Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rewanż z Przemysławem Saletą? Tli mi się w tym "pustym sklepie"

Rozmawiał Artur Gac
Andrzej Gołota nie wyklucza, że w przyszłości zobaczymy go jeszcze w akcji na ringu
Andrzej Gołota nie wyklucza, że w przyszłości zobaczymy go jeszcze w akcji na ringu Fot. tomasz bołt
Rozmowa z Andrzejem Gołotą, 46-letnim pięściarzem wagi ciężkiej, który mimo trzech porażek z rzędu nie stracił zapału, aby wrócić na ring.

– W ubiegłym roku był Pan gościem na prezentacji żużlowców w Częstochowie, a teraz uczestnikiem gali boksu pod Jasną Górą. Tak przyciąga Pana urok śląskiego miasta?

– Bardziej sanktuarium na Jasnej Górze. Byłem tam już kilka razy i prawdę mówiąc, za każdym razem klasztor robi na mnie wrażenie.

– Razem z małżonką spotkaliście się z ojcem Szymonem Stefanowiczem, tym samym zakonnikiem, który 16 lat temu pobłogosławił waszego kilkumiesięcznego synka Andrzejka. To był wzruszający moment?

– Pamiętaj, faceci nie płaczą (śmiech). Ale faktycznie, zrobiło mi się bardzo przyjemnie, że ludzie pamiętają o takich wydarzeniach i powróciły bardzo miłe wspomnienia. Ale powiem ci co innego... Pierwszy raz tak bardzo daje mi się we znaki zmiana czasu. Chyba kłania się starość, bo już od kilku dni jestem w Polsce i nadal nie mogę dojść do siebie. A jak się zaaklimatyzuję, to już pewne trzeba będzie się pakować i wracać do domu. Pocieszam się faktem, że kiedyś w Chinach mordowałem się aż dwa tygodnie, żeby odzyskać siły witalne.

– W takim razie trzeba przedłużyć pobyt w ojczyźnie.

– Mój Boże, czy ty naprawdę chcesz, żeby mi się wszystko zawaliło? Teraz jestem robotnikiem na budowie (śmiech). A poważnie mówiąc, nadzoruję nasz remont, a to wielka odpowiedzialność. W nieruchomościach są ulokowane moje pieniądze, więc to normalne, że dbam o przyszłość swoją i mojej rodziny. Nauczony doświadczeniem, trzymam się mądrego powiedzenia, że „pańskie oko konia tuczy”.

– A garnie się Pan do pomagania majstrom?

– Chęci są, ale co mogę zrobić, skoro nic nie potrafię w tym fachu. Na razie moja pomoc sprowadza się do przyglądania.

– Chętnie przyjął Pan propozycję bycia gościem honorowym w Częstochowie?

– Właściwie nie miałem najmniejszych wątpliwości, bo dotychczas nie byłem w takiej roli na żadnej gali. Fakt, że kiedyś zostałem zaproszony na „Boxing Night” w Oklahomie, ale tamta wizyta wyglądała trochę inaczej. Fajnie jest móc przyglądnąć się imprezie z innej perspektywy, bo do tej pory znałem gale tylko z ringu.

– Ostatnio jaką walkę Pan oglądał?

– Ciężko jest mi sobie przypomnieć, bo tak naprawdę już dawno nie widziałem żadnego pojedynku.

– Dlaczego nie ciągnie Pana na widownię lub przed telewizor?

– Zadałeś chyba najtrudniejsze pytanie, jakie mogło paść w tej rozmowie. Może to dziwnie zabrzmi, ale nie potrafię odpowiedzieć. Lepiej nie ciągnijmy tego tematu.

– Może warto zacząć bacznie obserwować młodych pięściarzy?

– Być może, ale na razie do tego nie dojrzałem. W każdym razie, patrząc po wielu obecnych chłopakach w boksie, część jest bardzo dobrze zbudowana, a to moim zdaniem już ponad połowa sukcesu. W każdym razie na pewno są bliżej celu, czyli walk na najwyższym poziomie.

– Rozważa Pan, by zająć się rolą promotora?

– Najpierw muszę ustalić swoje cele oraz ulokować i uporządkować sprawy finansowe, a wtedy pomyślę o takim wyzwaniu. Jakby nie było, spędziłem w boksie 33 lata, więc żeby ten czas nie był stracony, pewnie powinienem dzielić się doświadczeniem. Jest szansa zrobić coś fajnego, ale najpierw musi objawić się jakiś ciekawy i utalentowany zawodnik.

– Wielkie nadzieje pokładano w Arturze Szpilce, ale kariera 25-latka wyhamowała po porażce z Amerykaninem Bryantem Jenningsem.

– W wadze ciężkiej bardzo ważna jest budowa ciała, a nie uważam, żeby u Szpilki była ona rewelacyjna. Nie chodzi o to, żeby wyglądać jak kulturysta z żyłami na wierzchu, ale warto mieć tak zwaną rzeźbę. Wtedy lepiej znosisz trud walki i ciosy rywala na korpus nie odbierają ci oddechu. Z takim przygotowaniem ma się po prostu znacznie większą szansę konkurować na najwyższym poziomie.

– Równolegle z Pana pobytem w Warszawie odbywał się międzynarodowy turniej bokserski im. Feliksa Stamma, w którym jako zawodnik brał Pan udział. Miał Pan okazję przyglądnąć się pojedynkom?

– Nie znalazłem czasu. Zresztą nie chcę przeszkadzać i mieszać się w nie swoje sprawy, bo później, gdyby coś poszło nie tak, byłbym pierwszym winnym (śmiech).

– W Częstochowie odwiedził Pan oddział dziecięcy szpitala. Serce się Panu krajało na widok małych pacjentów?

– Dzięki Bogu widziałem te zdrowsze maluchy, ale widok cierpiącego dziecka, które nie daje sobie rady z bólem, jest dla mnie bardzo przygnębiający. Inna sprawa, że byłem pozytywnie zaskoczony warunkami, jakie panują obecnie w szpitalu. Zauważyłem poprawę.

– Był Pan również obecny w areszcie i w więzieniu w Herbach. Podczas rozmowy z osadzonymi przekazał im Pan jakąś mądrość życiową?

– Próbowałem im uświadomić, że każdy dzień spędzony za kratami jest dniem straconym. Każdy z nich jest kowalem swojego losu, ale czas pokaże, czy wezmą sobie do serca takie słowa.

– W Chicago nadal jest Pan stałym bywalcem sali treningowej?

– Tak, trenuję dosyć systematycznie, ale nie są to zajęcia z boksu, tylko trening siłowy. Próbuję doprowadzić się do stanu używalności i utrzymać kondycję. Przez ostatnie niemalże pół roku robię wszystko, aby maksymalnie wzmocnić lewą rękę, która od długich lat uprzykrza mi życie. Przyznam się, że troszkę sobie pomogłem i choć nie mam w niej takiej mocy, jak kiedyś, to oceniam, że w 90 procentach odzyskałem sprawność.

– Trenuje Pan głównie z rozsądku czy z przyzwyczajenia?

– W twoim pytaniu jest sto procent prawdy.

– Zamierza Pan wrócić na ring?

– Po ostatnim pojedynku Saleta „odradził” mi taką decyzję, ale jeśli moja ręka wróci do optymalnej sprawności, to wszystko jest możliwe i z pół roku mógłbym jeszcze poboksować.

– Myśli Pan o pojedynczej walce czy np. turnieju weteranów?

– Druga opcja jest raczej mało prawdopodobna, bo kto chciałby oglądać w ringu kilku starszych dziadków? Z drugiej strony, nasze uderzenia już tak nie „gonią” w ringu, więc dałoby się wytrzymać kondycyjnie.

– Chciałby Pan wziąć rewanż na Przemysławie Salecie?

– Coś tam krąży po tym „pustym sklepie”, ale za wcześnie, bym składał jednoznaczne deklaracje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski