Reprezentacja Polski trenowała w Jastarni [ZDJĘCIA]

Okolica małego, trawiastego boiska przy ul. Mickiewicza w Jastarni została wczoraj przed południem szczelnie wypełniona przez kibiców. Nie brakowało uczniów szkół podstawowych z półwyspu, ale i dalszych rejonów kraju. Byli też starsi kibice reprezentacji. Każdy chciał zobaczyć lub poprosić o autograf gwiazdy kadry. Sztuka ta udała się nielicznym, ponieważ wybrańcy selekcjonera Adama Nawałki trenowali za płotem, który ogrodzony był biało-czerwonym płótnem z napisem... Łączy nas piłka.

Dziwić to może o tyle, że kadrowicze na pierwszych zajęciach po przyjeździe na Półwysep Helski nie doskonalili żadnych tajnych zagrań. Skupili się na rozgrzewce i grze w siatkonogę. A że w środę kadrowiczów było raptem 20, to i musieli mieć w tej zabawie wsparcie członków sztabu trenerskiego. W tej grupie znaleźli się także bramkarze I-ligowej Arki Gdynia. Konrad Jałocha i Jakub Miszczuk zostali dzień wcześniej poproszeni przez trenera Nawałkę, aby stawili się na zgrupowaniu. Ich zadaniem było... bronienie strzałów Arkadiusza Milika, Pawła Wszołka i Pawła Dawidowicza. To była zresztą jedyna czysto piłkarska aktywność kadrowiczów, z których większość w tym czasie kończyła już trening, rozciągając się na matach. Wśród nich byli oczywiście Wojciech Szczęsny, Łukasz Fabiański oraz Przemysław Tytoń. Artur Boruc w środę odpoczywał jeszcze w Juracie, bo do hotelu dojechał najpóźniej z bramkarzy.

Pierwszego dnia treningowego na murawę w Jastarni nie wybiegli też lechiści Sławomir Peszko i Jakub Wawrzyniak oraz Karol Linetty (Lech Poznań) i Tomasz Jodłowiec (Legia Warszawa). Wszyscy czterej narzekają na drobne urazy, których nabawili się w końcówce sezonu ligowego.

- Pierwszy raz tu jestem - mówi Mariusz Stępiński, napastnik Ruchu Chorzów. - Muszę przyznać, że często byłem w Gdyni, gdzieś w Trójmieście, ale tutaj nie byłem nigdy. To fajne miejsce do wypoczynku, aktywnego wypoczynku przede wszystkim. Jesteśmy tutaj ze swoimi bliskimi, ale mamy też pracę do wykonania. Myślę, że każdy się jednak czuje, jak na zgrupowaniu.

- To w Arłamowie będzie ta cięższa praca. Tam już wszystko się wyjaśni - dorzuca pomocnik Filip Starzyński, który ostatnio grał w Lubinie na zasadzie wypożyczenia z Lokeren.

Obaj piłkarze są w grupie tych kadrowiczów, którzy muszą do siebie przekonać Adama Nawałkę. Selekcja trwa od początku pobytu na Półwyspie Helskim, a ostateczne decyzje, kto pojedzie do Francji, zapadną 30 maja, podczas drugiego zgrupowania w Bieszczadach.

- W zasadzie są tutaj wszyscy zawodnicy, którzy bywali już wybierani za trenera Nawałki - wyjaśnia Kamil Glik, stoper Torino. - Wielkich jakiś zmian nie ma. A Łukasz Szukała? Nie znam jego sytuacji. To jest decyzja trenera i trzeba to uszanować.

Po kilku deszczowych i zimnych dniach od środy na Pomorzu wyraźnie pogoda się poprawiła, co za dobrą monetę wzięli nasi piłkarze.

- We wtorek ta pogoda nie była najlepsza, ale teraz rzeczywiście jest świetnie - dodaje Glik. - Miejmy nadzieję, że tak będzie do samego końca, do soboty. Jeśli ta pogoda będzie to i humory nas wszystkich będą lepsze.

Zawodnicy odpoczywają w Juracie wraz z bliskimi. Nie brakuje jednak takich, którzy myślami są już daleko w przyszłości. - Teraz jest czas na regenerację, ale od poniedziałku [w Arłamowie - przyp. aut.] już tylko praca i przygotowywanie się do mistrzostw Europy. Trzeba być na wszystko gotowym. Najważniejszy jest pierwszy mecz z Irlandią Północną. Co by się nie działo, to trzeba w nim zdobyć trzy punkty - mówi Kamil Grosicki, skrzydłowy Stade Rennais.