Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rekordowa frekwencja nie pomogła wiślaczkom [ZDJĘCIA]

Justyna Krupa
Krakowiankom nie udało się pokonać mistrza Euroligi. Kluczowa była wysoko przegrana druga kwarta.
Krakowiankom nie udało się pokonać mistrza Euroligi. Kluczowa była wysoko przegrana druga kwarta. Fot. Anna Kaczmarz
Euroliga koszykarek. W hicie w Kraków Arenie „Biała Gwiazda” spisała się poniżej oczekiwań i wyraźnie przegrała z Galatasaray

Wisła Can-Pack Kraków – Galatasaray Odeabank Stambuł 53-64 (15-16, 6-18, 15-17, 17-13)

13 tysięcy ludzi na trybunach (rekord w europejskich rozgrywkach), Marcin Gortat pozdrawiający koszykarki z telebimu przed meczem – o takiej oprawie starcia z Galatasaray marzyły koszykarki Wisły. Ale najwyraźniej taka pompa i ciśnienie wokół tego meczu im nie posłużyły. Choć zgodnie powtarzały, że nie dadzą się presji, rzeczywistość była inna.

Tylko na początku krakowianki dotrzymywały kroku przyjezdnym. Nie umiały sobie jednak poradzić z rzutami z obwodu, które rywalkom wpadały jeden za drugim. Sama Nuria Martinez rzuciła trzy „trójki” w pierwszej połowie.

W drugiej kwarcie ekipa Galatasaray prowadziła już 13 „oczkami”. Pierwsze punkty dla Wisły Farhiya Abdi zdobyła dopiero w połowie tej części gry! Na moment krakowianki zmniejszyły dystans, ale Turczynki znów zaczęły podkręcać tempo. Widać było, że wiślaczkom najbardziej brakuje spokoju i koncentracji. Trudno marzyć o wyrównanej walce z mistrzem Euroligi, gdy pudłuje się nawet z rzutów wolnych. A tuż przed przerwą Gintare Petronyte nie trafiła obu prób. Z kolei Abdi, najmłodsza z grona wiślaczek, notowała stratę za stratą.

Tuż po przerwie Jantel Lavender błysnęła akcją dwa plus jeden. Spośród zagranicznych gwiazd Wisły tylko amerykańska środkowa pokazała tego wieczoru wysoki poziom swoich możliwości. A musiała się zmagać z niesamowicie silnymi podkoszowymi. Dlatego często szukała okazji do rzutów z półdystansu. To dzięki jej skuteczności wiślaczki nie przegrywały po III kwarcie wyżej. Tymczasem Allie Quigley i Courtney Vandersloot nie przypominały zawodniczek, które przecież grały niedawno w finale WNBA. Ta pierwsza obudziła się dopiero w ostatniej kwarcie, kiedy było już właściwie po meczu.

– Ani razu nie mieliśmy tak naprawdę szansy na odwrócenie losów meczu. Może w zawodniczkach był za duży strach czy respekt przed rywalem – zastanawiał się trener wiślaczek Stefan Svitek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski