Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recydywista wyszedł warunkowo na wolność i 8 godzin później zabił partnerkę. Był o nią zazdrosny

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Marcin Oliva Soto / Polskapresse
Ledwie 8 godzin cieszył się wolnością Bogusław K., który warunkowo wyszedł na wolność z więzienia przy ul. Czarnieckiego w Krakowie i w mieszkaniu ledwie ulicę dalej dopuścił się zbrodni, której ofiarą padła jego partnerka. - To wszystko z powodu alkoholu i zazdrości - tłumaczył potem. Akt oskarżenia w jego sprawie trafił właśnie do Sądu Okręgowego w Krakowie. Grozi mu dożywocie.

Z ustaleń śledczych wynika, że 57 letni Bogusław K. na warunkowe, przedterminowe zwolnienie został wypuszczony 14 listopada ub. roku. Od lutego odbywał karę roku pozbawienia wolności m.in. za oszustwa. Przed bramą więzienia czekała na niego życiowa partnerka 63-letnia Władysława S. Znali się od 8 lat, planowali ślub, mieszkali razem przy ul. Benedykta równoległej do ul. Czarnieckiego, przy której mieści się więzienie.

Bogusław K. celę opuścił z kolegą Jarosławem W. Kupili papierosy i alkohol, w mieszkaniu Władysławy S. pili we troje i to przy świecach. Bynajmniej nie dlatego, by stworzyć romantyczny nastój, ale z powodu braku prądu.

W pewnej chwili doszło do awantury pary. Kobieta powiedziała partnerowi, że z kimś się ostatnio spotykała. Zazdrosny Bogusław K. stracił nad sobą panowanie. Jego ust padł wulgaryzmy i groźby pozbawienia życia Władysławy S. Potem były rękoczyny i dwa ciosy nożem w szyję. Jarosław W. nie widział momentu dokonania zbrodni, bo stracił świadomość z powodu nadmiaru alkoholu. Przez sen słyszał jedynie płacz kobiety lub mężczyzny i zapamiętał słowa: „zabiłem ją”, lub „ja ją zabiłem”. Gospodarz odprowadził go na przystanek i Jarosław W. ocknął się w tramwaju na placu Bohaterów Getta. Bogusław K. sam wrócił do mieszkania i zorientował się, że kobieta nie żyje.

Dobijał się do okolicznych mieszkań i dzwonił domofonem, by wezwać karetkę. Obudził jedną z sąsiadek, która zauważyła, że jest pijany i ma krew pod nosem i na ręce. Ta kobieta o godzinie 1 52. po północy wezwała karetkę, pojawiła się też policja. Funkcjonariusze na miejscu zatrzymali Bogusława K.

Na gorąco podawał im sprzeczne informacje na temat przebiegu zajścia. Najpierw twierdził, że, gdy wyszedł z więzienia o 17.00 to w mieszkaniu znalazł zwłoki partnerki. Potem opowiadał, że w lokalu był jeszcze z kolegą, pili we we troje, a gdy wyskoczył dokupić alkoholu to po powrocie znalazł zwłoki Władysławy S, a Jarosława W. już nie było.

W toku śledztwa przedstawił też kolejną wersję, że jego partnerka sama się pozbawiła życia nożem. Ostatecznie przyznał się do winy. Potwierdził, że po alkoholu bywa agresywny i nieobliczalny. Tłumaczył swój atak na kobietę zazdrością, gdy powiedział mu, że spotykała się z inny mężczyzną. Ten fakt potwierdzili inni świadkowie, bo faktycznie Władysławę S. odwiedzał jakiś 50-latek. Teraz Bogusława K. czeka proces przed krakowskim sądem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski