W siedzibie KTOZ przy ul. Floriańskiej 53 telefon dzwoni niemal bez przerwy. Inspektorzy każdego dnia przyjmują około 20 zgłoszeń dotyczących potrąconych w mieście zwierząt, ujadających całymi godzinami psów czy zaniedbanych lub chorych czworonogów.
– Staramy się sprawdzić wszystkie sygnały, ale priorytet mają poranione zwierzęta, którym natychmiast trzeba ulżyć w cierpieniu – wyjaśnia Paulina Boba, kierownik biura KTOZ. – Dlatego prosimy o wyrozumiałość. Mamy tylko dwa samochody i sześć osób. A do poważniejszych interwencji, które mogą się okazać niebezpieczne, zawsze musimy wysłać dwóch inspektorów – uzupełnia.
Niejednokrotnie zdarza się, że podczas interwencji inspektorzy są atakowani przez agresywnych właścicieli zwierząt, których dotyczą interwencje.
– Na przykład pies z przeciętym przez łańcuch gardłem ledwo żyje przy budzie, a właściciel nie widzi w tym nic złego i wyrzuca nas z posesji – opowiadają inspektorzy. W takich sytuacjach trzeba poprosić o pomoc policję lub straż miejską.
W roku ubiegłym inspektorzy KTOZ przeprowadzili 6665 interwencji. W ich wyniku przewieźli do krakowskiego schroniska 658 zwierząt.
– Do sądów po naszych akcjach wpłynęły 64 akty oskarżenia przeciwko właścicielom znęcającym się nad zwierzętami. 17 z nich już zakończyło się wyrokami skazującymi – dodaje Paulina Boba.
Ale nie tylko interwencjami zajmuje się KTOZ. Inspektorzy mają też za zadanie szukać nowych opiekunów dla bezdomnych zwierząt. Muszą przeprowadzać kontrole przedadopcyjne w mieszkaniach osób zainteresowanych zabraniem psa ze schroniska, a potem także kontrole poadopcyjne.
– Musimy mieć pewność, że pies czy kot po traumatycznych przejściach nie wpadnie z deszczu pod rynnę – wyjaśnia przedstawicielka KTOZ. W ramach kontroli warunków bytowych zwierząt inspektorzy wykonali w ub. roku 574 kontrole poadopcyjne i 456 przedadopcyjnych.
KTOZ pomaga też niezamożnym mieszkańcom w utrzymaniu i leczeniu ich ukochanych zwierząt. – Bywa, że dzwoni do nas płacząca starsza pani, mówiąc, że ma tylko 600 zł renty, tymczasem jej pies zachorował i konieczna jest operacja za dwa tysiące złotych, a ona nie ma takich pieniędzy. Błaga nas, byśmy pomogli uratować jej największego przyjaciela. I pomagamy – zapewnia pani Paulina.
Taka pomoc jest możliwa, gdyż jako organizacja zajmująca się zwierzętami, KTOZ ma kontakty z wieloma lekarzami weterynarii, którzy leczą za dużo mniejsze pieniądze lub za darmo. – I to chyba jeden z nielicznych przypadków, gdy po uratowaniu chorego zwierzaka słyszymy od krakowian słowo „dziękuję”. Przeważnie mają oni do naszej organizacji stosunek roszczeniowy – przyznają pracownicy KTOZ. A kiedy się cieszą? Gdy otrzymane zgłoszenie okazuje się fałszywe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?