Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reportaże Katarzyny Kobylarczyk o Nowej Hucie mają swoją ławeczkę

Łukasz Gazur
Dzięki projektowi „Kody miasta” reportaże Katarzyny Kobylarczyk publikowane niegdyś w „Dzienniku Polskim” można czytać na ławce w nowohuckim parku. Dosłownie!

Jest nowohucianką z urodzenia, wychowania i przekonania. Przez lata była reportażyską „Dziennika Polskiego”. To dzięki niej nasi czytelnicy poznawali historię i tajemnice Nowej Huty. Pisała o najważniejszych osobach związanych z budową kombinatu, ale i współczesnych postaciach, które stanowią o kolorycie tej dzielnicy Krakowa. Teraz, dzięki projektowi Krakowskiego Biura Festiwalowego „Kody miasta”, jej reportaże zyskują nowe życie. Teksty zebrane w tomie „Baśnie z bloku cudów” można odczytać dzięki kodom QR umieszczonym na tabliczkach na ławkach w Parku Ratuszowym w Nowej Hucie. Do ich odczytania wystarczy smartfon i odpowiednia aplikacja.

To odsłona akcji, która od kilku lat realizowana jest w całym mieście. A reportaże „dziennikowej” autorki pojawiły się obok Ryszarda Kapuścińskiego, Stefana Żeromskiego lub Jarosława Iwaszkiewicza. – Chyba już pora umierać, skoro moje teksty pojawiają się obok takich sław literackich – żartuje Katarzyna Kobylarczyk.

– Nowa Huta ciągle jeszcze nie jest do końca opowiedziana. Ipisania o niej wciąż mi brakuje – dodaje.

A że zaskoczeń w Nowej Hucie nigdy nie brakowało najlepiej pokazuje jeden z jej tekstów. Pamięta swój pierwszy reportaż o dzielnicy. Zadzwoniła koleżanka: „Przychodź szybko, przywieźli z powrotem pomnik Lenina, ludzie się zbierają!”. Jedna z rozgłośni radiowych ustawiła na placu styropianową atrapę Lenina. Zrobili to dla żartu, ale reakcja ludzi była niesłychanie gwałtowna. Z kolei gdy pisała o wywłaszczaniu ludzi, którzy mieszkali dawniej na terenie, na którym powstała Nowa Huta, często pojawiało się wspomnienie, że za pieniądze, które otrzymywali jako zadośćuczynienie, mogli kupić ruski zegarek.

Reportaże Katarzyny Kobylarczyk o Nowej Hucie mają swoją ławeczkę

– Ten temat stale się powtarzał. Postanowiłam znaleźć kogoś, kto naprawdę go sobie kupił. To byłaby historia, prawda? Zegarek, który kosztował dorobek całego życia. Pytałam wszystkich, aż wreszcie pożaliłam się mojej babci, która pochodzi z Luboczy. Domyślasz się, co powiedziała? Że taki zegarek dziadek ma na strychu – śmieje się Katarzyna Kobylarczyk.

I dodaje, że po raz kolejny przekonała się, że tematów trzeba szukać w najbliższym otoczeniu. Tak było zresztą, gdy pisała o zamachu na pomnik Lenina. Wtedy z pomocą przyszły sąsiadki jej babci, które mieszkały przy pl. Centralnym.
– Jestem bardzo dumna. I dziękuję wszystkim bohaterom moich tekstów, bo bez nich nic bym nie napisała – dodaje reportażystka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski