Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Simonides. Podziwiali go król i premier

Jerzy Filipiuk
Krakowianin prezentuje efektowny styl walki także podczas pokazów
Krakowianin prezentuje efektowny styl walki także podczas pokazów Fot. archiwum Rafała Simonidesa
Sylwetka. Krakowianin RAFAŁ SIMONIDES jest nie tylko legendą muaythai, ale i propagatorem boksu tajskiego oraz jego ojczyzny Tajlandii.

To jedna z najbarwniejszych postaci w polskim światku sportów i sztuk walki. Jest byłym świetnym zawodnikiem, a od niespełna 3 lat trenerem reprezentacji.

Zawodnik

Jak większość dzieciaków, ganiał za piłką, grał nawet w Wawelu i Zwierzynieckim. Był lewoskrzydłowym. Sporty walki zaczął uprawiać w wieku 13 lat. Najpierw trenował kung fu. Ćwiczył w klubie u Piotra Ochniowskiego, a także w domu, często biegał wokół Błoń i Kopca Kościuszki. Pierwszą oficjalną walkę stoczył po trzech latach.

- Miałem 16 lat, a walczyłem z ponad 20-letnim studentem. Czyli chłopak kontra mężczyzna. Rywal wypychał mnie z maty. Przegrałem, złamałem palce u nogi, ale zaproszony na walkę mistrz z __Chin powiedział mi, że będę championem - wspomina Simonides. W 2000 roku w Warszawie został mistrzem Polski wushu w sanshou w kat. do 60 kg. To był jego pierwszy duży sukces sportowy.

Jeszcze gdy trenował kung fu, zainteresował się muaythai, które w Polsce dopiero raczkowało. Wyszukiwał o nim informacji, oglądał filmy z walk. Trafił do Raczadamu Kraków, w którym trenerem był Rafał Szlachta. Zaczął próbować swoich sił, występując w kraju i na Słowacji. Kilka razy został mistrzem Polski. Kilka lat walczył w kat. do 57 kg, potem w kat. do 60 kg.

Wojownik

W czasie kariery zasłynął jako wielki wojownik, który nigdy się nie poddaje. Walczył i z rywalami, i z przeciwnościami losu.

W 2007 roku podczas meczu we Wrocławiu Polska - Białoruś bił się z mistrzem kraju ekipy gości. Było 3:3, decydujący pojedynek. Podczas zwarcia wypadł mu bark ze stawu. Ku zdziwieniu wszystkich, samodzielnie go nastawił i mimo ogromnego bólu nadal walczył. Atakował, zadawał ciosy i... wygrał. Stał się bohaterem, trafił na łamy gazet. Ale potem został sam. Chodził od lekarza do lekarza. Gdy w końcu znalazł fachowców, usłyszał, że konieczna jest operacja. Żeby mieć na nią pieniądze stoczył pojedynek z Holendrem (-_ Walczyłem jedną ręką - _mówi). Pomógł mu też Szlachta. Kosztowana była rehabilitacja, ale wsparła go firma Sandbud.

Przerwa w jego karierze zawodniczej trwała aż dwa lata. Lekarze nie dawali mu nadziei, że odzyska dawną formę. Ale wrócił na ring i znowu zachwycał swymi umiejętnościami i walecznością. Pomógł mu w tym rehabilitant Grzegorz Urbański, który zaopiekował się nim dwa lata po operacji i stał w narożniku podczas walk w Europie. - Do dziś moja prawa ręka nie jest w __pełni sprawna - zdradza.

Debiutant

Jest pierwszym Polakiem, który walczył w Bangkoku podczas gal zorganizowanych z okazji urodzin królowej (Sirikit) i króla (Bhumibola Adulyadeja) Tajlandii. By dostąpić tego zaszczytu, przeszedł mordercze treningi i kilkumiesięczne eliminacje.

Przed Pałacem Królewskim zadebiutował 12 sierpnia 2006 roku. Jego starcie z zawodnikiem z Nowej Zelandii zostało uznane za najlepszą walkę gali. „Simi” przegrał, ale popisał się wieloma technikami, m.in. z użyciem łokcia, w wyniku których lekarz musiał założyć aż 23 szwy na twarzy jego przeciwnika.

Jeszcze bardziej prestiżowy występ zaliczył 5 grudnia 2006 roku podczas gali zorganizowanej z okazji urodzin panującego od 1946 roku króla Tajlandii. Gala transmitowana była przez główną stację telewizyjną i oglądana przez miliony Tajów.

Wystąpił na placu defiladowym Sa Nam Luan przy królewskim kompleksie pałacowym przed aż 150-tysięczną publicznością. Stoczył widowiskową, emocjonującą walkę z Tajem. Mimo porażki zebrał wiele pozytywnych opinii. Stał się rozpoznawalnym zawodnikiem, zaczął otrzymywać zaproszenia na gale w różnych częściach świata.

Prekursor

Jako pierwszy Polak stoczył też pojedynek według pradawnych zasad walk - muayboran, które do dziś toczone są w Tajlandii, Kambodży i Laosie. Walka trwa trzy rundy, można ją wygrać tylko przez KO. Nie używa się rękawic. Dłonie zawodników są owinięte specjalnymi sznurami kaad chuek, co powoduje większe obrażenia u przeciwnika.

Podczas gali „The King of the King”, która odbyła się 8 marca 2010 roku Simonides walczył z Tajem. W I rundzie otrzymał silne uderzenie w nos, po którym mocno krwawił. Mimo to bez przerwy atakował rywala. W II i III rundzie miał przewagę, ale nie zdołał znokautować Taja, dlatego pojedynek zakończył się remisem. Kibicom podobało się żywiołowe i obfitujące w dynamiczne akcje starcie. Polak zebrał po nim wiele gratulacji.

-_ Przed walką miałem wypalane żyłki, żeby nos mi nie krwawił. A mimo to po ciosie rywala krew mi leciała i nie dało się jej zatamować. Walka nie było może trudna, ale inna niż poprzednie. Ze względu na jej specyfikę, towarzyszył mi dodatkowy stres - _zaznacza Simonides.

Trener

W 2008 roku, gdy leczył uraz barku, był trenerem reprezentacji. Podczas mistrzostw świata w Busan (Korea Płd.) jego podopieczni zdobyli 7 medali. Potem powrócił na ring w roli zawodnika. W grudniu 2013 roku znów został trenerem kadry (seniorów i juniorów), prowadząc ją do sukcesów w MŚ i ME. Przez pewien czas był trenerem w Raczadamie Kraków. W 2014 roku założył w stolicy Akademię Walki Muaythai Kingdom.

Jeszcze jako zawodnik i potem trener poprowadził kilkadziesiąt seminariów (m.in. w szkołach), ucząc boksu tajskiego i - jako ambasador akcji „Muaythai przeciwko narkotykom” - propagując wśród młodzieży sportowy tryb życia, uświadamiając jej, jakie zagrożenia niesie za sobą korzystanie z różnego rodzaju używek.

- Przekonuję, że muaythai, często postrzegane jako brutalny sport, to coś więcej niż tylko walka. To także honor, fair play, szlachetna postawa, szacunek dla trenera i rywala - mówi.

Muaythai uczy m.in. Monikę Walsh, miss mężatek w Irlandii i finalistkę brytyjskiego Top Model. Wspiera też Polkę w akcji „Stop przemocy wobec kobiet”.

Podróżnik

Najczęściej występował w Azji. Walczył w Tajlandii, Kambodży, Chinach (w tym w Hongkongu) i Singapurze. Jeden pojedynek stoczył w Australii. W Europie bił się w Polsce, na Słowacji, w Niemczech, Francji, Irlandii i Włoszech. Jego występ w Bavet oglądał w telewizji premier Kambodży Hun Sen, który zadzwonił do będących na widowni przedstawicieli rządu i kazał wypłacić mu premię za walkę.

- Lubię jeździć po świecie, poznawać nowe zakątki. Nie potrafię długo usiedzieć w __jednym miejscu, uwielbiam zmiany - podkreśla. Lubi też zwierzęta, dlatego w swej fotograficznej kolekcji ma fotki m.in. ze słoniem, wężem, tygrysem i krokodylem.

W Tajlandii spędził w sumie 4 lata. Efektem tego był jego autorski program podróżniczy w 2014 roku pt. „Pokochaj Tajlandię”. W 4 odcinkach zaprasza na szlaki turystyczne tego kraju, opowiada jego atrakcjach, zwyczajach. Zdradza ciekawostki (np. jak dokonać zakupów, nie wysiadając z... łódki), pokazuje nietypowe wydarzenia (np. mecz futbolu w wykonaniu słoni) oraz ujawnia, skąd się wzięła seksturystyka w Tajlandii, ile kosztuje zmiana płci i kto to są ladyboys. Fachowy komentarz przeplata śmiesznymi scenkami.

- Będzie osiem odcinków. W kolejnych opowiem miedzy innymi o tajskiej kuchni i masażu - mówi „Simi”, który gościł też w klubach podróżniczych, prezentując projekcje „Z Simonidesem przez Tajlandię”.

Aktor

Wiosną 2011 rok wraz z mistrzem Polski w kat. do 71 kg Bartłomiejem Judą wzięli udział w castingu do sztuki „Wejście Smoka. Trailer”. Wykonali układ do pojedynku i odegrali scenkę, w której nauczyciel uczy walki swego ucznia. Zostali zaangażowani do oryginalnego projektu.

22 września 2011 roku odbyła się premiera przedstawienia na deskach Teatru Łaźnia Nowa w Nowej Hucie. Grany przez kilka lat spektakl, był utrzymany w konwencji pastiszu. Cieszył się dużym zainteresowaniem w Krakowie i innych miastach. Pokazany był też w Oberhausen. Przedstawienie, nawiązujące do filmu „Wejście Smoka”, osnute było wokół historii mistrza sztuk walki, Bruce’a Lee, w którego postać wcielił się Jan Peszek. Brali w nim też udział m.in. jego syn Błażej (jako Brandon Lee - syn Bruce’a), Zygmunt Józefowicz i Tymon Tymański.

„Simi” był choreografem walk muaythai - i występował na scenie (razem z Judą). W przedstawieniu prezentowane były i inne sztuki walki: aikido, kung fu/wushu i jet kune do.

- Mam pomysł na film fabularny o sztukach walki. Chciałbym go zrealizować w ciągu trzech lat. I oczywiście wystąpić w nim - nie kryje krakowianin.

Showman

Krakowianin dobrze się czuje nie tylko na ringu i scenie. Także przed kamerą telewizyjną.

W 2012 roku wziął udział w programie TVN „Ugotowani”. O 5 tys. zł rywalizował z mistrzynią kominiarstwa i właścicielką firmy budującej domy z bali, z porucznik z jednostki desantowo-szturmowej oraz z fizykiem.

- Każdy miał przygotować kolację. Ja opowiadałem także o kulturze Tajlandii, zaprezentowałem elementy muaythai. Każdy oddawał głosy na innych uczestników programu. Ja dawałem im wysokie noty. No i __nie wygrałem - śmieje się „Simi”.

W 2013 roku był gościem programu Dzień Dobry TVN wraz z Martyną Wojciechowską, która jeden z odcinków programu „Kobieta na krańcu świata” poświęciła 14-letniej zawodniczce boksu tajskiego Aom.

W ubiegłym roku wystąpił w programie reality show w Tajlandii. Każdy dobrał kogoś do pomocy. Simonides - Przemysława Celińskiego, grafika jego podróżniczego programu, Białorusin - narzeczoną, Singapurczyk - kolegę. Uczyli się pracy na farmie, tańca, masażu, muaythai, układania kwiatów itp.

- Zająłem pierwsze miejsce w głosowaniu widzów. W __nagrodę dostałem maskę wielkości... połowy mojej osoby - mówi.

Kawaler

34-latek nadal jest kawalerem, choć przez kilka lat spotykał się z Angeliką. Nieraz ją mile zaskakiwał. Chyba najbardziej w 2011 roku podczas finałowej gali międzynarodowych MP. W hali Bronowianki pokonał Słowaka Tomasa Tadlanka. W przerwie między pierwszą a drugą rundą nieoczekiwanie zszedł z ringu i... wręczył róże Angelice, która siedziała w pierwszym rzędzie.

- Dostałem upomnienie od sędziego, ale warto było. Chciałem wręczyć róże tej jedynej - wyjaśniał swoje zachowanie.

W 2014 roku w Krakowie, na zakończenie gali ME stoczył pierwszą w naszym kraju walkę muayboran. W II rundzie znokautował Taja Tawatchaia Budsadee. To był jego ostatni pojedynek w karierze. Tuż po nim... oświadczył się w ringu swej wybrance. Usłyszał „tak”, a oboje gromkie brawa od publiczności.

Niestety, pochłonięty wieloma obowiązkami i zajęty ciągłymi wyjazdam, zwlekał z zaręczynami i w ubiegłym roku rozstał się ze stewardesą w Wizz Air.

- Moja miłością pozostało muaythai, a obok niego Tajlandia, moja druga ojczyzna - zapewnia „Simi”. I dodaje: - Angelikę i muaythai będę kochał zawsze. Żałuję, że nie udało mi się pogodzić tych dwóch miłości.

Najważniejsze międzynarodowe sukcesy w muaythai

2003 - brązowy medal mistrzostw świata IFMA w Ałmatach (Kazachstan)
2004 - brązowy medal mistrzostw świata IFMA w Bangkoku (Tajlandia)
2006 - interkontynentalne mistrzostwo świata WMC w na wyspie Koh Samui (Tajlandia) oraz Puchar Europy w Singen (Niemcy)
2011 - brązowy medal Pucharu Europy w Dreźnie (Niemcy)
2013 - interkontynentalne mistrzostwo świata WMC w Ustroniu Śląskim oraz mistrzostwo WMC Diamond w Idar-Oberstein (Niemcy)

Bilans walk: amatorskich: 39 zwycięstw, 6 porażek; zawodowych: 42 zwycięstwa, 9 porażek. Ponadto w muayboran: 1 zwycięstwo, 1 remis.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski