Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratowali Polaków z Kresów, dostaną krzyż

Włodzimierz Knap
(zdjęcie ilustracyjne)
(zdjęcie ilustracyjne) fot. Piotr Smolinski
Kontrowersje. Deportowani Polacy rzadko spotykali się z pomocą ze strony miejscowej ludności, bo ta sama była bardzo biedna i zastraszona.

Utworzeniem Krzyża Wschodniego zajmie się Sejm w tym tygodniu. Honorowani nim, w tym pośmiertnie, mają być cudzoziemcy, którzy nieśli pomoc Polakom prześladowanym w latach 1937-1959 na Wschodzie. Na krzyżu ma być napis „Ratującym Polaków” i herb Rzeczypospolitej Trojga Narodów, z wizerunkami: Orła, Pogoni i Michała Archanioła.

Sprawa wydaje się przesądzona, bo projekt jest autorstwa posłów PiS. - Chcemy pokazać, że państwo polskie docenia wszystkie osoby, które, narażając swoje życie i zdrowie, pomagały Polakom w dramatycznych czasach - argumentuje Michał Dworczyk, poseł PiS, przewodniczący Komisji Łączności z Polakami za Granicą.

- O koszty nie ma potrzeby się martwić, bo kruszcu (ma być z brązu i posrebrzany, koszt jednego odznaczenia wynieść ma 100 zł - red.) na powstanie Krzyża Wschodniego zużytego zostanie niewiele, przynajmniej w przypadku Polaków deportowanych do Związku Sowieckiego w okresie II wojny światowej - mówi Aleksandra Szemioth, prezes oddziału krakowskiego Związku Sybiraków i przewodnicząca Komisji Historycznej.

- Powodów jest kilka - dodaje. Podstawowy, w jej ocenie, jest taki, że deportowani Polacy rzadko spotykali się z pomocą ze strony miejscowej ludności. Dlaczego? - Bo obywatele Związku Sowieckiego, na Syberii, w Kazachstanie czy w innych rejonach ZSRR, gdzie wywożeni byli Polacy, sami byli bardzo biedni i potężnie zastraszeni, głównie ze strony NKWD. Jego funkcjonariusze niechętnie patrzyli na pomoc udzielaną Polakom przez miejscową ludność. Za takie czyny grozić mogło nawet wywiezienie do łagru - przypomina Aleksandra Szemioth. Zwraca uwagę, że w wydanych przez Komisję Historyczną, którą kieruje, piętnastu już książkach z serii „Tak było... Sybiracy”, zawierających relacje deportowanych (po kilka w każdej książce), opisów okazywania choćby skromnej pomocy ze strony miejscowej ludności jest niewiele, a aktów heroicznych nie ma w ogóle. - W przypadku mojej rodziny było podobnie, ale pretensji do ludności miejscowej o to nigdy nie miałam - zapewnia Szemioth.

Ją, wraz z matką i dwiema siostrami, wywieziono do północnego Kazachstanu, gdzie zima zaczynała się w październiku. - Warunki życia były tak prymitywne, że trudno je zrozumieć komuś, kto ich nie doświadczył. Do tego ciągły głód - mówi.

W czterech wielkich deportacjach, od lutego 1940 r. do czerwca 1941 r., Sowieci wywieźli, według badaczy, od ok. 800 tys. do ponad 1 mln Polaków. - Radzę też pamiętać, że żyje jedynie garstka tych, którzy przeszli piekło deportacji, a w czasie wojny byli dziećmi. Dziś praktycznie nie ma tygodnia, by nie umierali - mówi Aleksandra Szemioth.

Krzyżem Wschodnim honorowani mają być też Ukraińcy, którzy ratowali Polaków, w tym żydowskiego pochodzenia, w czasie rzezi, którą niesłusznie określa się mianem wołyńskiej. Niesłusznie, bo Ukraińcy zabijali Polaków na terenie sześciu wschodnich województw II RP (w tym wschodniej części krakowskiego), a mordy zaczęły się w woj. tarnopolskim.

Krzyż Wschodni otrzymywać mają też ci, którzy pomagali Polakom mordowanym na rozkaz Stalina w latach 1937-1938, w ramach tzw. operacji polskiej. Mało kto dziś wie, że przed II wojną światową w ZSRR mieszkało ok. 1,2 mln Polaków. Operacja polska, autorstwa Stalina i Jeżowa, szefa NKWD, była ludobójstwem na wielką skalę. Zabitych zostało wtedy, według znawcy tego zagadnienia prof. Nikołaja Iwanowa, 180 tys. Polaków (mamy dokument mówiący o rozstrzelaniu 111 tys. Polaków tylko w ramach „operacji polskiej”, bez np. zamordowanych w akcji likwidowania kułaków i rozprawiania się z różnymi nacjami), czyli może nawet dwukrotnie więcej niż Polaków zamordowanych w ramach akcji przeprowadzanych przez UPA.

- Trudno dzisiaj oszacować liczbę osób, które ratowały Polaków - twierdzi poseł Dworczyk. Dr Mateusz Szpytma, wiceprezes IPN, przypomina, że Instytut wydał „Kresową księgę sprawiedliwych”, która obejmuje kilkaset osób ratujących Polaków na Kresach.

Krzyż Wschodni miałby być przyznawany od 1 stycznia 2017 r. Ma go nadawać prezydent na wniosek szefa dyplomacji. Minister przedstawiać ma wnioski z własnej inicjatywy lub związków i stowarzyszeń kombatanckich, organizacji społecznych, kierownika Urzędu ds. Kombatantów oraz osób prywatnych, po zasięgnięciu opinii IPN.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski