Z sali koncertowej
Capella Cracoviensis przez trzydzieści cztery lata swego istnienia przyzwyczaiła nas i do interesująco skonstruowanych programów koncertowych, i do ciekawych artystów zapraszanych do wspólnego muzykowania, i do bardzo dobrego wykonawstwa, a obaj soliści są z jak najlepszej strony znani krakowskim melomanom, bo należą do czołowych instrumentalistów krakowskiej Filharmonii. Nie było też nic szczególnego w fakcie, że obaj artyści swe honoraria przeznaczyli na budowę sali koncertowej, której nasze miasto nie posiada, a której budowa dzięki Fundacji Capelli Cracoviensis jest coraz bardziej realna. Mówił o tym z radością Stanisław Gałoński, przedstawiając zebranym w sali Hołdu Pruskiego obecny stan przygotowań do rozpoczęcia budowy i dziękując za dotychczasowe wsparcie. To przecież hojność muzyków i melomanów sprawia, że konto fundacji powoli, ale systematycznie rośnie. Mam nadzieję, że tak systematycznie rosnąć będą już wkrótce na terenie przekazanym fundacji przez miasto (chwała za to jego włodarzom poprzednim i obecnym) mury sali koncertowej.
Radością szef Capelli Cracoviensis dzielił się ze słuchaczami w pierwszej części wieczoru. Niepokojem i smutkiem podzielił się po przerwie. Czytelnicy "Dziennika" wiedzą już, że powodem smutku był fakt, iż uchwalony niedawno budżet miasta okazał się dla Capelli zabójczy, bo w stosunku do ubiegłego roku fundusze okrojono w sposób uniemożliwiający jakąkolwiek działalność koncertową. Wiedzą również, o czym doniósł "Dziennik" w sobotę, że prezydent Jacek Majchrowski obiecał pozytywne rozwiązanie tego problemu. Spełnienia tej obietnicy będziemy pilnować. Pozostał jednak żal do tych, którzy budżet miasta w takiej postaci uchwalili.
Czy według nich Capella Cracoviensis, jedno z dóbr kultury miasta, miała zniknąć z jego pejzażu? Czy miało się zmarnować przeszło trzydzieści lat budowania prestiżu i poziomu zespołu znanego w kraju i za granicą, dobrze służącego polskiej kulturze? Czy nikomu z radnych, tak zapobiegliwych, gdy szło o wysokość ich diet, nie spędzi to snu z powiek?
Gdy niedawno z racji przyznania wielkich kwot na remont stadionów piłkarskich, przy jednoczesnym obcięciu budżetu chyba wszystkich instytucji kulturalnych Krakowa, planach zmian strukturalnych domów kultury i pomysłach prywatyzowania ośrodków kultury, nazwano plan finansowy miasta budżetem "szalikowców", z oburzeniem replikowano, że "szalikowcy" też płacą podatki i coś im się należy. A my? Szara rzesza inteligencji, której potrzeba do życia muzyki, teatru, bibliotek? My nie płacimy podatków? Czy wolno nas tak pomijać tylko dlatego, że po koncertach nie demolujemy miasta? Dla jasności: nie mam nic przeciwko piłce nożnej. Prowadzona przez ojca na mecze oglądałam pamiętne walki Cracovii i Wisły o mistrzostwo I ligi, a nazwiska Parpana, Gracza, Bobuli, a z późniejszych lat Rewilaka czy Kapki wciąż coś dla mnie znaczą. Ale apeluję o równość w zaspokajaniu potrzeb mieszkańców miasta.
ANNA WOŹNIAKOWSKA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?