Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radwańska nie może już więcej tracić czasu

Hubert Zdankiewicz
Naszą tenisistkę stać na wygraną w Wielkim Szlemie, ale musi to zrobić jak najszybciej – twierdzą eksperci. Być może powinna zmienić trenera...

Jerzy Janowicz o 27 pozycji (na 52. miejsce), Łukasz Kubot o 64 (na 136.) – w porównaniu do kolegów spadek Agnieszki Radwańskiej w światowym rankingu wydaje się kosmetyczny: zamiast na czwartym, będzie od dzisiaj na piątym miejscu.

Niepokojące jest jednak coś innego. O ile tylko niepoprawni optymiści liczyli, że Kubot i Janowicz mogą powtórzyć w Londynie swoje ubiegłoroczne sukcesy (odpowiednio: ćwierćfinał i półfinał), o tyle dobry występ krakowianki wydawał się całkiem realny. Trawa to przecież jej ulubiona nawierzchnia, co zresztą potwierdzały wyniki.

Dwa lata temu Polka osiągnęła w Londynie swój pierwszy wielkoszlemowy finał. Przegrała co prawda z Amerykanką Se­reną Williams, ale w trzech setach i po wyrównanej walce. Fachowcy, nie tylko z Polski, byli przekonani, że jest tylko kwestią czasu to, że Agnieszka pójdzie o krok dalej. – Ze światowej czołówki tylko ona jest w stanie zmusić Serenę do tego, by grała gorzej – zapowiadał pod koniec 2012 roku słynny Mats Wilander, były numer 1 męskiego tenisa, dziś ekspert Eurosportu.

– Agnieszka z jej tenisem, talentem, głową i umiejętnościami powinna wygrać turniej Wielkiego Szlema nawet wtedy, gdy w drabince są wszystkie zawodniczki – stwierdził po kolejnym Wimbledonie Tomasz Iwański, były trener m.in. Rosjanki Nadii Pietrowej. Radwa­ń­ska pechowo przegrała wówczas w półfinale z Niemką Sabine Lisicki i nie brak było opinii, że zmarnowała niepowtarzalną okazję, bo w finale czekała Marion Bartoli. Francuzka, którą ogrywała wcześniej jak chciała (bilans 7:0).

– Życzę powodzenia wszystkim jasnowidzom. A bez ironii powiem tak: szansa rzeczywiście była, ale szansa jest zawsze. Niezależnie od tego, czy się turniejowa drabinka otworzy, czy nie – ripostował trener Polki Tomasz Wiktorowski.

– Ważne, by Agnieszka była dobrze przygotowana i wytrzymała mentalnie – podkreślał i wydawało się, że faktycznie wszystko nadal idzie w dobrym kierunku. W styczniu Radwańska po raz pierwszy przebiła się do półfinału Austra­lian Open. Pokonując w dodatku Wiktorię Azarenkę, z którą wcześniej przegrała siedem meczów z rzędu. Półfinałową porażkę z Dominiką Cibulkovą wydawało się usprawiedliwiać zmęczenie, bo miała mniej czasu na odpoczynek niż rywalka.

Później był półfinał w Da­usze, pechowo przegrany (kontuzja), finał w Indian Wells. Potem półfinał w Madrycie... Druga wielkoszlemowa próba zakończyła się jednak klęską, bo trudno inaczej tłumaczyć porażkę w trzeciej rundzie Roland Garros z 72. na świecie Chorwatką Ajlą Tomljanović. Co gorsza, w pełni zasłużoną. Pocieszaliśmy się wówczas, że korty ziemne nigdy nie były ulubioną nawierzchnią krakowianki.

Przyszedł jednak Wimble­don i porażka w 1/8 finału z Rosjanką Jekateriną Ma­karową. Znów po słabym meczu. – Wyglądało to jakby przestała grać i nie próbowała wrócić – ocenił Wiktorowski.

– Może przytrafić się wpadka, bo jest się tylko człowiekiem. Ale, po pierwsze, nie powinno się raczej to zdarzyć tu, na Wimbledonie, a po drugie, nie dwa razy z rzędu – podkreślał, nawiązując do porażki Rad­wańskiej w 1/8 finału ubiegłorocznego US Open (również z Makarową). Przyznał, że ostatnie tygodnie nie napawają optymizmem. Zaznaczył, że jego pod­opieczna nie cofa się w tenisowym rozwoju. – Nie zauważyłem też jednak, żeby się rozwinęła – podsumował, co sugerowało, że pomiędzy nim a Agnieszką coś nie gra.

Od pewnego czasu trwa zresztą dyskusja na temat możliwości Agnieszki Radwańskiej. Jedni przypominają słowa Wojciecha Fibaka, że na niektóre zawodniczki (te najmocniej bijące, jak Serena Williams czy Kvitova) jej regularność, spryt i technika zwyczajnie nie wystarczą i może z nimi wygrywać tylko wtedy, gdy mają słabszy dzień. Podkreślają, że obecna pozycja i wyniki Polki to jej szczyt możliwości. Inni są z kolei zdania, że stać Radwańską na jeszcze więcej, a poprawić można w jej grze nie tylko atak z półkortu, gdy trzeba iść do przodu i uderzyć piłkę z góry na dół. Po odbiciu albo tzw. drive wolejem.

– Najważniejszą kwestią jest nastawienie psychiczne. – W kobiecym tenisie to 70, a nawet 80 procent sukcesu – uważa Paweł Ostrowski, były trener m.in. Marty Domachowskiej i Niemki Angelique Kerber. – Nawet te najtwardsze muszą mieć w kimś oparcie. W ojcu, matce, trenerze – podkreśla.

Co z tego wynika? Czytając wywody Wiktorowskiego ma się wrażenie, że mniej więcej to samo już kiedyś słyszeliśmy. Z ust poprzedniego trenera Agnieszki – z tym, że tyrady Roberta Rad­wańskiego, wytykającego jej brak woli walki i pasywną grę w kluczowych momentach niektórzy brali za przejaw frustracji ojca, niepotrafiącego pogodzić się z faktem, że dorosła córka coraz częściej ma własne zdanie i kwestionuje jego polecenia. Inni przyznawali mu jednak rację, bo faktycznie w karierze naszej najlepszej tenisistki panował wówczas zastój. Wydawało się wręcz, że w pełni zadowala ją to, co już osiągnęła – miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki rankingu WTA, ćwierćfinały Wielkich Szlemów i od czasu do czasu wygrana w turnieju niższej rangi (choć i z tym były już wówczas problemy).

Kulminacją napiętych relacji w krakowskiej rodzinie był Roland Garros 2011 i porażka Agnieszki z Marią Szara­pową. Później na turnieje zaczął jeździć z nią Wiktorowski (choć jeszcze do końca 2012 roku trenowała z ojcem w Krakowie) i ta korekta w sztabie pomogła Radwań­skiej. Wkrótce zaczął się jej marsz w górę, którego kulminacją był triumf w Miami (wiosna 2012 r.), finał Wimbledonu i pozycja wice­liderki rankingu WTA (na chwilę, ale jednak). Wydaje się, że dziś Agnieszka znów ma problem z motywacją...

Wnioski? Niech każdy wyciągnie własne. Cokolwiek jednak planuje zmienić Rad­wań­ska i jej sztab (zakładając, że w ogóle planuje) powinni to zrobić jak najszybciej. Chorwatka Iva Majoli, mistrzyni Roland Garros z 1997 roku, zagadnięta w Paryżu o szanse Agnieszki na wielko­szlemowy triumf, odparła: – Potencjał ma, ale został jej na to jeszcze rok, góra dwa, bo później rywalizację w damskim tenisie zdominuje młodsze pokolenie.

Patrząc na tegoroczne wyczyny choćby Kanadyjki Eugenie Bouchard trudno się z nią nie zgodzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski