Remizy w Kozińcu nie zlicytują

- Dotychczas jednostki w małych miejscowościach były rozwiązywane z powodu braku członków. Ale upadłości jeszcze nie ogłosiła żadna OSP - mówi jeden z pracowników centrali OSP RP w Warszawie.
Jeszcze kilka lat temu OSP w Kozińcu była ewenementem, przynajmniej na skalę regionu. W krótkim czasie stała się liczącym się pracodawcą w gminie Mucharz. Świadczyła usługi transportowe, zatrudniała osoby do prac archeologicznych na dnie zapory w Świnnej Porębie, pośredniczyła w organizacji zagranicznych wyjazdów "za pracą". Były pieniądze nie tylko na zatrudnianie mieszkańców, ale także na zakup sprzętu.
Czasy dobrobytu już się skończyły. Wyszło na jaw, że jednostka jest zadłużona. Mówi się nawet o 300 tys. zł! Kto jest za to odpowiedzialny? Ustala to w tej chwili wadowicka prokuratura.
Na ostatnim zebraniu zarząd OSP nie otrzymał absolutorium. Szybko wybrano nowy z Janem Molendowiczem na czele. Ten zdecydował, że najlepszym rozwiązaniem będzie ogłoszenie upadłości. Wniosek do Sądu Okręgowego został już złożony. Sąd ma teraz problem, bo sprawa jest precedensowa. Poprosił o uzupełnienie wniosku. Decyzja, czy sprawa będzie w ogóle rozpatrywana, podjęta zostanie w najbliższych dniach.
Wójt Mucharza Wacław Wądolny twierdzi, że gmina nie miała żadnego wpływu na ostatnie wydarzenia w OSP. - Samorząd może jedynie kontrolować, jak OSP wywiązuje się z powierzonych jej zadań w zakresie działalności pożarowej. Na działalność gospodarczą jednostki nigdy nie mieliśmy żadnego wpływu - mówi. I zapewnia, że nawet jeśli do jednostki wejdzie komornik lub likwidator, to nie ma prawa zająć mienia gminy w postaci remizy czy wozów gaśniczych. Może sprzedać tylko to, co było przedmiotem prowadzonej działalności gospodarczej. - Jeśli chodzi o sprawy pożarowe, to nie ma problemu. Strażacy wyjeżdżają i nadal będą wyjeżdżać do akcji - mówi wójt. (GM)