Razy 100!!!

   Złośliwcy z dawien dawna pokpiwają sobie, że jeśli w Krakowie coś zdarzy się po raz drugi - to jest to już tradycją, zaś jeśli razów takich jest pięć - koniecznie świętuje się jubileusz. Być może złośliwcy mają rację; ale nawet oni nie mogą skrzywić się na nasz jubileusz: bo przecież już po raz setny wydajemy "Tygodnik Powiatu Krakowskiego".
   Sto numerów to czterysta stron, czterysta stron - to ponad ćwierć miliona wierszy. Dnia nie starczy na uważne przeczytanie wszystkiego. Te nasze sto wydań to także 23 miesiące istnienia dodatku, ukazującego się od 15 marca 2002 r. (za 23 dni nadejdzie druga rocznica - ale jej podkreślać nie zamierzamy; złośliwcom na złość...). A ile godzin, poświęconych na zbieranie materiałów, pisanie i adiustowanie tekstów, obróbkę zdjęć, łamanie całości? Ile kilometrów?
   Na bardziej arytmetyczne podsumowanie przyjdzie czas: w statystykach wypadałoby uwzględnić wszystkie sto numerów "Tygodnika". Ale jednym na pewno możemy się pochwalić: że nie było zakątków powiatu, których nie odwiedzilibyśmy, ani dziedzin, o których nie pisalibyśmy. A jeśli komuś z Czytelników brakowało naszej reakcji na jakieś zdarzenie, które Jego zdaniem było istotne - to na pewno nie dlatego, iżbyśmy uważali jakieś sfery życia za tabu. Mogło być po prostu tak, że trudno być jednocześnie wszędzie...
   Pisaliśmy o różnościach: o wójtach i społecznikach, o strażakach i księżach, o inwestycjach i marnowanych szansach, o tych, którym "się chce", i o tych, którzy "nie chcą", o kulturze i gospodarce, o miastach, wsiach, domach ludowych, zabytkach, osobliwościach przyrodniczych, kościołach, drogach i wysypiskach śmieci. O dniu dzisiejszym i przeszłości. O sprawach chwalebnych i wstydliwych.
   Pisaliśmy - i będziemy pisać. I mamy nadzieję, że przez wiele miesięcy, w jeszcze wielu, wielu wydaniach. Oraz że wszyscy, którzy sięgną po "Tygodnik Powiatu Krakowskiego" za każdym razem będą znajdować w nim coś dla siebie, coś ważnego, interesującego...
ZESPóŁ TYGODNIKA POWIATU KRAKOWSKIEGO