Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rekonstrukcja tragedii

Redakcja
Jest jednym z dwóch biegłych z Zakładu Badania Wypadków Drogowych krakowskiego Instytut Ekspertyz Sądowych, którzy pojadą do Francji, aby ustalać okoliczności wypadku polskiego autokaru. O przygotowanie opinii zwróciła się do IES szczecińska Prokuratura Okręgowa, która prowadzi śledztwo w tej sprawie. Polscy prokuratorzy i biegli czekają na oficjalną zgodę Francuzów na wyjazd na miejsce wypadku.

Rozmowa z ADAMEM REZĄ z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, który będzie badał przyczyny wypadku w pobliżu Grenoble

Mgr inż. Adam Reza

- W jaki sposób eksperci mogą odtworzyć na miejscu przebieg wypadku polskiego autokaru, do którego doszło we francuskich Alpach?
- Nie wiemy, do jakich czynności zostaniemy dopuszczeni na miejscu. O tym zadecydują prokuratorzy prowadzący śledztwo.
- A jak wygląda praca biegłych w przypadku takiego zdarzenia, do jakiego doszło we Francji?
- Należy dążyć do tego, aby ustalić maksymalnie dużo śladów. Czy te ślady na miejscu będą, czy też ze względu na upływ czasu zostaną zatarte, tego jeszcze nie wiemy. Następnie należy dokonać pomiarów tych śladów i je udokumentować. W każdym przypadku, w tym szczególnie, wielkie znaczenie mają warunki drogowe, czyli przebieg drogi, pochylenie podłużne i poprzeczne, geometria jezdni w rejonie miejsca zdarzenia. Ważną czynnością są także oględziny autobusu.
- Autokar spalił się niemal doszczętnie. Czy badanie wraku może pomóc w ustaleniu przyczyn tragedii?
- Teraz można tylko snuć przypuszczenia. Doświadczenia z innych przypadków wskazują jednak, że można znaleźć istotne ślady i dokonać pewnych ustaleń. Być może jakieś wewnętrzne mechanizmy zespołów nie uległy tak wielkiemu zniszczeniu i nadają się do badań. Największym problemem zapewne będzie ustalenie sprawności wszystkich urządzeń służących do zmniejszania prędkości, a więc nie tylko hamulca zasadniczego, ale także retardera i hamulca silnikowego - o ile ten pojazd był w nie wyposażony.
- Cytowani przez francuską prasę motocykliści, którzy jechali za autokarem, twierdzą, że światła stop były często włączone, czyli kierowca regularnie naciskał na hamulec. Czy to oznacza, że nie wykorzystywał hamulca silnikowego i retardera pozwalającego utrzymać stałą prędkość nawet podczas jazdy z góry?
- Mamy za mało informacji, żeby odpowiedzieć, czy te dodatkowe mechanizmy działały. Urządzenia, w zależności od typu pojazdu, w niektórych sytuacjach włączają się automatycznie, czasem uruchamiane są ręcznie. W tym wypadku trzeba ustalić, jakie systemy zamontowano w tym autobusie i w jaki sposób były sterowane.
- Świadkowie twierdzą, że widzieli iskry wydobywające się z tyłu autokaru. Czy to może potwierdzać teorię o przegrzaniu hamulców?
- Za wcześnie na kategoryczne stwierdzenia. Można tylko powiedzieć, że jest możliwe przegrzanie hamulców i pojawienie się ognia. Bez przeprowadzenia badań nie można jednak powiedzieć, czy tak rzeczywiście było.
- Jak powiedziała jedna z osób, które przeżyły katastrofę, tuż przed wypadkiem kierowca miał krzyknąć: "Trzymajcie się siedzeń, hamulce puściły".
- To mogła być subiektywna opinia kierowcy. Wrażenie braku hamulców mogło być związane z tym, że wskutek hamowania na długim odcinku drogi zostały one przegrzane. Ich efektywność spadła do minimum, ale to nie znaczy, że wcześniej nie działały.
- Według francuskich mediów powołujących się na prokuratora okręgu Grenoble ślady hamowania na jezdni mają długość 12 metrów. Czy ta informacja jest przydatna dla biegłych?
- Byłbym bardzo ostrożny w ocenie, czy ten ślad na jezdni, który widzieliśmy w telewizji, jest rzeczywiście śladem hamowania. To wymaga zbadania. Nie można wykluczyć, że był to ślad bocznego znoszenia autokaru. Brak wcześniejszych śladów hamowania nie oznacza, że kierowca pojazdu nie hamował, i to nawet gwałtownie. Jeśli autokar był wyposażony w system ABS zapobiegający blokowaniu kół - a tego na razie nie wiem - ślady hamowania nie powstałyby.
- Nie można jednak wykluczyć, że pod koniec ABS przestał działać?
- Ze względu na zmiany termiczne ten system mógł nie działać. Poza tym z powodu wysokiej temperatury opony mogły się zacząć topić, a więc smuga na jezdni może być śladem nadtopionej gumy. To zapewne wszystko zbadali francuscy specjaliści. Na podstawie samego zdjęcia nie można dokonać interpretacji.
- Ile czasu od powrotu z Francji do Polski może zająć biegłym Instytutu Ekspertyz Sądowych praca nad sporządzeniem opinii?
- Na pewno co najmniej kilka tygodni. Przeciętny czas przygotowania opinii to 100-120 godzin. W takim skomplikowany przypadku musi to być czas kilkakrotnie dłuższy.
Rozmawiał: Jarosław Kostrzewa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski