Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Relaks przy blefowaniu

Redakcja
Jest uważana za jedną z najładniejszych i najbardziej utalentowanych polskich aktorek, chociaż ze szkoły teatralnej relegowano ją za, jak podano w uzasadnieniu: brak postępów. Mama dwuletniego synka Jurka, uwielbia czytać. Zodiakalny Wodnik. Mówi o sobie, że jest humanistką - studiowała prawo, antropologię kultury i etnologię. Występuje w teatrze, zagrała w wielu filmach fabularnych, jak chociażby: "Pułkownik Kwiatkowski", "Ekstradycja", "Tato", "Samowolka", "E = mc2". Można ją też oglądać w serialu "Na Wspólnej". To nie wszystko - Renata Dancewicz jest znakomitą brydżystką.

Takiej mnie jeszcze nie znacie: Renata Dancewicz

   - Właściwie od dziecka obcowałam z kartami, a to za sprawą dziadków i rodziców - _mówi. - Babcia nauczyła mnie grać w oczko, gdy miałam sześć lat. W naszej rodzinie przy kartach spędzało się dużo czasu, zwłaszcza na wczasach. Grało się w remika, kanastę, tysiąca, kierki czy makao.
   Jednak najbardziej fascynował ją wtedy skat (nazywany też szkatem - przyp. MLK), ale nigdy nie spotkała kogoś, kto znałby zasady na tyle, by ją tej gry nauczyć.
   Jakieś dziesięć lat temu w jej życiu pojawił się brydż. Najpierw grywała towarzysko ze znajomymi.
   - _Uczyliśmy się zasad z małej zielonej książeczki. Spędzaliśmy przy stoliku wiele godzin, a potem lekcje dawali nam coraz mocniejsi gracze.

   Kolejnym etapem wtajemniczenia było szkolenie w warszawskim Oddziale Związku Brydża Sportowego. W konsekwencji Renata Dancewicz zaczęła pojawiać się na turniejach.
   - Brydż sportowy to gra wymagająca koncentracji, skupienia i logicznego myślenia, a także umiejętności porozumiewania się. To takie przerzucanie mostów między partnerami. W końcu bridge to po angielsku most. Tak czy inaczej, brydżowa para stanowi spółkę z pełną wzajemną odpowiedzialnością.
   Partnerką Renaty Dancewicz jest jej przyjaciółka Anna Mandecka, matematyczka.
   - Dzięki stałej partnerce łatwiej można opracować własny system gry - _mówi aktorka, przyznając, że nie ma dużego brydżowego stażu, więc zdarza jej się popełniać błędy. - _Jednak uwagi krytyczne, wygłaszane spokojnie, przyjmuję bez szemrania - dodaje. - Nie znoszę natomiast, gdy ktoś mnie opieprza. Sama staram się panować nad emocjami i podczas gry nie ujawniać prawdziwego charakteru.
   Nieraz była świadkiem, jak partner obsztorcowywał partnerkę, nie przebierając w słowach. Na turnieju można w takiej sytuacji wezwać na pomoc sędziego. W brydżu towarzyskim, tzw. bobrowym, gracze z rozładowaniem napięcia muszą sobie radzić sami. Nie bez kozery mówi się, że brydż łączy i rozdziela małżeńskie pary...
   Dla jednych brydż stanowi rozrywkę, dla innych jest nałogiem. Dla Renaty Dancewcz jest ważną częścią życia. - To mój relaks, chociaż bywa, że bardzo męczący. To gra, która pobudza i utrzymuje w gotowości szare komórki. Idealny dla ludzi, którzy lubią łamigłówki. Jest w nim miejsce i na__abstrakcyjne myślenie, i na psychologię. Sądziłam, że blef stosuje się tylko w pokerze, ale odkąd gram regularnie, wiem, że przydaje się on też w brydżu.
   Gdy pytam, czy w blefowaniu pomaga aktorstwo, Renata tylko się uśmiecha. A więc o tym, czy grając w brydża potrafi zachować twarz pokerzystki, przekonamy się dopiero wtedy, gdy któryś z reżyserów obsadzi ją kiedyś w takiej roli.
   Moja rozmówczyni nie ukrywa, że czasami grywa na pieniądze. - To ma sens - mówi. - Jeśli człowiek może coś stracić, bardziej się mobilizuje.
   Zastanawia się chwilę nad odpowiedzią na pytanie, czy siedzenie przy stoliku można nazwać sportem? I wylicza: jest rywalizacja, są reguły, których się przestrzega - także zasada fair play, jest element porównywania umiejętności poszczególnych zawodników; czyli dokładnie tak jak w innych dyscyplinach sportu. Zdaniem Renaty Dancewicz brydż jest jednak raczej mało medialny. Trudno zainteresować pokazywanymi na ekranie rozgrywkami kogoś, kto nie zna jego zasad.
   Mistrzynią w opisywaniu sytuacji brydżowych była Magdalena Samozwaniec, która w jednej ze swoich książek opowiedziała taką oto historię. Rzecz działa się na plaży, panowie grali w brydża, gdy ktoś dramatycznym głosem zawołał do jednego z graczy: "Pana Jacuś tonie". Wobec braku reakcji krzyknął rozdzierająco: "Jacuś tonie!". I w odpowiedzi usłyszał, jak ojciec chłopca powtarza: "Trzy bez atu, trzy bez atu..." "Panie, Jacuś tonie!". A ojciec: "Jacuś tonie, trzy bez atu, Jacuś tonie, trzy bez atu...".
   Brydżyści na ogół proszą o deszczowe i pochmurne urlopy. Ich partnerki wręcz przeciwnie, bo siadając przy stoliku, przestają być obiektami westchnień, przestają się liczyć atrybuty ich kobiecości. Jako partnerki brydżowe mają za zadanie wykazać się tylko myśleniem. Generalnie jednak wakacje są idealnym czasem dla brydżystów.
   - Uwielbiam przenosić się z turnieju na turniej, na przykład z Sopotu do Słupska. I grać... - _wyznaje Renata Dancewicz.
   Brydż wciąga i absorbuje. Także podczas przerw na papierosa zawodnicy omawiają swoje wcześniejsze rozdania - nawet te sprzed dwóch tygodni: "Gdybyś wtedy wyszedł w trójkę - byłoby całkiem inaczej" - słychać z każdej strony.
   - _Zauważyłam, że coraz częściej ja też zapamiętuję swoje partie - _mówi Renata Dancewicz informując, że grywa w brydża średnio dwa, trzy razy w tygodniu. - _Jeśli mogę, biegnę pograć, jeśli nie mogę - grywam z komputerem. To jednak nie to samo, co emocje przy stoliku.

   Gdy urodziła syna, miała przerwę w graniu. - Aż przyszedł czas, że musiałam zagrać. Podarowałam sobie wtedy cały brydżowy dzień. Synek był nieopodal, u babci. Wpadałam tam co jakiś czas i odciągałam pokarm. Oboje byliśmy zadowoleni.
   Kiedyś aktorka zbierała karty do brydża. Lubi klasyczne piatniki z zielonymi i brązowymi liśćmi dębu na rewersie, lubi karty z postaciami z Szekspira, a także - jako jedyna w gronie znajomych - takie z dużymi oznakowaniami.
   Na pytanie o maratony brydżowe - tylko się uśmiecha.
   - Bywało, w dawnych czasach... Mój rekord to bodaj 38 godzin przy stoliku. A potem równie długie odsypianie. Było to jeszcze za czasów brydża towarzyskiego. W sportowym tak się nie grywa.
   W brydżu sportowym także element tzw. karcianego szczęścia wyeliminowano do minimum. Wszyscy zawodnicy grają tymi samymi rozdaniami. Nie ma znaczenia, czy komuś idzie karta. Liczą się umiejętności. Dlatego Renata Dancewicz chce być coraz lepsza.- Najbardziej lubię licytację, gorzej u mnie z obroną i rozgrywką - mówi.
   I już się cieszy na lato z brydżem.
MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski