Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reportaż. Syryjskie błogosławieństwo dla Polski

Witold Repetowicz
Coraz większe grupy młodych uchodźców z Syrii mieszkają tymczasowo w prowincji Akkar w północnym Libanie, blisko granicy ze swą ojczyzną
Coraz większe grupy młodych uchodźców z Syrii mieszkają tymczasowo w prowincji Akkar w północnym Libanie, blisko granicy ze swą ojczyzną Fot.Witold Repetowicz
Libański region Akkar stał się ziemią obiecaną dla tysięcy Syryjczyków, którzy uciekli z ogarniętej wojną domową ojczyzny. Ich problemom starają się zaradzić pracownicy Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej.

_– Czy to był grzmot? – _spytał Khaldun, młody Libańczyk pracujący dla Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, polskiej organizacji humanitarnej realizującej projekt wsparcia uchodźców syryjskich w północnolibańskim dystrykcie Akkar. Kilka dni wcześniej w Trypolisie, znajdującym się ledwie 50 km na południe, wybuchły walki między miejscowymi ekstremistami planującymi proklamowanie Państwa Islamskiego a wojskiem. Po czterech dniach islamiści zostali pokonani, ale część uciekła właśnie do dystryktu Akkar, by stamtąd przebijać się do Syrii.

_– Nie należy się przejmować odgłosem jednego strzału – _mówi Wojciech Wilk, szef PCPM. _– To polowanie na wróble, ulubiona rozrywka Libańczyków. Strzały z kałasznikowa to cała seria – _wyjaśnia.

Polowanie na uciekinierów

Stąd do granicy syryjskiej jest tylko kilka kilometrów, a do ogarniętego wojną regionu Homs – około 30 km. Po pacyfikacji ekstremistów z Trypolisu w Akkarze pojawiły się czołgi polujące na uciekinierów. Nic więc dziwnego, że Khaldun miał wątpliwości, czy donośny huk to grzmot zwiastujący burzę, czy odgłosy ostrzału artyleryjskiego oznaczające konieczność ewakuacji PCPM.

Na razie to tylko burza. Wojciech Wilk musi jednak ciągle brać pod uwagę konieczność ewakuacji polskich pracowników PCPM. Libańczycy zostaną, bo są stąd. Dla PCPM pracuje też dwóch uchodźców syryjskich. Jeden z nich, jadąc codziennie minibusem do biura PCPM w Bire, widzi swój dom w Syrii, do którego nie może wrócić. Oni tu też zostaną, bez względu na rozwój wydarzeń.

Czterech Polaków

Ekipa PCPM w Libanie to czterech Polaków i 10 Libańczyków. Liczba ta zmienia się w zależności od potrzeb. Polska organizacja, przy wsparciu Polskiej Pomocy MSZ i międzynarodowej organizacji UNHCR, zapewnia dach nad głową 1500 rodzinom, czyli ponad 7000 Syryjczyków. _– Rząd Libanu nie zgodził się na utworzenie tu obozów dla uchodźców, bo boi się, że Syryjczycy zostaną na dłużej, tak jak wcześniej Palestyńczycy – _wyjaśnia Juliusz Ziemak, szef misji PCPM w Libanie. Choć i tak na to się zanosi, gdyż większość uchodźców deklaruje, że nie wróci do kraju, póki al-Asad jest u władzy, a nic nie wskazuje na to, by jego reżim miał wkrótce upaść.

W Libanie Syryjczycy początkowo korzystali z gościny miejscowych. – Syryjczycy też pomagali Libańczykom, gdy ci musieli uciekać ze swojego kraju ogarniętego wojną domową – _mówi prof. Bassam Aouil, Syryjczyk mieszkający od lat w Polsce. _– Ludność Akkaru i Homs łączy wielopokoleniowa więź. Niestety, teraz to się zmienia za sprawą komercjalizacji pomocy humanitarnej – _dodaje. _– Większość organizacji daje Syryjczykom pieniądze, a ci płacą Libańczykom za najem. To powoduje, że Libańczycy chcą coraz więcej pieniędzy.

_– Pomoc dla Syryjczyków realizowana jest tu w dwóch różnych systemach – _wyjaśnia Juliusz Ziemak. _– UNHCR i większość organizacji udziela pomocy bezwarunkowej, średnio 175 dolarów na 5-osobową rodzinę miesięcznie, i zakłada, że one najlepiej wiedzą, na co te pieniądze wydać. Ale to powoduje, że uchodźcy sami muszą negocjować ceny wynajmu z właścicielami, a ci wiedzą, że to pieniądze od organizacji humanitarnych, więc podwyższają stawki. W ciągu zeszłego roku poszły one w górę o ponad 100 proc. Również w przypadku konfliktów uchodźcy są pozostawieni sami sobie. My działamy inaczej, partnerami są dla nas i Libańczycy, i Syryjczycy – _podkreśla.

1,5 mln uchodźców

PCPM udziela pomocy w systemie warunkowym, czyli samo zawiera umowy najmu z Libańczykami, negocjuje stawki i wręcza Libańczykom karty bankomatowe, z których wypłacają sobie pieniądze za czynsz. Zapewnia to stały kontakt i z uchodźcami i gospodarzami, a w przypadku konfliktów daje PCPM możliwość nacisku na obie strony.

A problemów jest coraz więcej. Część z nich wynika z tego, że napływ prawie 1,5 mln uchodźców, głównie sunnitów, do 4-milionowego Libanu naruszył tutejszą strukturę demograficzną. Libańczycy dzielą się bowiem na chrześcijan, szyitów, sunnitów i druzów. Po kilkunastu latach wojny domowej, a także okupacji izraelskiej i syryjskiej, ustalono, że wszystkie stanowiska publiczne będą rozdzielone między poszczególne wyznania. Prezydentem musi być chrześcijanin, premierem – sunnita, a szefem parlamentu – szyita. Skład religijny parlamentu jest też z góry ustalony. 1,5 mln „nadliczbowych” sunnitów to problem dla innych wyznań. Ale również sunnici narzekają. Zarzucają Syryjczykom, że zabierają im miejsca pracy, bo gotowi są pracować za 7 dolarów dziennie, podczas gdy Libańczycy średnio zarabiają 30 dolarów. Winią za to organizacje humanitarne, twierdząc, że skoro one opłacają Syryjczykom czynsz, często jedzenie, dotują opiekę medyczną w wysokości 75 proc. kosztów, to ci nie potrzebują tylu pieniędzy co miejscowi. Z drugiej strony, dzięki organizacjom humanitarnym, do kieszeni Libańczyków wpływa około 50 mln dolarów za wynajem garaży, piwnic itp. przerobionych na mieszkania dla uchodźców. _– Niektórzy gospodarze wynajmują pomieszczenia gospodarcze nawet siedmiu rodzinom, i w ten sposób mogą zarobić 1500 dolarów na miesiąc, a to niezłe pieniądze – _zaznacza Khaldun.

W systemie pomocy bezwarunkowej Libańczycy nie mają świadomości, że również korzystają z pomocy humanitarnej, bo nie mają kontaktu z organizacjami ją świadczącymi. Inaczej jest w przypadku PCPM. – Staramy się, by Libańczycy czuli, że też są beneficjentami _– mówi Juliusz Ziemak. – Dlatego współpracujemy z lokalnym szejkiem, który tu, w Bire, jest faktyczną władzą. Wspólnie z lokalną organizacją, kierowaną przez niego, założyliśmy przychodnię, w której mogą się za _darmo leczyć nie tylko Syryjczycy, ale też Libańczycy.

Pustki w szkołach

UNHCR twierdzi, że rozumie ten problem, i dlatego planuje we współpracy z UNDP rozszerzyć program dla Libanu o pomoc rozwojową, polegającą na finansowaniu budowy szpitali i szkół. Jeżeli chodzi o edukację, to sytuacja syryjskich dzieci w wieku szkolnym, stanowiących 1/3 ogółu uchodźców, jest tragiczna i może mieć poważne konsekwencje. Na 400 tys. dzieci syryjskich tylko 90 tys. chodzi do szkoły. Za 5–10 lat, jeśli nic się nie zmieni, oznaczać to będzie w Libanie setki tysięcy pozbawionej perspektyw młodzieży syryjskiej. Z całą pewnością korzystać z tego będą terroryści. Ponadto niszę wypełniają różne instytucje z Arabii Saudyjskiej i Kataru, zakładając szkółki koraniczne.

– W Syrii tego nigdy nie było, to zmieni ich nastawienie do religii na bardziej radykalne, w stylu saudyjskim – mówi Bassam Aouil. – Ponadto otrzymanie pomocy pochodzącej z bogatych państw arabskich często jest uzależnione od edukacji w tych szkółkach, a tam nie uczą w __ogóle normalnych przedmiotów, matematyki, fizyki, biologii – dodaje.

Sposób udzielania pomocy przez państwa Półwyspu Arabskiego jest często przedmiotem krytyki, gdyż nikt nie kontroluje jej dystrybuowania i znaczna jej część znika w kieszeniach skorumpowanych instytucji. Ponadto w samym Bejrucie stoją puste wieżowce należące do arabskich szejków. Pomieścić by się w nich mogło kilka tysięcy rodzin uchodźców, ale żaden z właścicieli na to się nie zgodzi, choć to też Arabowie i sunnici.

Boom budowlany

Uchodźcom pozostają zatem garaże i piwnice, a popyt na nie spowodował nie tylko wzrost cen, ale prawdziwy, swoisty boom budowlany. Wszędzie w dystrykcie Akkar widać nowe budowy. Cena najmu takiego garażu to około 150–200 dolarów. Rodziny objęte programem PCPM dostają od polskiej organizacji około 100 dolarów, a także wyposażenie zimowe. _– W zeszłym roku zapewniliśmy piece 500 rodzinom, w tym roku kupimy jeszcze ponad 250 i do tego dostaną oni po 80 dolarów miesięcznie na opał. Kupujemy też koce – _mówi Wojciech Wilk.

Ważnym elementem pracy PCPM w Libanie jest monitoring rodzin objętych programem. Celem jest ocena sytuacji majątkowej, co może skutkować zwiększeniem, zmniejszeniem pomocy lub usunięciem z programu.

– Dziennie jedna ekipa może sprawdzić około 20 rodzin, przy __czym zwykle wyjeżdżają 2–3 ekipy – mówi Khaldun. – Teraz nadchodzi zima, więc robimy tzw. winteryzację – _dodaje. Słowo to oznacza ocenę przygotowania do zimy. PCPM sprawdza, czy dana rodzina ma piec, koce i jaki jest jej status materialny. _– Nie wszystkim jesteśmy w __stanie pomóc, choć robimy, co możemy. Boję się, że jeśli zima będzie ostra, to mogą być ofiary śmiertelne.

Trzydziestoletnia Aisza do Akkaru uciekła z Homs 2 lata temu. Jej mąż był w Syrii cukiernikiem, mieli własny sklep i dom.

– Powodziło nam się dobrze, ale domu już nie ma, zniszczony. Teraz mieszkamy w tej piwnicy, a mąż dorabia na _budowie – _opowiada. Khaldun właśnie przeprowadza tu monitoring. Wokół biega czworo dzieci, najmłodsze, jeszcze niemowlę, trzyma na rękach najstarszy syn Mohamed, który jako jedyny chodzi do szkoły.

– Szkoła jest w sąsiedniej wiosce i musimy płacić 60 dolarów za transport – _narzeka Aisza. – _W dodatku drugi mój syn jest niepełnosprawny, potrzebuje pomocy psychiatrycznej. To z powodu wybuchu bomby w Homs _– dodaje. Khaldun notuje, że trzeba zwiększyć pomoc. Aisha dziękuje: _– Niech Allah ma w opiece Polskę i PCPM!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski