Reaktywacja Porońca pod znakiem zapytania

Decyzja o wycofaniu się z rozgrywek III ligi, którą w styczniu podjęli działacze Porońca, zgodnie z regulaminem skutkuje automatyczną degradacją o dwie ligi. To oznacza, że teraz poronianie mają prawo występu najwyżej w lidze okręgowej. Stoi to jednak wciąż pod dużym znakiem zapytania. W klubie nie ma piłkarzy, a kasa świeci pustkami. Dotychczasowy jedyny sponsor klubu, rodzina Pawlikowskich-Bulcyków, wycofał się z finansowania sekcji piłki nożnej, co też było głównym powodem styczniowych wydarzeń.

- Nie widzimy w tym sensu. Przez parę ostatnich lat zainwestowaliśmy naprawdę dużą sumę pieniędzy - wyjaśnia Jakub Pawlikowski-Bulcyk, wciąż wiceprezes Porońca. - Udało się nam zbudować bardzo solidny fundament pod mocny, perspektywiczny klub, który mógłby być wizerunkiem podhalańskiej piłki. Niestety, nasze starania spotkały się z zerowym zainteresowaniem ze strony samorządowych władz.
Dotacje gminne nie starczały nawet na utrzymanie grup młodzieżowych, których cały czas przybywa. Nic niewskazywałoby też na to, że miałoby się to zmienić. Chętnych do pomocy też nie było. Odkąd wycofaliśmy się ze sponsorowania, nikt nie zainteresował się losami klubu. To też o czymś świadczy.

Pawlikowski-Bulcyk zapewnia, że obecny zarząd wywiązuje się cały czas ze swoich obowiązków: - Z własnej kieszeni opłacamy utrzymanie murawy i obiektu, opłacamy sędziów w meczach grup młodzieżowych. Ponadto nie zapominajmy, że Poroniec to nie tylko piłka nożna, ale też inne sekcje, jak skoki i biegi narciarskie. W nich też opłacamy trenerów i wyjazdy na obozy przygotowawcze. Do końca kadencji został nam jeszcze rok i przez ten czas będziemy robić wszystko, by s_y_tuacja klubu była stabilna.

Pawlikowski-Bulcyk nie „odciął” się od futbolu. Aktualnie jest jednym ze sponsorów I-ligowej Sandecji Nowy Sącz.