak stoczniowcy… „Miś” wszedł na ekrany 4 maja 1981 roku, po stosunkowo niewielkich ingerencjach. Zabrakło w nim na przykład sceny, w której milicjant, kontrolujący wiozących choinki węglarzy, zatrzymuje inne auto, by nałożyć na kierowcę mandat i zapłacić węglarzom za drugie drzewko (w filmie zatrzymywane auto zawraca i ucieka…).

Autorzy „Misia” borykali się nie tylko z cenzurą, ale i PRL-owską codziennością. Aby w rozgrywającej się w teatrze scenie z baleronem pokazać ów niedostępny produkt, kierownictwo produkcji musiało złożyć odpowiednio umotywowane podanie (baleron dostarczyły zakłady mięsne w Sokołowie). Jeszcze większe problemy stworzyło ogłoszenie, w którym kierownictwo produkcji filmu „Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta” poszukuje sobowtóra dla Ryszarda Ochódzkiego (Stanisław Tym).

Ekipa filmu nie dysponowała sprzętem umożliwiającym wydrukowanie fikcyjnego numeru gazety. A zlecenie dla drukarni znacznie powiększyłoby koszty, nie mówiąc o tym, że każdy druk wymagał naówczas zgody cenzury, która takie wydawnictwo uznałaby zapewne za co najmniej podejrzane. Dlatego ogłoszenie ukazało się całkowicie oficjalnie w numerze „Życia Warszawy” z 27 grudnia 1979 r.

Do sukcesu filmów Barei przyczynili się także genialni naturszczycy. Jak choćby Zbigniew Bartosiewicz, który zaśpiewał najsłynniejszy motyw muzyczny z filmów Barei. Czyli: - Dzień dobry, cześć i czołem, pytacie, skąd się wziąłem…

Ech, Wesoły Romku, skąd by tu dziś wziąć nowego Bareję?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski