Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rewolucja nie jest potrzebna

Rozmawiał Hubert Zdankiewicz
Rozmowa. Trener PAWEŁ OSTROWSKI podpowiada, co można poprawić w grze krakowskiej tenisistki Agnieszki Radwańskiej.

– Eksperyment z Martiną Navra­tilovą się nie powiódł. Czy Agnieszka Radwańska powinna dalej eksperymentować?
– To zależy od tego, czego chce sama Agnieszka. Ją trzeba by najpierw zapytać.

– Załóżmy, że nie będzie szukała nowego konsultanta, przestanie kombinować i wróci do stylu, który przyniósł jej sukcesy.
– To nie jest takie proste, bo jeśli wróci do dawnego – cierpliwego – grania, to wyniki z pewnością będzie miała lepsze niż ostatnio. Takie granie nie gwarantuje jednak, że wróci do pierwszej piątki rankingu i wygra w końcu turniej Wielkiego Szlema. Przeciwnie – tego bym się już w tej sytuacji po niej nie spodziewał. Oczywiście to tylko spekulacje.

– Dlaczego tak Pan uważa?
– Bo wzrosła konkurencja. Coraz więcej jest dziewczyn, które potrafią grać agresywnie z linii końcowej i wytrzymują długie wymiany. Nie wrzucają przy tym „baloników” w środek kortu, nie strzelają na oślep, tylko cierpliwie punktują, rozganiają po rogach. Świetnie biegają. Na takie granie Agnieszce coraz częściej zwyczajnie brakuje argumentów. Męczy się.

– To co powinna zrobić?
– Powtórzę – najpierw należy zapytać Agnieszkę, czego chce. Być może ona zadowala się tym, co już ma. Jeśli tak jest, to musimy uszanować jej punkt widzenia. I tak odniosła ogromny sukces. Ile mieliśmy przed nią w Polsce tenisistek w pierwszej piątce na świecie? Ile grało w wiel­koszlemo­wych finałach i półfinałach, wygrywało turnieje WTA Premier Mandatory?

– Rozpoczęcie współpracy z Na­vratilovą sugerowało, że Rad­wańska chce czegoś więcej.
– W takim razie trzeba sobie zadać pytanie, w jakim kierunku powinna pójść ta ewolucja.

– Navratilova postawiła na ofensywę. Częstsze wypady do siatki.
– Tak naprawdę trudno powiedzieć, na co postawiła Navra­tilova. Żeby to stwierdzić, trzeba by popatrzeć na ich wspólne treningi, posłuchać, co mówiła Agnieszce i Tomkowi Wiktorow­skiemu. My oglądaliśmy tylko efekty tej współpracy i faktycznie – Radwańska częściej niż kiedyś próbowała atakować. Skutki sami widzieliśmy.

– Jest jakaś inna droga?
– Mogę powiedzieć tylko to, co myślę – na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji gry Agnieszki. Nie tylko w telewizji, bo jako trener Marty [Domacho­wskiej – red.] i Angelique [Kerber – red.] zdarzało mi się przebywać z Radwańską na jednym turnieju. Zdarzały się również sytuacje, że moje dziewczyny z nią grały. Moim zdaniem, nie ma sensu przerabianie jej na zawodniczkę na wskroś ofensywną, bo to może przynieść więcej złego niż dobrego. Nie chodzi mi teraz tylko o większą konkurencję – po prostu, jeśli ktoś całe życie gra w określonym stylu, to takie radykalne zmiany mogą sprawić, że się pogubi.

– Radwańska właśnie sprawiała wrażenie zagubionej.
– Znam przypadek odwrotny. Jeden z trenerów Domachowskiej próbował kiedyś zmienić jej styl na mniej ofensywny, bo jego zdaniem grała zbyt ryzykownie. Efekt był taki, że Marta co prawda mniej psuła piłek, ale zatraciła swoje ofensywne atuty. Rozregulowała się.

– Tak jak teraz Radwańska?
– Dokładnie. Wszystko jest kwestią właściwych proporcji. Agnieszka nigdy nie będzie grała jak Maria Szarapowa czy Serena Williams. I nie chodzi tylko o siłę fizyczną. To po prostu nie leży w jej naturze. I nic w tym złego, niech pozostanie zawodniczką cierpliwą. Powinna jednak urozmaicać swój tenis ofensywnymi elementami, żeby mniej męczyć się na korcie. Potrzeba jej takiego taktyczno-technicznego impulsu.

– To znaczy?
– Na przykład niech nadal chodzi do siatki, ale rzadziej. Niech to będzie element zaskoczenia. Druga sprawa to przyśpieszenie gry z końcowej linii. Chodzi o to, że w sytuacji, gdy ktoś nas napiera, potrafimy odegrać mocniej i skontrować. To musi być jednak kontrolowane przyśpieszenie. Po mistrzowsku robi to Federer.

– Nie tylko to.
– Do tego nie trzeba mieć aż tyle talentu. To głównie kwestia od­powiedniej pracy nóg. Kolejna rzecz to uderzenie z góry na dół. Rywalka zagrywa krótszą piłkę, a ty nie czekasz na końcowej linii, aż opadnie, tylko robisz krok do przodu i uderzasz ją z wysokości barków. Dzięki temu nadajesz piłce większą prędkość.

– Brzmi jak rewolucja.
– Nie, to nie jest trudne do wyćwiczenia. Potrzebny jest tylko trener z dobrym warsztatem i większą ilością wolnego czasu, bo nie wszystko da się załatwić przez telefon. No i oczywiście zawodniczka musi chcieć go słuchać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski