18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PZPN można rozwalić w pięć minut

Redakcja
Michał Listkiewicz chce wrócić do PZPN, ale nie jako prezes FOT. WOJCIECH BARCZYŃSKI
Michał Listkiewicz chce wrócić do PZPN, ale nie jako prezes FOT. WOJCIECH BARCZYŃSKI
ROZMOWA. - Selekcjonerem reprezentacji powinien zostać Jerzy Engel - uważa MICHAŁ LISTKIEWICZ

Michał Listkiewicz chce wrócić do PZPN, ale nie jako prezes FOT. WOJCIECH BARCZYŃSKI

- A Pan w Doniecku na ćwierćfinale?

- Nie, na Mazowszu. Na działkę jadę.

- Wiadomo, że Pana odsunęli w PZPN na boczny tor, ale żeby aż tak?

- Wie, pan... Taką mają wrażliwość. Nie obrażam się. Nie zasępiam się jak prezes Lato, tylko czerpię z futbolu przyjemność. Znalazłem sobie towarzystwo i Euro oglądam z bliska, z loży honorowej. David Dean, wieloletni dyrektor Arsenalu Londyn, Arsene Wenger i Gerard Houllier zaprosili mnie na wspólne oglądanie turnieju. Latamy z meczu na mecz wygodnym 6-osobowym samolotem. Myślę, że nie siedzę na gorszych miejscach od tych, którzy mi ich odmówili. Moi znajomi to wyborni fachowcy. Wiele się ciekawego o futbolu dowiaduję. Teraz zrobiłem sobie przerwę, nie pojechałem na ćwierćfinały na Ukrainę, ale zaraz wracam. Później jedziemy na jacht, kajuty już zarezerwowane.

- Wyraźnie jest Pan jednak na władze PZPN rozżalony...

- Nie tyle na Latę, co na wiceprezesa PZPN Adama Olkowicza. Strasznym okazał się świntuchem. Co prawda mogłem się spodziewać tego po tym, jak zachował się wobec mnie cztery lata temu, ale nie sądziłem, że posunie się aż tak daleko.

- Czyli dokąd?

- Nawet nie chodzi o mnie, ale on sobie osobiście przypisał zasługi w organizacji Euro. Słowa "lojalność, przyjaźń" w przypadku Adama nie istnieją. Być może pewne nawyki z czasów, kiedy pełnił ważne funkcje w PZPR po prostu pozostały.

- Odpowiedzialny był, jak mówił, za prowadzenie dialogu władzy z Kościołem...

- Tak, tak. Przeczytałem też w pana wywiadzie z Olkowiczem, że musiał kończyć studia w Moskwie, bo takie wtedy były czasy i nie miał szans, aby szkolić sie w Oksfordzie. Otóż, nawet w tamtych czasach ludzie mogli wybierać. Nikt do Moskwy nie kazał mu jechać. Tak jak nikt Janka Tomaszewskiego nie zmuszał, aby wstępował do PRON-u. Były też inne uniwersytety, choćby ten warszawski, który ja skończyłem. Władzy komunistycznej wcale nie trzeba było gorliwie służyć. 99 procent jednak na te studia do Moskwy się nie wybrała.

- A Pan przypadkiem nie działał w podobnych organizacjach co Olkowicz? Przecież napisał Pan nawet pean ku czci...

- ... Dzierżyńskiego. O tym jak to Dzierżyński zbudował dla dzieci sierociniec. Miałem wtedy 21 lat. Wysłali mnie na wyjazd zagraniczny i trzeba się było jakoś zrewanżować, aby się odczepili. Napisałem straszną głupotę, wstydzę się tego, wielokrotnie o tym mówiłem. Ale z drugiej strony, czy podobnych rzeczy nie popełniali w tamtych czasach Miłosz, Szymborska i wielu innych? W PZPR byłem szeregowym członkiem, nie zwalczałem Kościoła. Z partii wystąpiłem po sprawie Bratkowskiego, wcześniej działałem w harcerstwie. Nie mam sobie wiele do zarzucenia.

- Sam Pan wspomina, że z Olkowiczem się przyjaźnił. To wtedy nie wiedział Pan, co z niego za gagatek?

- Zna mnie pan, jestem taki, że wszystkich lubię. To ja odkryłem Olkowicza. Dzięki mnie zrobił ogromną karierę związkową i przede wszystkim finansową.
- O pieniądze chodzi?

- Od 4 lat pełnię funkcję doradcy w spółce, którą zarządza Olkowicz, choć jeszcze w ani jednej sprawie nie doradziłem. Dostałem tę fukcję tylko dlatego, że UEFA się o mnie upomniała. Dobrze zachował się też Grzegorz Lato. Na chleb z serem mam.

- Ile Pan zarabia?

- 8,5 tysiąca złotych brutto. Ale mnie nie chodzi o kasę. Ja nigdy nie miałem wielkich potrzeb, nigdy nie jeździłem jakimś wyjątkowo dobrym samochodem. Nie podwyższałem sobie pensji, gdy byłem prezesem PZPN. Mnie chodzi o sprawy bardziej ludzkie. Nie rozumiem, jak związek mógł nie zaprosić na Euro swoich byłych prezesów. Przecież żyjących jest jedynie czterech. Jak można było nie zaprosić do loży byłych selekcjonerów, ubrać ich w jednolite związkowe, eleganckie garnitury, posadzić w loży, chwalić się nimi? To powinien być system, tak jak w cywilizowanych federacjach czy klubach. Są po prostu ludzie, którym wejście na najlepsze miejsce na stadionie powinno należeć się urzędowo. Jak Bobby'emu Charltonowi w Manchesterze United. To jest szacunek dla przeszłości. W moim przypadku wcale nie zamierzchłej. Nie będę przesadnie skromny i dodam, że miałem ogromny udział w przepchnięciu naszej kandydatury na organizację Euro. Wierzyłem w to, kiedy większość kwitowała taką ideę uśmiechem politowania. Kiedyś ujawnię treść serdecznego listu, który dostałem od Surkisa. Wielu się zdziwi. Tych z otocznia Laty, którzy dostają alergii na mój widok, przede wszystkim.

- Nie oszukujmy się, za Pana czasów PZPN to też było gniazdo żmij. Czemu Pan się dziwi?

- Nieprawda. Ja o ludzi dbałem. Byliśmy solidarni. Jak Lipiec wprowdził kuratora, to się spotykaliśmy poza PZPN w kantynie u Łazarczyka. Zamawialiśmy z własnej kasy po schabowym po 12 złotych i dyskutowaliśmy. Byliśmy wobec siebie lojalni. I dlatego nie dali nam rady. Nikt już nie pamięta, jak na nazwisko mieli kolejni kuratorzy. Oświadczam panu, że gdyby teraz rząd przypuścił atak na PZPN, to rozpieprzyłby to w pięć minut.

- Mówi się, że będzie kolejne wejście kuratora do PZPN.

- To byłby błąd. Do zmian trzeba doprowadzić w pokojowy sposób. Blatter już kiedyś Lipcowi powiedział. Jak ktoś z władz związku jest przestępcą, to mu udowodnijcie winę i wsadźcie do więzienia. Kurator może interweniować tylko w określonych warunkach statutowych.

- A jak wyjdą na jaw kolejne taśmy Kulikowskiego? Podobno jest jeszcze dziesięć godzin ekskluzywnych nagrań....

- To też lepiej zastosować wariant Blattera.

- Lato piątego lipca ogłosi, że nie będzie kandydował w jesiennych wyborach?

- Uważam, że chyba jednak wystartuje. Wszystko przez jego najbliższe otoczenie, które zaczęło się bać utraty wpływów i wspiera go teraz, aby pozostał na następną kadencję. To błąd, bo Lato ze swoim nazwiskiem nie powinien pozwolić sobie, aby ograł go Jagodziński, ambasador Jesionek czy ktoś inny.
- Pan chce wrócić?

- Tak, ale jako prezes. Chciałbym być w PZPN takim ministrem spraw zagranicznych. Wiem, co zrobić, aby obiekty, które powstały na Euro nie przynosiły takich strat jak choćby w Portugalii czy Korei. Trzeba organizować kolejne turnieje, mistrzostwa młodzieżowe, kobiet, lobbować w UEFA, aby nam je przyznawano.

- Nie wyjście z grupy na Euro to dramat?

- Tak. I udział PZPN w tej porażce jest żaden. Związek wydał ogromne pieniądze, aby to ułatwić. Gdyby próbowano oszczędzać, można by się czepiać. Mało tego, ja wywalczyłem, aby piłkarze mogli grać u siebie przed własną publicznością. Do dyspozycji dałem Olkowiczowi znakomity zespół menedżerski. Ogromną pracę wykonały władze. I to nie tylko ten rząd, ale poprzedni również. Pracę wzorowo schrzanili jedynie Franek Smuda i jego podopieczni. Niepoważnie zachował się Błaszczykowski, który zamiast się pokajać, zaczął atakować Latę za to, że ten nie dał mu wystarczającej liczby biletów. Żadne argumenty obrońców kadry mnie nie przekonują. I co z tego, że dobrze zagraliśmy w kilku sparingach? To tak jakby Skorża tłumaczył się z niezdobycia mistrzostwa przez Legią. "No dobrze, ale wygraliśmy 12 sparingów przed sezonem". Nie da się też obronić tezy, że ta grupa była jednak mocna. No, nie była. Widzieliśmy, co Niemcy zrobili z Grecją. Czesi z Portugalią też nie istnieli. Grecy, swoją drogą, dzięki awansowi do ćwierćfinału zrzucili z siebie łatkę chłopców do bicia. Szkoda, że naszym kosztem.

- Smuda był aż tak złym wyborem?

- Najbardziej irytuje mnie ten jego brak klasy. I brak szacunku do poprzedników. Te złośliwości wobec Beenhakkera. A prawda jest taka, że Leo to mistrzostw Europy nie dostał w prezencie, ale je wywalczył na boisku. Smuda dostał mistrzostwa w prezencie od Listkiewicza i nie wiedział, co z nim zrobić. Wyszedł jednak jego brak obycia w futbolu międzynarodowym. Nie wiedział, jak się zachować. Przy nim taki Kasperczak to jednak profesor. Nie wierzę, aby Kasperczak aż tak pokpił sprawę.

- Waldemar Fornalik doświadczenia międzynarodowego też nie ma...

- Dlatego selekcjonerem powinien zostać Jerzy Engel. Ja bym to widział tak: Engel bierze kadrę i przy wsparciu Fornalika ma zdobyć jesienią przynajmniej siedem punktów w trzech meczach eliminacyjnych. A potem prędzej czy później Fornalik przejmuje sam drużynę. Teraz jest zbyt mało czasu, aby pozwolić sobie na płacenie frycowego. Bo takiego komfortu jaki miał Smuda nikt już nigdy mieć nie będzie.

- Ale Engel ostatni raz prowadził drużynę w zamierzchłych już czasach...

- I co z tego? Ale wciąż jest w temacie. Robi dla UEFA fachowe analizy, jego wiedza futbolowa jest bardzo ceniona w Europie. George Engel to w Europie naprawdę jest wysoka marka. No i w przeciwnieństwie do Franka Smudy potrafi grać w szachy. Każdy dobry selekcjoner to dotąd potrafił. Engel, Kulesza, Apostel. A Kaziu Górski jak świetnie grał!

Rozmawiał CEZARY KOWALSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski