Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rakowice: tysiące fascynujących historii

Rozmawiała Małgorzata Mrowiec
Wielki pomnik historii Polski i dzieło sztuki
Wielki pomnik historii Polski i dzieło sztuki fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa. Cmentarz jest przepięknym muzeum małej architektury, rzeźby i rzemiosła artystycznego. Warto też na niego spojrzeć jak na wielki pomnik historii Polski - mówi Karolina Grodziska.

- Ile w Polsce i Europie jest tak niezwykłych cmentarzy jak Rakowicki?

- Jeśli chodzi o Polskę, a raczej ziemie dawnej Rzeczpospolitej, to cmentarz Rakowicki jest jedną z czterech tak wspaniałych nekropolii. Obok niego są to: Powązki w Warszawie, Łyczaków we Lwowie i Rossa w Wilnie. A w Europie można go porównywać z takimi nekropoliami jak Pere Lachaise w Paryżu czy Zentralfriedhof w Wiedniu.

- Kiedy dostrzeżono jego wyjątkowość?

- Pierwszy był dziennikarz Antoni Kostecki, który już w latach 60. XIX wieku chciał napisać monografię cmentarza. Zamierzał m.in. spisać wszystkie osoby pochowane na cmentarzu, których mogło wtedy być dobrych kilkadziesiąt tysięcy. Wynajął rysownika, który wykonał ok. 50 rysunków najbardziej atrakcyjnych - ze względu na formę, jak i na osoby tam pochowane - grobowców. Zaczął gromadzić inskrypcje nagrobne i zebrał ich około 800. Ten człowiek wymyślił temat pracy, którą dzisiaj wykonywałby kilkuosobowy zespół. Zamierzenie było mało realne. Ostatecznie opublikował tylko parostronicowy artykuł z planikiem. Ale, co ważne, Kostecki odpisał inskrypcję nagrobną dotyczącą pierwszej pochowanej na cmentarzu osoby.

Cmentarz Rakowicki wcale nie leży w Rakowicach. Założono go na gruntach należących do karmelitów bosych we wsi Prądnik Czerwony

- Kto to był?

- Apolonia z Lubowieckich Bursikowa. Miała 18 lat, była już mężatką, bezdzietną. Zmarła na gruźlicę 15 stycznia 1803 r. Jej inskrypcja nagrobna, którą odnotował Kostecki (a dobrze, że to zrobił, bo tablica wkrótce potem zniszczała) i data jej śmierci wyznacza początek funkcjonowania cmentarza Rakowickiego. W źródłach nie zachowała się bowiem żadna informacja o jego otwarciu lub poświęceniu. Ta inskrypcja zaczynała się słowami: „Pod śmiertelnym głazem, który ją okrywa, z Lubowieckich Bursika żona spoczywa”.

- Jej grobu już nie ma?

- Nie ma i nie wiadomo, gdzie się znajdował. Natomiast w 2003 r., na 200-lecie cmentarza odtworzono jej inskrypcję na tablicy z marmuru dębnickiego, jaki 200 lat temu był surowcem bardzo modnym i często wykorzystywanym. Tę tablicę można oglądać tuż przy bramie głównej.

- Jak zareagowali krakowianie, gdy ponad 200 lat temu Austriacy założyli cmentarz Rakowicki?

- Byli bardzo niezadowoleni, bo znajdował się w dużej odległości od miasta. Kraków wtedy kończył się na murach miejskich. Kondukt z kościoła Mariackiego wychodził teraz z miasta koło Barbakanu, potem szedł obecnymi ulicami Basztową, Lubicz, następnie Rakowicką - ale to nie były utwardzone ulice. Nie było jeszcze dworca kolejowego ani wiaduktu, a tylko podmiejska zabudowa. Taki pogrzeb oznaczał spory dystans, przy złej pogodzie szło się po błocie albo trzeba było opłacić dorożkę. Kosztowne było przewiezienie zmarłego na cmentarz, stąd np. pamiętnikarska notatka o tym, jak to na karawan wiozący trumnę dołożono po drodze jeszcze trumienkę dziecka, którego rodziców nie stać było na zapłacenie za powóz.

- Wcześniej cmentarze funkcjonowały tylko w obrębie miasta, bezpośrednio przy kościołach.

- Dlatego krakowianie byli też niezadowoleni z powodu zmiany tego kilkusetletniego obyczaju. Dotąd istniało poczucie, że świętości znajdujące się w kościele w jakimś sensie rozciągają się też na cmentarz w cieniu jego murów. A tu nagle cmentarz znalazł się w szczerym polu.

- Jego powstanie było dużym zaskoczeniem?

- Nie można powiedzieć, że krakowianie byli na to zupełnie nieprzygotowani. Uczeni co najmniej od ćwierćwiecza alarmowali, jak niezdrowy jest obyczaj chowania ludzi w kryptach w kościołach, gdzie odbywały się przecież nabożeństwa, a także na cmentarzach przykościelnych, które były za małe. Groby były na nich przekopywane nie co 20 lat, tylko z konieczności znacznie częściej i używane ponownie. Kości wydobywano i składano w kostnicy. Z kolei o przepełnionych podziemiach kościołów zachowały się teksty źródłowe opisujące, że wyziewy z krypt były straszliwe, ludzie w kościele mdleli. To zagrożenie sanitarne dostrzegł cesarz Austrii Józef II i to on nakazał zaprzestanie pochówków na cmentarzach przykościelnych oraz założenie nowych poza obrębem miast i wsi. Jego rozporządzenie obowiązywało również na terenie zaboru austriackiego.

- Cmentarz Rakowicki wcale nie znajduje się w Rakowicach.

- Nie. Został założony na gruntach wsi Prądnik Czerwony, na terenach należących do karmelitów bosych, które zostały skonfiskowane przez władze austriackie. Natomiast droga, którą się dochodziło do cmentarza, nazywała się Rakowicka (tak jak dzisiejsza ulica), dlatego że prowadziła do położonej dalej wsi Rakowice. I stąd nazwa.

- Jak nekropolia wyglądała w początkowych latach?

- Była ponad 10 razy mniejsza. I na początku było bardzo ubogo. Dość powiedzieć, że cmentarz był czynny od stycznia 1803 r., a murowana, znana nam obecnie kaplica została poświęcona i oddana do użytku dopiero w roku 1862. Wcześniej przez jakiś czas istniała tylko niewielka drewniana kaplica, a współcześni nazywali ją „paskudną budą, która cierpianą być nie powinna”. W 1807 r. pojawiła się studnia, był także krzyż - to na początek wszystko. Ten pierwszy cmentarz był otoczony jedynie parkanem. Mur natomiast wznoszono sukcesywnie, a wykorzystywano do tego cegłę i kamień pochodzące z rozbieranych kościołów w centrum, w tym kościoła Wszystkich Świętych. To dlatego w murze cmentarza można zobaczyć cegły gotyckie.

- To cmentarz miejski, więc mogły być na nim chowane osoby różnych wyznań. Miały wyznaczone osobne kwatery?

- Nie. Przez krótki czas było wydzielone osobne miejsce dla pochówków samobójców, ale szybko zostało zagospodarowane, częściowo pod budowę obecnego budynku administracji. Zasadniczo, ponieważ był to cmentarz miejski, Kościół nie mógł odmawiać tutaj prawa spoczynku. Powszechnie znaną osobą, która popełniła samobójstwo i leży na cmentarzu Rakowickim, jest Michał Bałucki, komediopisarz. Spoczywa w grobowcu Śliwińskich, rodziny swojej drugiej żony. Samobójczynią była również poetka i feministka Marcelina Kulikowska. W 1910 roku, mając 38 lat, strzeliła sobie w serce. Również w tym roku odebrała sobie życie Faustyna Morzycka, pisarka i działaczka patriotyczna, pierwowzór bohaterki Siłaczki Żeromskiego.

- Jakie są dzieje Alei Zasłużonych na Rakowicach?
Główna aleja cmentarza, która nigdy nie była oficjalnie traktowana jako aleja zasłużonych, z czasem nabrała takiego charakteru. Tam został pochowany Matejko, za jego grobowcem jest grób lekarza i działacza społecznego prof. Macieja Jakubowskiego (to pierwszy organizator kolonii leczniczych dla dzieci w Rabce), przy tej alei znajdują się groby rodziny Kossaków, Heleny Modrzejewskiej czy Ignacego Daszyńskiego.

Natomiast w latach 50. XX w. założono kwaterę zasłużonych, gdzie chowano postacie zasłużone dla nowej władzy - np. działacza socjalistycznego Bolesława Drobnera. Ale spoczęli w niej także uczeni i artyści niekoniecznie należący do PZPR, jak znakomity geolog Walery Goetel, Rudolf Weigl ( twórca szczepionki przeciw tyfusowi) czy aktorzy Iwo Gall i Antoni Fertner. Przedłużeniem tej kwatery jest współczesna Aleja Zasłużonych, która faktycznie obrazuje dokonania spoczywających tam osób. Tu leżą Piotr Skrzynecki, Marek Grechuta, aktorka Barbara Kwiatkowska-Lass, Janusz Kurtyka, malarz Jerzy Nowosielski.

- Tu trafimy bez trudu, odwiedziny obowiązkowe. A czego warto osobno poszukać?

- Dla mnie bardzo interesujące jest patrzenie na cmentarz Rakowicki poprzez pryzmat tysięcy fascynujących ludzkich historii. Warto też na niego spojrzeć jak na wielki pomnik historii Polski i dzieło sztuki. Wpisany do rejestru zabytków w 1976 r., jest przepięknym muzeum małej architektury, rzeźby i rzemiosła artystycznego. Z ciekawostek na cmentarzu można odnaleźć około dziesięciu piramid, a także jednego sfinksa. Znajduje się on na grobowcu rodziny Talowskich, zaprojektowanym przez wybitnego krakowskiego architekta Teodora Talowskiego, który też tam spoczywa. A z boku warto odszukać małą, niepozorną tabliczkę, która dotyczy również pochowanego w tym grobowcu jego zięcia, inżyniera i sportsmena (był prezesem „Wisły”) Włodzimierza Ustyanowicza, który zginął w 1911 r. Był pierwszą ofiarą wypadku drogowego na dzisiejszej zakopiance: jego samochód zderzył się z nieoświetloną furmanką.

- Kto był najbogatszą z pochowanych tu osób?

- Był to zapewne Erazm Jerzmanowski. W wieku 19 lat poszedł do powstania styczniowego, a potem - ponieważ groziłoby mu zesłanie - wyemigrował. We Francji ukończył szkołę inżynierii, stał się wybitnym specjalistą i wynalazcą w dziedzinie gazownictwa. Wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie był współzałożycielem kompanii gazowniczych - a wtedy właśnie ruszało oświetlanie miast gazem. Zbił olbrzymi majątek. Wrócił do kraju w 1896 r. i swoje miliony w całości przeznaczył na cele społeczne, m.in. na Muzeum Narodowe i na Akademię Umiejętności, która dzięki temu mogła przyznawać słynną nagrodę Erazma Jerzmanowskiego, niedawno reaktywowaną. Jego nagrobek zaprojektował Wacław Szymanowski, ten sam, którego autorstwa jest najbardziej znany pomnik Chopina - w Łazienkach w Warszawie.

- Cmentarz bywał miejscem manifestacji?

- Bardzo często pogrzeb stawał się patriotyczną demonstracją. A pierwszym takim był w 1846 r. pogrzeb Edmunda Wasilewskiego, młodego poety, autora wierszy sławiących piękno Krakowa i patriotycznych. Z kolei jego nagrobek był pierwszym - i jednym z niewielu - na Rakowicach pomnikiem wzniesionym ze składek społecznych.

Natomiast w okresie powstania styczniowego w manifestacje patriotyczne zamieniały się pogrzeby uczestników bitwy pod Miechowem, którzy zostali przywiezieni do Krakowa i tu zmarli z ran. Interesujące jest, że w okresie zaborów na cmentarzu umieszczono mnóstwo inskrypcji o treści patriotycznej czy godeł nieistniejącego wówczas państwa. Znajdziemy je np. właśnie na obelisku ku czci powstańców - są tam symbole Polski, Litwy i Rusi. Taki pomnik byłby nie do pomyślenia w zaborze rosyjskim czy pruskim, a liberalny zaborca austriacki przymykał na to oko.

- Kiedy na cmentarz Rakowicki przyszły największe tłumy?

- Gdy odbył się pogrzeb pięciu ofiar wybuchu tajnej prochowni pracującej na potrzeby powstania styczniowego, w sierpniu 1863 r. Prochownia znajdowała się przy ul. Jagiellońskiej, wyrabiano tam naboje dla oddziałów powstańczych. Nastąpiło zaprószenie ognia, wybuch. Najmłodszą z ofiar była dwuletnia Ludka Królikowska, która mieszkała w tym domu, córka znanego aktora Karola Królikowskiego. Zginęły też dwie panny, które pracowały w prochowni, starsza pani i czeladnik jubilera. Wszyscy zostali pochowani w kwaterze, którą później zarezerwowano dla weteranów powstań narodowych. Tłumy odprowadzały na cmentarz te przypadkowe ofiary patriotycznej działalności. Kiedy czoło konduktu dotarło na Rakowice, jego koniec był jeszcze pod kościołem Mariackim. Przy grobie Ludki od wielu lat ludzie zapalają lampiony, jest tam zawsze morze ognia.

- Zdarzały się pogrzeby z nietypową oprawą?

- W XIX w. trumnę zasłużonej przełożonej pensji, Moniki Łanieckiej, niosły do grobu jej uczennice. Z kolei umierająca na gruźlicę młoda dziewczyna wyraziła prośbę, by jej trumnę nieśli młodzieńcy w strojach narodowych, staropolskich - i tę prośbę spełniono. Na pogrzebach wojskowych często rozbrzmiewały salwy. Wisławę Szymborską żegnano przy dźwiękach wiązanki utworów Elli Fitzgerald. Bardzo piękny był pogrzeb Heleny Modrzejewskiej: czarne strusie pióra w dekoracji uprzęży koni, które ciągnęły karawan, a sam karawan przeszklony, więc wszyscy mogli widzieć trumnę.

- Matka Modrzejewskiej spoczywa w osobnym grobie.

- Niedawno ten grób (w kwaterze Hf) został odnowiony w wyniku społecznej inicjatywy. Polecam tam zajrzeć, również dlatego, że matka Modrzejewskiej, Józefa Bendowa, to bardzo interesująca postać. Była kobietą nie tylko piękną, ale - jak na owe czasy - samodzielną, bo prowadziła własną kawiarnię przy pl. Dominikańskim. No i niewątpliwie to kobieta „z przeszłością”, czyli z temperamentem: przez długie lata podejrzewano, że Helena Modrzejewska jest córką księcia Sanguszki, ponieważ zauważano olbrzymie podobieństwo pomiędzy nią a księżniczką Sanguszkówną. Kraków huczał od plotek. Józefa miała dwóch mężów: kupca Szymona Bendę, starszego o 30 lat, a następnie urzędnika Michała Opida. Czwórka z jej dzieci została aktorami, w tym bardzo utalentowanym i słynnym był Feliks Benda. Jest pochowany w tym samym grobie.

- Na jakie najbardziej nietypowe groby możemy się natknąć na Rakowicach?

- Jest grób, na którego lastrikowej powierzchni znalazło się wyobrażenie kart do gry. Zmarły był zamiłowanym brydżystą. Na grobie historyka sztuki Piotra Krakowskiego są rzeźby dwóch kotów. Znajdziemy też owieczki, autorstwa Bronisława Chromego - na grobie Lidii Zamkow. Była ona aktorką, reżyserem teatralnym, żoną Macieja Słomczyńskiego, czyli Joe Alexa.

- A najciekawsze odniesienia do wykonywanego zawodu?

- Dla mnie najciekawsza jest płaskorzeźba na nagrobku dyrektora Archiwum Aktów Dawnych Miasta Krakowa (później Archiwum Państwowe), Adama Chmiela. Został na niej przedstawiony zadumany, z głową podpartą ręką, obok widnieją stare księgi i pergaminy, a wśród nich przechadzają się dwie myszy. Jest to zarówno żartobliwa aluzja do zawodu archiwisty i stanu magazynów archiwalnych, jak i symbol wszystko pożerającego czasu.

CV
Karolina Grodziska
, historyk, autorka publikacji poświęconych dziejom miasta, krakowskim cmentarzom i polskim nekropoliom za granicą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rakowice: tysiące fascynujących historii - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski