„Film przyjąłem bardzo źle, pierwszy raz zetknąłem się z podobnym produktem, to jest straszliwe”. To z kolei Janusz Wilhelmi, w latach 70. wiceminister kultury, o innym dziele Barei - „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”. Te, i nie tylko te oceny można znaleźć w książce Macieja Replewicza „Oczko się odlepiło temu misiu. Biografia Stanisława Barei”, wydanej przez Frondę.
Oba wspomniane filmy, podobnie jak wiele innych dzieł Barei, trafiły w końcu na ekrany, odnosząc spory sukces. Ich popularność trwa do dziś, czego dowodzą telewizyjne powtórki. Ba, niektóre filmy, na czele z „Misiem”, stały się kultowe, także dla tych, którzy opisywanego w nich PRL-u nie pamiętają, doceniają jednak nie tylko ich aspekt satyryczny, ale i ponadczasowy dowcip.
O sukces jednak nie było łatwo. Książka Replewicza to opis swoistej drogi przez mękę, jaką musiał przejść Bareja wraz ze współautorami swych filmów (m.in. Jacek Fedorowicz i Stanisław Tym), by przebić się do widowni. Jak pisze Replewicz, w samym „Misiu” cenzura zakwestionowała 30 scen. Na przykład rozmowę milicjanta (Jan Kociniak) z kierowcami, czy padające na lotnisku zdanie: „Słuszną linię ma nasza władza”. Filmowi pomogli jednak stoczniowcy… „Miś” wszedł na ekrany 4 maja 1981 roku, po stosunkowo niewielkich ingerencjach. Zabrakło w nim na przykład sceny, w której milicjant, kontrolujący wiozących choinki węglarzy, zatrzymuje inne auto, by nałożyć na kierowcę mandat i zapłacić węglarzom za drugie drzewko (w filmie zatrzymywane auto zawraca i ucieka…).
Autorzy „Misia” borykali się nie tylko z cenzurą, ale i PRL-owską codziennością. Aby w rozgrywającej się w teatrze scenie z baleronem pokazać ów niedostępny produkt, kierownictwo produkcji musiało złożyć odpowiednio umotywowane podanie (baleron dostarczyły zakłady mięsne w Sokołowie). Jeszcze większe problemy stworzyło ogłoszenie, w którym kierownictwo produkcji filmu „Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta” poszukuje sobowtóra dla Ryszarda Ochódzkiego (Stanisław Tym).
Ekipa filmu nie dysponowała sprzętem umożliwiającym wydrukowanie fikcyjnego numeru gazety. A zlecenie dla drukarni znacznie powiększyłoby koszty, nie mówiąc o tym, że każdy druk wymagał naówczas zgody cenzury, która takie wydawnictwo uznałaby zapewne za co najmniej podejrzane. Dlatego ogłoszenie ukazało się całkowicie oficjalnie w numerze „Życia Warszawy” z 27 grudnia 1979 r.
Do sukcesu filmów Barei przyczynili się także genialni naturszczycy. Jak choćby Zbigniew Bartosiewicz, który zaśpiewał najsłynniejszy motyw muzyczny z filmów Barei. Czyli: - Dzień dobry, cześć i czołem, pytacie, skąd się wziąłem…
Ech, Wesoły Romku, skąd by tu dziś wziąć nowego Bareję?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?