Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rajdy terenowe. Słony smak zwycięstwa

Marek Długopolski
Chilijczyk Ignacio Casale, zwycięzca Atacama Rally i Rafał Sonik - zdobywca czwartego Pucharu Świata
Chilijczyk Ignacio Casale, zwycięzca Atacama Rally i Rafał Sonik - zdobywca czwartego Pucharu Świata fot. archiwum Rafała Sonika
Rafał Sonik w Chile przypieczętował zdobycie czwartego Pucharu Świata. W styczniu wygrał Dakar, najtrudniejszy rajd świata - to więc najlepszy sezon krakowianina.

- Mamy to! - tylko tyle Rafał Sonik zdołał wykrzyczeć na mecie ostatniego odcinka Atacama Rally, piątej rundy quadowego Pucharu Świata FIM. Wysoko uniesiona ręka, palce w kształcie "V" i uśmiech radości na umorusanej twarzy mówiły wszystko. - Oto mistrz świata - komplementował krakowianina zwycięzca rajdu Chilijczyk Ignacio Casale. Choć Sonik metę minął jako drugi, już może cieszyć się ze zdobycia kolejnego cennego trofeum.

- Jestem szczęśliwy nie tylko z tego, że zdobyłem trzy z rzędu i cztery w karierze Puchary Świata, ale głównie z powodu dojechania do mety wszystkich rajdów, w których startowałem od początku 2012 roku. To jest prawdziwy powód do radości- podkreślił SuperSonik. Rajd Maroka, ostatnia runda Pucharu Świata, będzie więc tylko formalnością? - Nie. To niesłychanie ważny element przygotowań do Dakaru 2016 - mówi.

Dlaczego przedsiębiorca i filantrop z Krakowa "tłucze się" po najgorszych dziurach świata? - Dzięki temu poznałem swoje słabe i mocne strony, zarówno fizyczne jak i psychiczne. Nauczyłem się, że czasem trzeba odpuścić, dać sobie chwilę luzu, by wygrać - wyznaje. - Mogłem zwyciężyć zarówno w Abu Zabi, jak i Egipcie, ale ulegając Mohamedowi Abu-Issie bardzo dużo się nauczyłem - zapewnia.

Kapcie na Atakamie
- W Chile jestem po to, aby wygrać wojnę. Ignacio Casale jest zaś tu, by wygrać bitwę - tak przed rajdem swoją sytuację określił Sonik.

Wiedział już wtedy, że na starcie zabraknie jego najgroźniejszego rywala - Katarczyka Mohameda Abu-Issy. A Chilijczyk, zwycięzca Dakaru 2014, nie liczył się w walce o mistrzostwo świata. - Jedziemy w dwóch zupełnie innych stawkach. Ja nie rywalizuję bezpośrednio z nim, tylko ze swoimi słabościami i niedoskonałościami - nie ukrywał Sonik.

Atakamę już znał. To tu przecież wygrał dwa etapy decydujące o zwycięstwie w tegorocznym Dakarze. Czy najbardziej nieprzyjazne ludziom miejsce świata czymś go zaskoczyło? - To niebywałe, ale na pustyni jest teraz bardzo chłodno. Do tej pory Atakama była dla mnie piekłem - opowiadał. Była także miejscem, na którym złapał "wszystkie możliwe kapcie". - Powietrze uszło mi już z przednich i tylnych kół, z prawej i lewej strony. Bez powietrza przejechałem nie 100, czy 200, ale nawet 500 km - opowiadał.

Bez nerwów
Sonik rozpoczął bardzo spokojnie. Na prologu, wytyczonym na szutrowej drodze wokół jeziora Laguna Sausalito w Vina del Mar, był drugi. Wyprzedził go tylko Urugwajczyk.

- Quad Mauro Almeidy ma taki sam silnik jak mój. By dostrzec między nami różnicę, wystarczy na nas spojrzeć. On waży o 40 kg mniej, a to na sprinterskiej trasie daje mu znaczną przewagę. Straciłem bardzo niewiele, a to należy uznać za doskonałą sytuację przed kolejnym etapem - mówił zadowolony. Trzeci był Casale.

Za ścięcie szykany jego rywale zostali ukarani dopisaniem 15 sekund do czasu. Sonik objął więc prowadzenie.

- Było krótko, ale bardzo intensywnie. Do tego grząsko i zdradliwie - tak o pierwszym etapie mówił zawodnik Orlen Team. Miało być 200 km, a rajdowcy przejechali 30 km. Dlaczego? Bo deszcze zniszczyły trasę.

Tym razem najszybszy był Casale. Sonika wyprzedził o blisko cztery minuty. - Chilijczyk regularnie tutaj trenuje. Wie, gdzie można jechać bardzo szybko, a gdzie trzeba zwolnić. Zna ten teren jak własną kieszeń - przypomniał krakowianin. I od razu dodał: - Moim celem jest Puchar Świata, a nie wygrana w rajdzie. Jadę spokojnie, nie napalam się.

Mimo tych zapewnień na Atakamie, a więc w jednym z najgroźniejszych miejsc świata, był pierwszy. - Jechałem swoim tempem, nie szalałem - zapewnił. Nie ukrywał również, że z powodu bałaganu z roadbookami i oznaczeniem trasy może otrzymać karę czasową za zbyt szybką jazdę w strefie ograniczenia prędkości. - Czekam na decyzję sędziów - mówił.

Podkreślił też, że był to najpiękniejszy odcinek jaki kiedykolwiek przejechał po Atakamie. Dlaczego? - Były takie momenty, choć to przecież wydawałoby się martwa pustynia, że mknęliśmy przez morze kwiatów. Malownicze, barwne kobierce wyścielały dna wielu dolin - opowiadał zauroczony kwitnącą pustynią.

Jazda na kropelce
- Cieszę się, że jestem na mecie. To była wyższa szkoła nawigacji - tak Sonik scharakteryzował trzeci etap. Był drugi.

Co takiego się na nim działo? - Organizatorzy rajdu odległości wyliczyli na podstawie "Google Earth". Oznacza to, że oes liczy np. 236 km, przy założeniu jednak, że został wyznaczony na płaskim terenie. Gdy pokonujemy wzniesienia i doliny wydłuża się dystans, a tym samym - co jakiś czas - trzeba przekalibrować system nawigacyjny. Czasem na punkcie kontrolnym różnica wynosiła nawet dwa kilometry! To bardzo utrudniało nawigację i czyni z niej sztukę, żeby nie powiedzieć magię - opowiadał.

Niewiele też brakowało, aby stanął na etapie z powodu braku paliwa. - Ostatnie 150 km musiałem jechać "na kropelce". W pewnym momencie zorientowałem się, że mam zbyt duże spalanie i nie dojadę do mety. W przeciwieństwie do doświadczonych, miejscowych zawodników, ruszyłem z tankowania mając 45 litrów paliwa. O pięć za mało - nie ukrywał.

Podczas następnego etapu zatankował już do pełna. - Quad w takim terenie może palić nawet 20 litrów na "setkę" - podkreślił. Jechał pewnie, spokojnie i właściwie bezbłędnie. Choć wyprzedził Chilijczyka o ponad dwie minuty, nadal był drugi.- Na niektórych fragmentach pędziliśmy 130 km/godz. To była czysta przyjemność, ale również satysfakcja, bo w tym terenie liczyły się umiejętności - opowiadał zadowolony.

Przed nim był już tylko etap do La Sereny. - Pojadę spokojnie, by wszystkiego nie stracić - zapewnił. I tak też zrobił. Metę minął jako drugi, tuż za Casale. W klasyfikacji generalnej stracił do Chilijczyka ponad 13 minut.

- Na ostatnim etapie było zimno, otaczała nas mgła, a sól zalepiała gogle. Musiałem je ściągnąć w połowie odcinka, żeby cokolwiek widzieć. Na mecie w sekundzie się wychłodziłem i całą dojazdówkę szczękałem zębami - tak o ostatnich chwilach rajdu mówił Sonik.

- Gdy jechałem wzdłuż oceanu, wiał zachodni wiatr. Niósł z sobą słoną wilgoć. Taki jest smak zwycięstwa - zapewnia zdobywca czwartego już Pucharu Świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski