Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reni Jusis: Kobiety wciąż muszą starać się bardziej

Rozmawiał Paweł Gzyl
Reni Jusis
Reni Jusis Fot. Sony Music Poland
Muzyka. Reni Jusis wraca z płytą „Bang!”. Rozmawiamy z wokalistką o tym, jak zmienił się świat i show-biznes podczas 7 lat jej nieobecności.

- Kiedy w 2009 roku wzięłaś urlop macierzyński, zasłynęłaś z czasem jako „eko-mama”. Jak odkryłaś w sobie pasję do ekologicznego rodzicielstwa?

- Mnie zawsze ciągnęło w stronę życia bliżej natury. Może dlatego, że mój ojciec i dziadek byli leśnikami? Zaczęło się od tego, że zostałam członkiem Światowej Organizacji Ekologicznej WWF i uczestniczyłam w różnych inicjatywach mających chronić środowisko. Kiedy przyszły na świat moje dzieci zrozumiałam, że szacunek dla Ziemi nie wystarczy. Potrzebna jest troska o własne ciało, zdrowe odżywianie, jakość naszego życia. Ponieważ mam znane nazwisko - uznałam, że warto to wykorzystać, aby podzielić się z innymi swoimi spostrzeżeniami na temat alternatywnego wychowania dzieci. Tak narodził się program w telewizji, potem blog i wreszcie książka. Poświęciłam na to pięć lat.

- I jak oceniasz po tym czasie: warto było wychowywać dzieci w taki sposób?

- Mam wrażenie, że przez te pięć lat bardzo zmieniła się świadomość polskiego społeczeństwa w kwestii ekologii. Jesteśmy bardziej świadomymi konsumentami: domagamy się lepszej jakości produkcji i etycznych zachowań w handlu. To efekt oddolnych komunikatów wysyłanych przez nas samych każdego dnia. To, że teraz w wielu sklepach spożywczych są jajka zerówki, że restauracje proponują zdrowe dania - to wszystko jest reakcją na nasze postulaty. Pojawiła się bowiem mocna potrzeba zmiany stylu życia. I nie postrzegamy już tego jako fanaberii, ale jako konieczność i troskę o przyszłość naszą i kolejnych pokoleń.

- Twoje dzieci pójdą niebawem do szkoły. I co będzie jak wyjdą spod domowego klosza?

- To, co mogłam zrobić, zrobiłam. Na pewno wzmocniłam ich organizm, odporność i przekazałam im pewne nawyki żywieniowe. Bo codzienny przykład jest lepszy od wszelkich nakazów i zakazów. Dla mnie to niekończący się heroizm prowadzenia zdrowej kuchni czy segregowania śmieci. Dzieciaki to obserwują - i przejmują. Oczywiście z czasem wybiorą własną drogę. I trzeba się będzie z tym pogodzić.

- Kiedy śledziłem Twoje ekologiczne zainteresowania w minionych latach, stwierdziłem, że jak nagrasz nową płytę, to na pewno też będzie ekologiczna: jakieś bębenki, gitary akustyczne, flety pasterskie. A tu zaskoczenie - „Bang” to album mocno elektroniczny.

- Zawsze staram się wybierać takie instrumenty, które pomogą mi podkreślić emocje zawarte w tekstach. Tym razem są one bardzo mocne: mają antykonsumpcyjny przekaz, śpiewam o nawale informacji i bodźców, któremu podlegamy na co dzień i deklaruję swoje feministyczne poglądy. I to w moim przeświadczeniu najlepiej współgra z elektroniczną muzyką.

- Nie podoba Ci się polski kapitalizm, w którym przyszło nam obecnie żyć?

- Wpadliśmy chyba w pułapkę kupowania ogromnej ilości przedmiotów, których wcale nie potrzebujemy. Mało tego, te produkty są tak zaprojektowane, że szybko się psują, trzeba więc natychmiast kupować następne. Weźmy takie pralki - jak ktoś ma pralkę sprzed dekady, to ona na pewno nadal działa bez zarzutu. Kiedy dziś ktoś kupuje nową, za szybko mu wysiada. Spada więc jakość towarów, co nakręca rynek zbytu. Kupujemy też dla przyjemności samego kupowania. Mnóstwo moich koleżanek ma dziesiątki ubrań, których nawet nie założyły. Galerie handlowe rosną jedna po drugiej. I tam przenosi się całe nasze życie. Ostatnio widziałam w galerii występy zespołów tanecznych, które kiedyś występowały w domach kultury. Na Śląsku istnieje w centrum handlowym kaplica, by wierni w niedzielę mieli bliżej. Gdzie są granice tego procesu?

- Mówiłaś o feminizmie: myślisz, że Polki nadal nie mają tych samych praw co Polacy?

- Mówi o tym piosenka „Bejbi Siter”. Uważam, że młode mamy potrzebują wsparcia. To mentalne, i to socjalne, które obecnie funkcjonuje, nie jest wystarczające. Napisałam tę piosenkę, żeby je wesprzeć i rozprawić się ze stereotypami, które są im przypisywane. Mało kto wierzy, że dziewczyna wybierająca rodzinę zamiast kariery robi to świadomie. Nazywa się ją często „kurą domową”. Tymczasem to osoby, które też mają czasem ochotę wprowadzić do swego życia trochę rock’n’rolla. Niestety - kobiety muszą ciągle bardziej się starać, aby udowodnić, że są równie utalentowane czy pracowite jak mężczyźni. W różnych miejscach na świecie przybiera to mniej lub bardziej skrajną formę.

- A jak zmienił się Twoim zdaniem przez te siedem lat polski rynek muzyczny?

- Zmienił się przede wszystkim sposób promocji. Skupiamy się obecnie na internecie. I to jest działanie typu akcja - reakcja. Nigdy nie byłam tak blisko fanów jak teraz. Kiedyś było to możliwe tylko po koncertach, a teraz mam z nimi kontakt na co dzień, mogę się na bieżąco dzielić swoim życiem zawodowym. Nowe technologie pomogły mi też w nagrywaniu materiału. Cały sprzęt jest zminimalizowany, mieści się w komputerze, nie potrzeba już wielkich studiów nagraniowych. Inaczej funkcjonuje również rynek koncertowy. Wszystkim zależy na występach klubowych i festiwalowych, w niepamięć poszły darmowe spędy, którymi Polska żyła w minionej dekadzie. Ludzie chcą płacić za bilety i oglądać tych artystów, których lubią i szanują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski