Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reforma emerytur to konieczność

K
Fot. Ingimage
Fot. Ingimage
Od kilku tygodni toczy się dyskusja na temat rządowych propozycji zmian w funkcjonowaniu systemu emerytalnego. Spierają się przede wszystkim ekonomiści, bo dla większości polityków są to sprawy albo zbyt skomplikowane, albo medialnie mało nośne.

Fot. Ingimage

PRAWO. Od wyniku sporu toczonego przez ekonomistów zależy przyszłość każdego z nas

- W konsekwencji na dalszy plan schodzą kwestie zasadnicze. Przede wszystkim to, że wysokość naszych przyszłych emerytur w decydującym stopniu zależeć będzie głównie od kondycji finansowej i gospodarczej państwa, struktury demograficznej, przekonania Polaków, że bez dodatkowego oszczędzania oraz bez przeprowadzenia gruntownej reformy emerytalnej nie zapewnimy sobie choćby w miarę godziwych emerytur - mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club, były wiceminister finansów.

Prof. Gomułka, który jako jedyny żyjący polski ekonomista ma swoją notkę biograficzną w słowniku największych ekonomistów świata, jest zbulwersowany poziomem dyskusji toczącej się wokół propozycji rządu. Szczególnie nie podoba mu się sposób prowadzenia dyskusji przez Jacka Rostowskiego, ministra finansów: - Zmartwiłem się m.in., gdy zaatakował mojego byłego studenta, a obecnego profesora Krzysztofa Rybińskiego. Zarzucił mu, że w związku z tym, iż pracował w bankach i dużo zarabiał, jego krytyka rządu jest mało wiarygodna. Czy nie zauważył, że sam pracował w bankach, podobnie jak np. Hanna Gronkiewicz-Waltz czy Jan Krzysztof Bielecki? Pewnie Jacek [Rostowski] nie wie tego, ale jego argumentacja bardzo przypomina tę, którą stosował Hilary Minc w latach stalinowskich [Minc nie tylko postulował, ale też likwidował prywatną inicjatywę i wprowadzał "centralizm gospodarczy" w czasach Bieruta - red.].

W ocenie fachowców niewielu pracujących Polaków w pełni rozumie to, że może otrzymywać świadczenia niemalże głodowe. - A wystarczyłoby, żebyśmy uważnie wczytali się w pisma, jakie otrzymujemy ze swoich OFE. Po ich lekturze można być pewnym, że nasze emerytury zapowiadają się marnie - przekonuje Jacek Socha, były minister skarbu, wieloletni szef Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Eksperci alarmują - przedstawiając przy tym stosowne obliczenia - że ludzie, którzy na emeryturę przejdą za kilkanaście lat, dostaną co najwyżej 30 proc. swojej ostatniej pensji! Po prostu, polskiego państwa nie będzie stać na wyższe świadczenia.

Przypomnijmy, że obecnie średnia emerytura wynosi około 57 proc. ostatniego wynagrodzenia. 12 lat temu, gdy wprowadzano obowiązujący obecnie system, było to 99 proc. Fachowcy ostrzegają, że jeżeli stan finansów publicznych nie ulegnie radykalnej poprawie i nie ograniczymy przywilejów emerytalnych, to ogromną część społeczeństwa polskiego czekają emerytury żebracze. Demografia jest nieubłagana: starzejemy się jako naród; mamy niski wskaźnik dzietności, a i prognozy są fatalne. Z prognozy demograficznej GUS wynika, że w 2020 r. kobiet będzie o ponad 400 tys. mniej niż teraz, a w 2030 r. o prawie 550 tys. mniej. Przypomnimy, że choć mężczyźni są na razie niezbędni do prokreacji, to dla demografów znaczenie mają wyłącznie kobiety.

Dyskusja o zmianach w funkcjonowaniu OFE zepchnęła w cień podstawowe fakty. Na przykład to, że do wcześniejszych emerytur dokładamy ponad 30 mld zł rocznie. Inaczej mówiąc, co roku zabierają one z kieszeni każdego pracującego około 6000 zł. Do tego trzeba dodać ok. 2000 zł, które rocznie każdy pracujący wyłożył na renty zdrowych rencistów. Do tego można dodać ok. 1500 zł, jakie pracujący Polacy muszą wyłożyć na świadczenia emerytalne dla kobiet pomiędzy 60. a 64. rokiem życia. W sumie daje to 9500 zł. - Gdyby więc zapytać osoby pracujące, czy są za utrzymaniem wcześniejszych emerytur, jeśli wiedzą, iż kosztuje ich to blisko 10 tys. zł rocznie, co oznacza, nasze pensje mogłyby być wyższe przeciętnie o około 850 zł miesięcznie, to zapewne obecna akceptacja dla przywilejów emerytalno-rentowych byłaby radykalnie mniejsza - mówi Jeremi Mordasewicz, członek rady nadzorczej ZUS, ekspert PKPP "Lewiatan". - Powinniśmy mieć też świadomość, że już pod koniec tej dekady wielu z nas czekają bardzo niskie emerytury, a wszystkich dotknie konieczność płacenia wyższych podatków, by na marnym poziomie, ale jednak, utrzymać armię emerytów, która będzie powiększać się w szalonym tempie - dodaje
Prof. Stanisławowi Gomułce nie podoba się również krytyka, jakiej poddaje prof. Leszka Balcerowicza minister Jacek Rostowski. Rostowski powiedział, że Balcerowicz mylił się, gdy jako minister finansów w rządzie Jerzego Buzka firmował wejście w życie reformy emerytalnej i myli się teraz, ostro atakując plany zmian w systemie emerytalnym oraz w polityce gospodarczej rządu Donalda Tuska. Przypomnijmy: prof. Balcerowicz uważa, że rządowe propozycje zmian w funkcjonowaniu OFE (najważniejsze punkty rządowej propozycji wobec OFE przedstawiliśmy kilka dni temu) są drogą donikąd, a stracą na nich przyszli emeryci. Zamiast reformy OFE Balcerowicz chce m.in. przyspieszenia prywatyzacji, podniesienia wieku emerytalnego obu płci do 67 lat, uszczuplenia zasiłku chorobowego i opiekuńczego z 80 do 60 proc. pensji, zniesienia zwrotu części VAT za materiały budowlane, podniesienia pensum nauczycieli i reformy administracji. Po podsumowaniu wszystkich propozycji Balcerowicza okazuje się, że przynieść mogłyby około 100 mld zł, ale w okresie dekady.

Problemem rządu Tuska jest to, że potrzebuje on efektów natychmiastowych. Minister Michał Boni nie ukrywa, że rząd zmienia zasady funkcjonowania OFE również w tym celu, aby ograniczyć rosnące zadłużenie państwa i deficyt budżetowy. Przypomina, że stale grozi nam przekroczenie progu ostrożnościowego, który ustawa o finansach publicznych ustawiła na poziomie 55 proc. PKB. Przekroczenie tego progu wymusiłoby zapewne drastyczne cięcia w wydatkach budżetowych. Rząd musiałby zapewne zamrozić emerytury, pensje budżetówki, mocno ograniczyć wydatki socjalne. Zapewne czekałyby nas także podwyżki podatków.

Włodzimierz knap

[email protected]

Ustawa o OFE do Trybunału?

Prof. Jerzy Osiatyński, doradca prezydenta RP ds. ekonomicznych, stwierdził wczoraj w Radiu TOK FM, że rządowa propozycja zmian w systemie emerytalnym może zostać skierowana do Trybunału Konstytucyjnego. Propozycja zakłada m.in. obniżenie składki przekazywanej do OFE i stworzenie w ZUS subkont emerytalnych w drugim filarze. - Sądząc po dzisiejszej debacie wokół tej sprawy, jest gwarantowane, że ta ustawa trafi do Trybunału Konstytucyjnego - powiedział prof. Jerzy Osiatyński.

Jednak prezydencka minister Irena Wóycicka ma odmienne zdanie. - Nie przewidujemy w tej chwili takiej inicjatywy ze strony prezydenta - powiedziała. Wóycicka podkreśliła też, że jest za wcześnie, by Bronisław Komorowski mógł mieć wyrobiony pogląd co do konstytucyjności tej ustawy, ponieważ procedura legislacyjna nie została jeszcze zakończona. (K)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski