Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rehabilitacja zamiast amputacji

Redakcja
Mateusz z rodzicami Fot. Anna Kaczmarz
Mateusz z rodzicami Fot. Anna Kaczmarz
MEDYCYNA. 11-letni Mateusz z Nowego Targu, który 1 lutego wpadł pod autobus i doznał zmiażdżenia obu nóg, jest w tej chwili w bardzo dobrej formie. To wszystko dzięki krakowskim lekarzom.

Mateusz z rodzicami Fot. Anna Kaczmarz

Medycyna

- Noga prawa była praktycznie prawie całkowicie amputowana, pozostały jedynie naczynia i nerwy, cała reszta była urwana. Lewa noga była w nieco lepszym stanie, ale tu znów był problem z rozległym uszkodzeniem skóry - mówił zaraz po operacji prof. Jacek Puchała, ordynator Oddziału Chirurgii Plastycznej i Rekonstrukcyjnej Dziecięcego Centrum Oparzeniowego Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu, który uratował nogi Mateusza.

W obu kończynach były wielopoziomowe i wieloodłamowe, otwarte złamania kości z ubytkiem ich długości, z rozerwaniem mięśni i wyrwaniem części pni nerwowych i naczyniowych. Lekarze ze szpitala w Nowym Targu, gdzie chłopiec trafił zaraz po wypadku i gdzie został wstępnie, ale bardzo dobrze i fachowo zaopatrzony, przetransportowali go helikopterem do Krakowa. Zdawało się, że nie ma czego naprawiać.

- Na szczęście pozostała jakaś część nadająca się do rekonstrukcji oraz nieuszkodzona część głównych naczyń. Bezwzględnie konieczna była tu dokładna znajomość anatomii, bo to nie było zwykłe zespolenie złamanych kości, tylko prawdziwa łamigłówka z dopasowywaniem, gdzie co przyszyć i co do czego pasuje - mówi prof. Jacek Puchała.

Nogi chłopca będą nieco krótsze, bo w czasie operacji trzeba było wyrównać niektóre kości po to, żeby się w ogóle udało je poskładać, ale jest to skrócenie rzędu 4 cm. Lekarz twierdzi, że organizm dziecięcy taką stratę może sam wyrównać.

- Charakterystyczne dla złamań kości dziecięcych jest to, że w fazie gojenia wykazują nadmierny wzrost. To daje nadzieję, że organizm sam poradzi sobie z wyrównaniem ubytków. Gdyby nawet tak się nie stało, to można w przyszłości pokusić się o wydłużenie kości - opowiada prof. Puchała. - Najważniejsze, że obie kończyny są prawie równe. Co prawda "prawie" czyni różnicę, ale w przypadku Mateusza chodzi o jakiś centymetr, co nie wymaga dodatkowego postępowania chirurgicznego.

Mateusz jest w bardzo dobrej formie. Nogi są praktycznie bez opatrunków, żeby miejsca po pobraniu i położeniu przeszczepów się szybko goiły. Z nogami na fiksatorach zewnętrznych pozostanie dość długo, a po ich usunięciu trzeba będzie założyć gips, dopiero później chłopiec zacznie chodzić. Już teraz ćwiczy mięśnie nóg, tułowia oraz rąk, żeby nie zanikały i nie osłabły.

- To bardzo fajny chłopiec. Znosi to wszystko, co z nim robimy, nad wyraz dobrze. Jest dziarski, odważny i rezolutny - mówi prof. Puchała o swoim pacjencie.

Mateusza czeka jeszcze długa droga. Po zagojeniu konieczna będzie uciążliwa rehabilitacja. Wszystko to jednak nie ma znaczenia wobec alternatywy utraty obu nóg. Elżbieta Borek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski