Rewolucja parkingowa robiona na odwrót

Najpierw zaproponowali radykalne podwyżki, w najdroższej podstrefie sięgające 9, 10 i 11 zł za pierwszą, drugą i trzecią godzinę. Gdy radni, w tym z prezydenckiego klubu Przyjazny Kraków, powiedzieli, że to za dużo, urzędnicy ostatecznie zeszli do 6 zł za każdą godzinę w najdroższej podstrefie (5 i 4 zł w pozostałych). W ten sposób można powiedzieć, że będzie obniżka opłat. Chociaż to jednak podwyżka...

Mało kto neguje potrzebę zróżnicowania stawek za parkowanie w Krakowie. Każdy widzi, że do ścisłego centrum wjeżdża za dużo samochodów. Ruch ten trzeba reglamentować i wprowadzić większą rotację miejsc w ścisłym centrum, tak aby wjeżdżali tam ci, którzy naprawdę tego potrzebują. Inni powinni wybrać alternatywną formę poruszania się - najlepiej komunikację miejską lub, ewentualnie, rower. I tu rodzi się problem.

W ramach zachęty do korzystania z komunikacji miejskiej, urzędnicy i radni... podnieśli ceny biletów. Choć bilet dla mieszkańców na wszystkie linie nieznacznie potaniał, to cała reszta, i dla wszystkich, podrożała. To zupełnie nielogiczne, bo od kilku miesięcy mamy sytuację, że jednorazowy bilet na komunikację jest droższy niż godzina parkowania w strefie. Najpierw trzeba było podnieść opłaty za parkowanie - nawet znacząco, następnie przeanalizować, jak zmieniły się zachowania komunikacyjne mieszkańców, a dopiero potem ewentualnie rozważyć podwyżkę cen biletów. A tak, zamiast kija i marchewki mamy dwa kije.

Do tego dochodzi kolejna „zachęta” w postaci parkingów park&ride, gdzie możemy zostawić auto i za niewielką opłatą cały dzień korzystać z pełnej oferty komunikacyjnej miasta. Mamy ich na kilkaset miejsc, a do miasta codziennie wjeżdża 250 tys. aut. Gdzie się więc zmieszczą?