Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Grzelewski z PAH: Niektórzy na świecie już żyją bez wody. Ale czeka to także nas

Katarzyna Kachel
Katarzyna Kachel
Świat jest tak kiepsko urządzony, że za wybory konsumpcyjne wielkich gospodarek najwyższą cenę płacą kraje najbiedniejsze - mówi Rafał Grzelewski z Polskiej Akcji Humanitarnej

FLESZ - Parki kieszonkowe. Nowość w mieście

Woda to nie to samo co woda pitna - i tu pojawia się paradoks. Z jednej strony, jak mówi Aleksandra Kardaś, fizyczka atmosfery, pod wodą będą znikać kawałki naszego kraju, z drugiej będzie nam jej brakować. Ciężko to pojąć.W Polsce zaczynamy się dopiero oswajać ze zmianami klimatycznymi. Powoli do nas dociera, że mimo ulewnych opadów mamy wciąż w niektórych regionach suszę hydrologiczną, a niskie nasycenie wody w głębszych warstwach gruntu sprawia, że będzie nam coraz częściej jej brakować. To proces, który od dawna dostrzegamy w krajach afrykańskich; ekstremalnie wysokie temperatury i susze przeplatane potężnymi deszczami. To coraz bardziej niszczycielskie zjawiska; już nie deszcz, a długie ulewy, które nie zasilają gleby, tylko spływają do rzek, już nie podniesienie wód, a występowanie z brzegów i powodzie. Takie zmiany nie wróżą nam nic dobrego.

W Łódzkiem ponoć jest dramatyczna sytuacja?
Na skutki zmian klimatycznych nie można patrzeć fragmentarycznie, bo to proces absolutnie globalny. Trzeba się przestać oszukiwać, że nas w Polsce to w ogóle nie dotyczy, bo destrukcyjne procesy widać dziś już gołym okiem. Nie mamy już tak śnieżnych zim jak kiedyś, kiedy topniejący powoli śnieg zasilał glebę i warstwy wodonośne. Jest u nas generalnie coraz bardziej sucho, gorąco i wietrznie, jak w klimacie kontynentalnym. Już teraz musimy zacząć odpowiedzialnie zmierzyć się z realnym problemem dostępu do wody pitnej. Niektórzy odczuli to już, już żyją w świecie bez wody, a innych, mieszkańców bardziej uprzywilejowanych części świata dotknie to w jakimś stopniu później. Ale nie będzie wyjątków.

Straszy pan jednak, choć przecież nie jest tajemnicą, że mamy mało zasobów wodnych. Nasz potencjał jest porównywany do Egiptu.
Egipt, wśród innych afrykańskich krajów, to takie miejsce, gdzie dostęp do wody jest jeszcze dość przyzwoity. Jeśli jednak patrzę na mapę Afryki pod kątem obszarów, gdzie występuje problem z dostępem do wody, to z wyjątkiem północnej części i koniuszka kontynentu prawie wszędzie są deficyty. A one oznaczają, że mieszkańcy tych krajów nie mają często szansy skorzystać z bezpiecznych ujęć. I zdarza się tak, a to wcale nie są rzadkie historie, że czerpią wodę z tego, na co natrafią w okolicy, co jest po prostu dostępne, czyli np. z rzek, jezior, rozlewisk po powodziach, czasem kałuż, w których wprost roi się od zarazków powodujących różne choroby.

Jakie?
Przede wszystkim układu pokarmowego. Trudno nam sobie to wyobrazić, ale tylko w zeszłym roku na ostrą postać biegunki zmarło na świecie ponad milion ludzi! Nieleczona biegunka jest bardzo groźna, zwłaszcza dla dzieci. Oprócz tego kontakt z taką wodą to też ryzyko zachorowania na cholerę, tyfus, czerwonkę. Powszechne są też choroby skóry, bo ludzie korzystają z takiej wody do mycia. Nie ma wyjścia! W tych zbiornikach jest też mnóstwo pasożytów, które dostają się do organizmu, różnych ameb, z którymi później jest ciężko walczyć. Nie muszę dodawać, że mówimy o krajach, w których służba zdrowia jest często bardzo słaba i szansa na jakiekolwiek leczenie jest dostępna dla nielicznych.

Gdzie jest najgorzej?
W zeszłym roku w Sudanie Południowym doszło do powodzi uznanych za jedne z największych w historii tego regionu. Dotknęły prawie miliona osób, zmiotły z powierzchni ziemi setki domów, zatopiły pola, zabiły zwierzęta gospodarskie, nie oszczędziły też ludzi. Taki potop w klimacie tropikalnym wywołuje błyskawiczne konsekwencje - choroby przenoszone przez wodę jak tyfus, biegunki czy cholera rozprzestrzeniają się momentalnie. To też idealne środowisko do rozwoju komarów malarycznych. Te infekcje mają tam naprawdę śmiertelne skutki. Z drugiej strony pogłębia się głód, bo plony są niszczone, później długo nic nie można zasiać, więc nie ma szans na zapewnienie rodzinie jakiegokolwiek posiłku. Trzeba porzucić swoje domy i szukać ratunku gdzie indziej. Już dziś połowa mieszkańców Sudanu Południowego wymaga pomocy humanitarnej. Zawsze, kiedy stamtąd wracam, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że życie ludzi w miejscach takich jak Somalia czy Sudan Południowy jest tak bardzo kruche, że każdy najmniejszy wstrząs może mu zagrozić i wywrócić je do góry nogami. Każda powódź, susza, choroba są w stanie kompletnie zachwiać świat tych ludzi. Ciężko go później odbudować.

Brak wody jest szczególnie niebezpieczny dla kobiet, dlaczego?
Tradycyjnie to kobiety zajmują się przynoszeniem wody. A jeśli nie ma studni w okolicy, to trzeba po tę wodę iść, czasami są to wielokilometrowe, wielogodzinne wędrówki przez pustkowie. W trakcie takiej wyprawy kobiety narażone są na ataki, zranienia, gwałty. Dziewczynki często nie chodzą do szkoły, bo ktoś musi zadbać o wodę, a to zajęcie, które czasami potrafi zająć cały dzień, jeśli źródło jest oddalone od domu. Dorosłe kobiety z kolei tracą szansę na pracę zarobkową. Trudno też myśleć o prawidłowej higienie, kiedy nie ma czystej wody. A w klimacie tropikalnym naprawdę nie trzeba wiele, żeby doszło do zakażenia. Niestety, to kobiety są najbardziej narażone na takie infekcje.

Jakie są możliwości uzdatniania wody?
Można wykorzystać do tego tabletki, ale to rozwiązanie krótkoterminowe, sensowne dla ludzi w podróży, którzy nie mają pewności co do czystości wody. Czasami są też stosowane, gdy z jakiegoś powodu pogarszają się parametry stałego ujęcia wody pitnej. W dłuższej perspektywie myślmy raczej o rozwiązaniach trwałych, uwalniających ludzi od konieczności korzystania z wód powierzchniowych.

Czyli studnie?
Tak, trwałym rozwiązaniem w takich miejscach jest zapewnienie stabilnego źródła dostępu do wody, czyli na przykład takich studni, jakie wiercimy w Sudanie Południowym - głębinowych, gdzie woda jest przefiltrowana nawet przez 80 lub więcej metrów warstwy gleby i już jest gotowa do spożycia. Albo wiercenie płytszych studni, które np. budujemy w Somalii. To w dużej mierze rozwiązuje wiele bardzo podstawowych problemów życiowych; daje dostęp do bezpiecznego ujęcia, które pozwala także na podlanie pola czy napojenie zwierząt gospodarskich. Wtedy chociażby mieszkańcy są w stanie sami sobie wyprodukować pożywienie - obsiać pola, potem zebrać plony. Czasami musimy im w tym trochę pomóc, np. dostarczając nasiona i prosty sprzęt rolniczy. Dzięki temu stają się bardziej samowystarczalni. Sudan Południowy jest naprawdę wielkim krajem, powierzchniowo zbliżonym do Francji, więc oczywiście nie do wszystkich udaje się dotrzeć. W rezultacie tysiące ludzi jest często zmuszonych, by opuszczać swoje domy i szukać wody i jedzenia gdzie indziej, co oznacza tułaczkę i często kończy się w obozach dla uchodźców wewnętrznych.

Jak wyglądają migracje z powodu braku wody i powodzi?
W przypadku Somalii ludzie często po prostu uciekają przed powodziami na tereny wyżej położone, tam, gdzie woda nie sięga. To nie jest idealne rozwiązanie, bo przecież tam już mieszkają inni ludzie, więc pojawia się problem z dzieleniem zasobów. Woda staje się towarem spornym, dochodzi do konfliktów.

Dużo jest takich wojen?
Raczej wciąż mówimy o konfliktach. W skali świata nie są niczym nowym i pewnie będą się zdarzały coraz częściej. Od 1950 roku toczyło się ich 37. Ale dostęp do bezpiecznego źródła wody pitnej coraz częściej będzie sprawą życia i śmierci. Są oczywiście różne pomysły i rozwiązania, by do takich sytuacji nie dopuszczać, w skali lokalnej bardzo ważne jest, żeby robić wszystko, co w naszej mocy, żeby tam, gdzie wody brakuje, budować kolejne studnie. Na poziomie wspólnot to jest naprawdę fenomenalna zmiana. Bo jak nie ma wody, to oczywiście nic nie powstrzyma ludzi przed przemieszczeniami. A z kolei ci, którym woda zalewa wszystko i odbiera szansę na przetrwanie, muszą wyruszyć w drogę, bo inaczej po prostu umrą z głodu. Tym bardziej że gleba długo w takich miejscach nie będzie rodzić niczego. Ludzie wtedy najczęściej wędrują na przedmieścia wielkich miast, gdzie jest szansa na przetrwanie.

Koczują na ulicach?
Większość trafia do obozów, miejsc, gdzie mogą znaleźć schronienie, jest względnie bezpiecznie, ale to przecież cały czas obóz, a ludzie tam naprawdę tęsknią za swoimi domami. Czasami trzeba przeczekać kilka miesięcy, pół roku, w zależności od sytuacji. Ci, którzy wracają do domów lub w miejsca, gdzie te domy stały, starają się odbudować dawne życie, bo jednak bycie na swoim skrawku ziemi, w miejscu, gdzie się urodziło, jest znacznie lepszą perspektywą niż mieszkanie w zatłoczonym obozie, co jest szczególnie ryzykowne w czasach pandemii.

Jest jakaś nadzieja?
Jakaś iskierka na pewno! Kiedy odwiedzałem jedną ze szkół w Sudanie Południowym, rozmawiałem z uczniami, podpytując ich trochę o to, jak oni widzą ze swojej perspektywy globalne ocieplenie klimatu, za które Sudan Południowy płaci przecież bardzo wysoką cenę. I bardzo niesprawiedliwą, bo kraj, nie przykładając się do problemu, ponosi konsekwencje za wybory konsumpcyjne wielkich gospodarek. Pytałem uczniów, czy są źli za to, jak ten świat jest urządzony, ale ich odpowiedź mnie zaskoczyła. Mówili, że no trudno, taka jest rzeczywistość, każdy jednak jest zobowiązany robić tyle, ile w jego mocy. Dlatego oni sadzą drzewa w okolicy po to, by w ten mikroskopijny, może nawet symboliczny sposób zmianom klimatycznym się przeciwstawiać. Więc jeśli oni mogą, to dlaczego nie każdy z nas niezależnie od sytuacji ekonomicznej i miejsca zamieszkania? Bardzo to była budująca postawa i w ogóle jestem przekonany, że szalenie istotne jest, żeby nie popadać w zgorzknienie. Codziennie jesteśmy bombardowani niepokojącymi doniesieniami, ale każdy z nas ma w rękach trochę mocy, żeby zmieniać świat na lepsze. Możemy dbać o własne otoczenie, o świat nam najbliższy, możemy też pomagać ludziom, którzy mieszkają bardzo daleko od nas.

Co możemy zrobić?
Zbieramy środki na dostęp do wody dla ludzi, którzy go krytycznie potrzebują. W Somalii koncentrujemy się na budowaniu płytkich studni albo dostarczaniu jej w beczkowozach. W Sudanie Południowym wiercimy ujęcia głębinowe, takie na wiele lat. Wszystkie środki, które zbierzemy, zostaną przeznaczone na dostęp do wody dla ludzi, którzy są w wielkiej potrzebie.

Możesz pomóc

Wesprzyj PAH i jej działania związane z dostępem do wody:
Poprzez stronę internetową: https://suchefakty.pah.org.pl
Wpłacając na konto PAH nr 02 2490 0005 0000 4600 8316 8772 z dopiskiem „WODA 2020”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski