Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Remis nie zadowoli nikogo

Rozmawiał Bartosz Karcz
Marek Zieńczuk grał w Wiśle Kraków w latach 2004-2009
Marek Zieńczuk grał w Wiśle Kraków w latach 2004-2009 Jacek Kozioł/Archiwum
Rozmowa. - Wiśle brakuje tego, co było za moich czasów, czyli większej rywalizacji w drużynie - mówi były piłkarz "Białej Gwiazdy" MAREK ZIEŃCZUK, dzisiaj gracz Ruchu Chorzów, z którym krakowianie zagrają jutro w ekstraklasie

- Serce w sobotę zabije mocniej?

- Zawsze gdy gramy z Wisłą, wspomnienia wracają. Przyznam jednak, że bardziej lubię mecze z Wisłą przy ul. Reymonta. Mogę wtedy poczuć atmosferę stadionu, który tak mile mi się kojarzy.

- Mieszka Pan jednak w Krakowie, więc atmosferę tego miasta czuje Pan na co dzień.

- No tak, rzeczywiście cały czas jestem w Krakowie i prócz tego, że trenuję i gram w Ruchu, przebywam głównie pod Wawelem.

- A jak mecze Wisły i Ruchu nie pokrywają się, to przychodzi Pan na stadion przy ul. Reymonta?

- Zdarza się, choć ostatnio akurat tak się składało, że albo nasze mecze się pokrywały, albo Ruch grał na drugi dzień, więc musiałem już przygotowywać się do swoich spotkań.

- W Wiśle sporo się zmieniło od czasów, gdy w niej Pan grał. Martwi Pana, że w tym klubie nie jest już tak dobrze, jak jeszcze kilka lat temu?

- Smutne jest to, że na tę markę pracowało się latami, a teraz trochę jest to trwonione. Myślę jednak, że kibice patrzą na to łaskawszym okiem. Dla nich Wisła to nie tylko wyniki. Zresztą Wisła nadal jest w czubie tabeli, choć pewnie nie jest już tak postrzegana jak pięć lat temu.

- Dla Pana to wysokie miejsce Wisły jest zaskoczeniem?

- Gdyby popatrzeć na dwunastu, trzynastu zawodników Wisły, którzy decydują o jej obliczu, to trudno mówić o zaskoczeniu. Wiśle brakuje natomiast tego, co było za moich czasów, czyli większej rywalizacji w drużynie.

- Mówi Pan, że miejsce Wisły nie jest zaskoczeniem, ale na pewno jest nim miejsce Ruchu. Skąd tak duże wasze problemy, że jesteście w strefie spadkowej?

- To miejsce jest dla nas dużym rozczarowaniem. Nie chcę mówić, że nie zasłużyliśmy na nie, bo tabela ligowa nigdy nie kłamie. Ten sezon nie wychodzi nam za bardzo, choć wygraliśmy trzy ostatnie mecze na swoim stadionie i sytuacja lekko się poprawiła. Do pełnej satysfakcji droga jednak jeszcze daleka.

- Nie jest tak, że staliście się ofiarą startu w europejskich pucharach? Macie dość wąską, a przy tym zaawansowaną wiekowo kadrę i może trudno było wam pogodzić rozgrywki w Europie i w Polsce?

- Czy można mówić o zmęczeniu na początku sezonu? Moim zdaniem nie. Nawet jeśli graliśmy co trzy dni, to powinniśmy mieć więcej punktów.

- Brakuje wam również stabilizacji. Potraficie rozbić na swoim boisku Jagiellonię, by za chwilę wysoko przegrać z Górnikiem Łęczna. Skąd takie skoki formy?

- To jest trochę efekt specyfiki naszej ligi, w której nikt nie jest poza zasięgiem innych drużyn. Może Legia jest o ten jeden krok przed wszystkimi, ale też nie może dopisywać sobie punktów przed każdym meczem. To zawsze jest kwestia przygotowania do konkretnego spotkania i dyspozycji w danym dniu.

- Powoli znów potraficie jednak odbudować markę twierdzy przy ul. Cichej, gdzie wszystkim drużynom jest trudno o punkty. Trzy kolejne wygrane muszą robić wrażenie. Mecze z Wisłą kończyliście jednak ostatnio wynikami remisowymi.
- Jeśliby tak się stało w sobotę, to pewnie ani my, ani wiślacy nie bylibyśmy zadowoleni. Jestem pewien, że obie strony zrobią wszystko, żeby wygrać. Mam nadzieję, że padną w tym spotkaniu bramki, a Ruch strzeli przynajmniej jedną więcej. Szanse rozkładają się, moim zdaniem, po pięćdziesiąt procent.

- Smaczku temu spotkaniu dodaje to, że w Ruchu jest silna grupa krakowska, bo prócz Pana pod Wawelem mieszkają też Łukasz Surma i Sebastian Janik, a w Wiśle grają byli zawodnicy Ruchu, którzy mieszkają nadal w Chorzowie. Rzeczywiście mijacie się na autostradowych bramkach?

- Jeździmy w trójkę z Łukaszem i Sebastianem na treningi. W ciągu czterech lat, które spędziłem w Ruchu, zawsze ktoś się znalazł, z kim można było dojeżdżać. Wcześniej byli to Andrzej Niedzielan i Rafał Grodzicki. Pamiętam zresztą, że Rafał był chyba jedynym kibicem Cracovii w tym naszym krakowskim gronie. Miało to swoje dobre strony, bo on najbardziej mobilizował się na Wisłę, a my na Cracovię.

A co do tego mijania na bramkach, to my jesteśmy w lepszej sytuacji, bo mamy bliżej na treningi. Oni muszą jeszcze pokonać dodatkowy kawałek drogi do ośrodka treningowego w Myślenicach. Zdarzało się natomiast, że rozmawialiśmy przez telefon i okazywało się, że oni jadą w jedną stronę, a my w drugą. To zresztą fajna sprawa, że tak zasłużone kluby wymieniają się zawodnikami.

Odzyskają dwa punkty
* Wisła spłaciła zaległości w wypłacie zobowiązań zawartych we wniosku licencyjnym. Oznacza to, że "Białej Gwieździe" zostanie anulowana część kary, jaką nałożyła na klub Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN. Wisła musiała zapłacić do końca sierpnia ok. 1,2 mln złotych. Ponieważ tego nie zrobiła, komisja nałożyła na nią karę trzech ujemnych punktów w sezonie 2015/2016. Zaznaczono jednak, że jeśli Wisła wywiąże się ze zobowiązań do końca roku, to jest możliwość zmniejszenia tej kary o dwa punkty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski