Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Majka: Poszedłem na solo

Przemysław Franczak
Maciej Bodnar gratuluje Rafałowi Majce. Na trasie dużo mu pomagał
Maciej Bodnar gratuluje Rafałowi Majce. Na trasie dużo mu pomagał Fot. Andrzej Szkocki
Rozmowa. - Przeżegnałem się przed ostatnim zjazdem i chyba mi to dużo dało - mówi Rafał Majka

Był Pan w stanie zasnąć w sobotę?

Kiepsko z tym było. Może nie z emocji, bardziej ze zmęczenia. Reszta chłopaków też miała z tym problem. To dowód, że daliśmy z siebie wszystko. Za to głodny byłem jak nie wiem. Wstałem o czwartej rano i połknąłem tyle jajecznicy, że nigdy w życiu chyba tyle nie zjadłem.

Dotarło do Pana, że jest medalistą olimpijskim?

Tak, spokojnie. Teraz myślę już o powrocie do domu. Będę tam w poniedziałek i bardzo się z tego cieszę. A medal? Ładny. Ciężki, nawet bardzo.

Tak jak wyścig?

Uff, był naprawdę ciężki. Przed startem uwierzyłem, że może być dobrze, że nogi się kręcą. Pod górę dałem z siebie wszystko, było chyba widać, że dotrzymywałem kroku najlepszym. Z Michałem (Kwiatkowskim) zrobiliśmy bardzo dobrą akcję, gdy zaczekał na mnie na górze. Ze zjazdu szła taka torpeda, że nawet nie wiem, jak zjeżdżałem. Nawet gdy Nibali położył się z Henau, to ja ledwo co wyhamowałem. Sam przecież też mogłem się tam wyłożyć. Takie jednak jest kolarstwo. Czasem się łapie kapcia pięćset merów przed metą i przegrywa się wyścig. Ktoś może powiedzieć, że nie zdobyłem złota, ale to moje pierwsze igrzyska, brązowy medal, ja jestem naprawdę szczęśliwy.

Upadki Nibalego i Henau. Co tam się stało?

Jechaliśmy 80 kilometrów na godzinę, był zakręt w lewo, chłopaków wyniosło. Ja wyhamowałem, widziałem tylko rowery przede mną, jeden chyba nawet przeskoczyłem. Patrzę: jestem sam, więc muszę jechać.

Co Pan myślał, gdy pędził sam do mety?

Były myśli, że jadę po złoto. Ale ci, którzy jechali z tyłu są mocniejsi ode mnie na płaskim. Był czołowy wiatr od oceanu, gdyby trasa była dwa kilometry krótsza to może złoto by było (śmiech). Ale i tak jestem szczęśliwy. Pierwsze igrzyska, zdobyć medal w naszej konkurencji, w której startują najlepsi zawodnicy na świecie, to jest coś. Było tak, jak powiedziałem przed startem, że nie jadę się przejechać, jadę walczyć. Jako reprezentacja Polski też pokazaliśmy, że się liczymy.

A co sobie Pan pomyślał, gdy na ostatnich kilometrach zobaczył Pan, że rywale się zbliżają?

Teraz nie ma co lamentować i się nad tym zastanawiać. Jestem szczęśliwy, że mam brązowy medal. Jak ja bym leżał w tej kraksie, to go by nie było. Przed tym ostatnim zjazdem przeżegnałem się i chyba mi to dużo dało. Ominąłem tę kraksę i szedłem na solo. Było ciężko, łapały mnie skurcze. Pojechałem nie na sto, ale na sto dziesięć procent. Nawet było widać, że kiedy wjechałem na metę i złapała mnie polska telewizja, to zacząłem mówić po angielsku. Byłem wykończony.

Mądrze rozegraliście ten wyścig jako drużyna.

Nasza reprezentacja była nastawiona na to, że możemy walczyć. Taktyka była dobrze ułożona, wszyscy jechali na mnie. Gdy Michał był w odjeździe, to Maciek Bodnar i Michał Gołaś pilnowali, żebym ja nie brał na siebie żadnego obciążenia, żadnego wiatru i to się udało. Jeżeli ja dojadę do gór bez żadnego wysiłku, stresu, defektu, to wszystko się udaje, a po górach potrafię jeździć. Zaryzykowaliśmy, ja i Michał, bo poszedł atak ze zjazdu. Michał ciągnął ładnie. Był full gaz.

To Pana największy sukces?

Kiedyś będę chciał wygrać Tour de France, jeśli będę miał taką drużynę, która będzie na mnie pracowała. Jaką? Tego nie mogę jeszcze powiedzieć. Sezon się nie skończył, czekają mnie jeszcze wyścigi. O dłuższym wypoczynku nie ma mowy. Ale trochę nacieszę się tym medalem. Zasługuję na niego, jestem teraz szczęśliwy.

Świętowanie było huczne?

Nie świętowaliśmy tak naprawdę. Gratulacje były, ale chłopaki mają przed sobą jeszcze czasówkę. Jesteśmy zawodowcami, musimy być czujni. Przede mną następne starty, choć naprawdę mam ich w tym roku bardzo dużo. Nie chcę jednak skończyć sezonu za wcześnie, żeby w następnym się nie męczyć. Muszę mieć odpalony motor, żeby działał cały czas na wysokich obrotach. Widać, że jak zacząłem od Giro, to skończyłem na igrzyskach. Nie jest źle.

Migawki telewizyjne z ostatnich metrów wyścigu Pan oglądał?

Nigdy nie oglądam swoich wywiadów i powtórek startów. Zawsze analizuję wszystko z trenerem i on wie, jakie błędy popełniam, jak powinienem jechać. W sobotę miałem czekać do ostatniej chwili, nie szarpać się na wcześniejszych rundach, tylko wyczekać na moment, gdy ruszą najlepsi. I tam było.

Decydujący moment?

20 km do mety, na ostatnim podjeździe. Zostało nas mało. A ja mogę powiedzieć, że po górach umiem jeździć, kocham jeździć, w górach się wychowałem.

Medal z dedykacją?

Tak, dedykuję go mojej żonie, tacie, mamie, całej rodzinie i trenerowi Zbigniewowi Klękowi za to, że mnie wychował jako kolarza.

Z trenerem już Pan rozmawiał?

Tak, zawsze z nim rozmawiam. To on wsadził mnie na rower i dostrzegł, że coś ze mnie będzie. Za to mu dziękuję, tak naprawdę z tego mogę teraz żyć i spełniać marzenia.

Jakaś rada dla dzieciaków, które chcą iść w Pana ślady?

To jest ciężki sport. Jesteś non stop poza domem. Ale trafiłem jak w totolotka z kolarstwem. To jest chyba mój dar od Boga, że potrafię wykorzystać te siły, które mi dał. A rada? Niech biorą przykład z innych tak, jak ja brałem. Teraz na pewno mają się na kim wzorować, cała nasza kadra jest mocna. Trzeba też uwierzyć w swoje możliwości. Ja kiedyś marzyłem o medalu olimpijskim, o wygrywaniu etapów na Tour de France. Teraz został jeszcze jeden cel, wygrać jakiś wielki tour i już mogę kończyć karierę (śmiech).

W poniedziałek ląduje Pan w Warszawie. Spodziewa się Pan fety?

Potem lecę do Krakowa, w stolicy wyjdę tylko do kibiców.

Do dziennikarzy wyjechał Pan na rowerze. Medalista olimpijski nie ma taryfy ulgowej?

To nie jest tak, że kolarz odpoczywa w hotelu i nic nie robi. Nogi bolą, a na to najlepszy jest wysiłek. Mamy lekki trening, może staniemy gdzieś na kawę. W nagrodę. Wszyscy razem spisaliśmy się na szóstkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski