Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownicy szukali w sądeckich lasach aż trzech zaginionych osób

Paweł Szeliga
Sądecczyzna. Grzybiarz nie miał sił wrócić do domu. Młoda kobieta po kłótni z mężem wybiegła do lasu i straciła orientację.

Aż trzy akcje poszukiwawcze prowadzili w ostatnich dniach strażacy, policjanci i ratownicy GOPR. Byli zdeterminowani, bo nocą temperatura spada poniżej zera, więc kilka godzin spędzonych w lesie może mieć tragiczne skutki.

W piątek po południu służby ratownicze wyruszyły do Woli Marcinkowickiej (gm. Chełmiec). Zaalarmował je mieszkaniec wsi, który słyszał dobiegające z lasu wołania o pomoc. Przez prawie pięć godzin teren penetrowało kilkadziesiąt osób, w tym 45 strażaków. Nikogo nie znaleziono.

W sobotę przez telefon o pomoc prosił 66-letni mężczyzna, który utknął w lesie w Bączej Kuninie (gm. Nawojowa). Kilka godzin wcześniej wyszedł na grzyby, ale wyprawa okazała się tak forsowna, że opadł z sił i nie był w stanie zejść na dół. Ratownicy szybko go namierzyli i bezpiecznie odstawili do domu.

Najbardziej dramatyczny przebieg miała niedzielna akcja poszukiwawcza w Muszynce (gm. Krynica-Zdrój). Po godz. 20 27-letnia kobieta, wzburzona rodzinną sprzeczką, wybiegła z domu i uciekła w stronę lasu. W ciemności szybko straciła orientację i się zgubiła. Przerażony mąż poprosił o pomoc służby ratownicze i desperacko próbował się skontaktować z żoną. Jej telefon jednak milczał.

Do akcji wyruszyli strażacy, policjanci i 15 ratowników GOPR. Penetrowali las, a ich koledzy, którzy zostali przy drodze, włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe w swoich samochodach. Liczyli, że w ten sposób naprowadzą zaginioną 27-latkę, w którą stronę powinna iść. - Z każdą minutą robiło się coraz groźniej, ponieważ kobieta wybiegła z domu tak szybko, że nie zabrała ze sobą nawet ciepłej kurtki - mówi Tadeusz Merkun, ratownik z Krynickiej Grupy GOPR. - Tymczasem noc była zimna. Temperatura spadła poniżej zera. W takich warunkach może dojść do tragicznego w skutkach wychłodzenia.

Mężowi zaginionej udało się w końcu do niej dodzwonić. Zgodnie z sugestiami ratowników powiedział, żeby kierowała się w stronę błyskających świateł. Ponad godzinę od otrzymania zgłoszenia 27-latkę udało się odnaleźć. Siedziała na przystanku autobusowym niedaleko Tylicza. Muszynkę dzielą od tej miejscowości ponad 4 kilometry.

- Skuloną z zimna kobietę zauważył ratownik jadący do akcji samochodem - opowiada Tadeusz Merkun. - Zwrócił uwagę, że jest wyjątkowo lekko ubrana, więc szybko do niej podjechał, podejrzewając, że to może być poszukiwana osoba. Miała zwichniętą nogę. Prawdopodobnie uszkodziła ją, idąc po zmroku przez las. Możliwe, że odchoruje to całe zdarzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski