Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratunek z narażeniem życia

PLIN
83-letnia Kazimiera Suwała (z domu Sułek) znalazła się wśród mieszkańców ziemi oświęcimskiej odznaczonych ostatnio przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego za niesienie pomocy więźniom niemieckiego obozu Auschwitz. - Więźniem obozu był także jej ojciec Bogumił Sułek, oznaczony numerem obozowym 131361 - informuje dr Adam Cyra, starszy kustosz Muzeum Auschwitz.

OŚWIĘCIM. Niezwykła opowieść o czasach wojny

Pani Kazimiera jest ciocią Marka Księżarczyka, historyka-amatora specjalizującego się w historii KL Auschwitz. - Nie mógł on oczywiście nie odnotować jej niezwykłej opowieści - dodaje Adam Cyra, który pomógł panu Markowi w spisaniu tej historii.

"Przed wybuchem drugiej wojny światowej oraz w początkowym okresie okupacji mieszkaliśmy w rejonie dworca kolejowego w Oświęcimiu. Naszą sześcioosobową rodzinę utrzymywał nasz ojciec, który z zawodu był malarzem, zajmującym się głównie wykonywaniem fresków w kościołach. Mieszkaliśmy w domu, stanowiącym własność naszej babci, z którego w związku z rozbudową pobliskiego obozu zostaliśmy wysiedleni przez esesmanów wiosną 1941 r. Początkowo zmuszono nas do zamieszkania w Piotrowicach, później potajemnie wróciliśmy z powrotem do Oświęcimia, gdzie mieszkaliśmy u naszej ciotki przy bocznej uliczce Berka Joselewicza" - opowiadała Kazimiera Suwała.

"Podczas okupacji zmarł mój dziadek, który był Czechem i mieszkał w Ostrawie. Kiedy nadszedł telegram zawiadamiający o jego śmierci, wybraliśmy się razem z ojcem na pogrzeb dziadka. Ojciec nie zdążył o tym powiadomić niemieckiego kierownictwa swojego zakładu pracy i sądził, że otrzymany telegram będzie wystarczającym wytłumaczeniem jego nieobecności w pracy. Kiedy jednak po trzech dniach powróciliśmy do Oświęcimia, ojciec został natychmiast aresztowany i umieszczony w KL Auschwitz".

Był to lipiec 1943. Esesmani chcieli, by mając pochodzenie czeskie, podpisał volkslistę. "Ojciec potajemnie pisał w grypsach do matki, że on tej listy nie podpisze i prosił także matkę, aby do podpisania volkslisty również nie dała się nakłonić. Ojciec po kilku miesiącach z obozu został w stanie krańcowego wyczerpania zwolniony" - wspomina kobieta.

"Kiedy nasz ojciec przebywał za drutami KL Auschwitz, jak również i przed jego aresztowaniem, razem z moją młodszą siostrą Janiną, podrzucałyśmy więźniom z narażeniem życia to, co akurat było w domu, trochę chleba, jakiś tłuszcz do chleba czy wędlinę (...) Oprócz potajemnego dostarczania im żywności, odbierałyśmy od nich nielegalne listy, które następnie wysyłałyśmy na wskazane adresy. Kiedy z kolei nadchodziły odpowiedzi, dostarczaliśmy je więźniom. Pamiętam, że pewnego razu dostałam w podzięce od więźniów sweter, z którego bardzo się ucieszyłam".

Obóz zrujnował zdrowie taty pani Kazimiery. "Gdy ojciec mył się w ciepłej wodzie, to po naciśnięciu palcem ciała, pozostawało wgłębienie. Rzucała się w oczy bladość jego cery. Matka pytała się go, czy podczas pobytu w obozie był bity. Jak dziś pamiętam zachowanie się ojca podczas zadawania mu takich pytań. Po prostu milczał. Po zwolnieniu z obozu ojciec na nowo podjął pracę. Niestety, jego organizm był zbyt wyczerpany, gdyż niedługo po zakończeniu wojny zmarł na gruźlicę w marcu 1949 r. W chwili śmierci miał zaledwie 49 lat".

(PLIN)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski