Referendalna pułapka olimpijska

Dodatkowe pytania mają zwiększyć szanse przekroczenia wymaganego dla ważności głosowania 30-procentowego progu frekwencji.

Czytaj także: Jeśli chcesz ścieżek rowerowych, jesteś zwolennikiem igrzysk >>

Przeciwnicy igrzysk w Krakowie nie mają żadnego interesu, by wziąć udział w referendum. Ich głos, nawet przeciwny, zwiększa frekwencję, a tym samym działa na korzyść zwolenników wielkiej sportowej imprezy pod Wawelem. Ale przecież wśród protestujących przeciwko temu wydarzeniu znajdą się miłośnicy rowerów oraz osoby twierdzące, że w mieście nie jest bezpiecznie albo chcące szybciej dojeżdżać do pracy.

Wiele z nich myśli sobie: zagłosuję za metrem, ścieżkami, może nawet za kamerami, ale nie wezmę udziału w walce o igrzyska – nie oddam głosu w tej sprawie, by nie zwiększać szans ich zwolenników.

I tu jest pułapka. Choć ich głos w sprawie igrzysk będzie nieważny, to i tak zostaną zaliczeni do uczestniczących w referendum, a tym samym zwiększą frekwencję. W referendalną pułapkę już dały się wciągnąć niektóre partie. To przecież Ruch Palikota mówi „tak” dla metra, ścieżek rowerowych i monitoringu i „nie” dla igrzysk olimpijskich. To „nie” dla igrzysk służy tak naprawdę zwolennikom tej imprezy.

Nikogo nie namawiamy do bojkotowania referendum. Pokazujemy tylko zastawioną na przeciwników igrzysk pułapkę. Ale przestrzegamy też jej pomysłodawców, by w myśl przysłowia nie wpadli we własne sidła. Miłośnicy rowerów, metra i monitoringu mogą bowiem dojść do wniosku, że lepiej powiedzieć „nie” igrzyskom niż w ogóle nie zabrać głosu. Pomyślą, że więcej pieniędzy pójdzie na szybką komunikację, ścieżki dla dwóch kółek i poprawę bezpieczeństwa. I w poniedziałek okaże się, iż porażka zwolenników olimpijskich zawodów jest bardziej dotkliwa niż tylko nieważne referendum.