Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reżimy upadają, czarny rynek trwa

Elżbieta Pietrzyk, historyk, archiwista, pracownik Oddziału IPN w Krakowie
Wg piosenki okupacyjnej: „Teraz jest wojna, kto handluje, ten żyje”
Wg piosenki okupacyjnej: „Teraz jest wojna, kto handluje, ten żyje” fot. archiwum
Handel. Po wprowadzeniu przez Niemców kontyngentów w Polsce kwitnie podziemie gospodarcze. Po 1945 roku broni się jeszcze przez wiele lat. W Krakowie „królem giełdy” jest niejaki Roman Krzyworączka.

Zbrodnicza polityka Niemiec wobec Polski w czasie II wojny światowej spowodowała, że obok podziemia politycznego i zbrojnego szybko utworzyło się podziemie gospodarcze. Kształtowało się ono w sposób naturalny, jako odpowiedź na wprowadzane przez Niemców restrykcyjne przepisy ekonomiczne. Na ich podstawie na mieszkańców wsi nałożony został obowiązek dostarczania kontyngentów zboża i żywca, masła, mleka i jaj.

Niewywiązanie się z tych obciążeń było surowo karane – zsyłkami na roboty w głąb Rzeszy, do obozów koncentracyjnych, a nawet karą śmierci. Wprowadzone w Generalnym Gubernatorstwie przepisy reglamentacyjne dotkliwie ograniczyły zaopatrzenie ludności polskiej. Wyznaczone racje żywności zaspokajały zaledwie 1/3 potrzeb spożycia, co było szczególnie groźne dla mieszkańców miast. Przemyt jedzenia był więc samoobroną. Dlatego obok oficjalnego, legalnego rynku, na którym zaopatrywały się osoby uprzywilejowane (Niemcy), istniał rynek nielegalny (schwarze Markt), na którym zaopatrywali się Polacy.

Szmuglerzy żywności
W przemycie żywności dużo zależało od dobrej organizacji. Najtrudniejszym etapem szmuglu był przewóz towarów ze wsi do miasta, bo linie kolejowe były kontrolowane przez Niemców, a zgodnie z dyrektywami płynącymi z Rzeszy, przemytnicy – uznani za pasożytów – mieli być bezwzględnie karani. Przemytnikom pomagali polscy pracownicy kolei, pełniący często rolę ostrzegawczą, sprzyjała im także dość powszechna wśród Niemców podatność na korupcję.

Najwięcej osób przemycało niewielkie ilości żywności na własne potrzeby. Najczęściej metodą „obandażowania się” – umieszczając je na sobie pod odzieżą. Ludzie żyjący dzięki szmuglowi, potrafili – w celach handlowych – ukryć nawet do 200 kg jedzenia w skrytkach parowozowych i wagonowych znajdujących się pod podłogami i za ślepymi ściankami. „Rekinami szmuglu” nazywano tych, którzy – dzięki przekupstwu – przemycali całe wagony towarów.

Dla bezpieczeństwa zaangażowanych osób „zorganizowanych” artykułów nie magazynowano, a kontakt sprzedawcy z odbiorcą przebiegał poprzez pośredników.

Nielegalny handel prowadzony był również przez domokrążców oraz na targowiskach, gdzie najpopularniejsze były stragany koszykowe, zapewniające łatwą i szybką ucieczkę przed policją. Handlującym na targach pomagały dzieci, które sprzedając papierosy, pełniły funkcje ostrzegawcze.

Targowiska wykazywały dużą żywotność i nawet jeśli Niemcy konfiskowali towary, burzyli stragany i eliminowali „handlarzy”, szybko odradzały się one na nowo i pojawiały się kolejne osoby chętne do udziału w nielegalnym handlu.

Czarny rynek po wojnie
Po zakończeniu działań wojennych fatalny stan gospodarki i rujnujący ją dodatkowo pochód Armii Czerwonej zmuszały Polaków do dalszych wysiłków, by zadbać o rodziny. W kraju panowało przekonanie, że najlepszym sposobem zapewnienia sobie podstaw egzystencji jest handel, który pozwalał zarobić więcej, niż wynosiło wynagrodzenie urzędnika czy robotnika.

Mając za sobą wojenne doświadczenia, Polacy w płynny sposób dostosowali nabyte umiejętności do nowych okoliczności. Od początku jednak komuniści próbowali różnymi środkami przeciwdziałać prowadzonemu na czarnym rynku handlowi, rozwijającemu się błyskawicznie w czasie powojennego chaosu, niestabilności władzy oraz masowych migracji ludzi.

Na rynku pojawiły się przedmioty „niczyje”, pozostawione przez wycofujących się Niemców w opuszczonych, często pożydowskich mieszkaniach, oraz przedmioty pochodzące z szabru – np. z porzuconych niemieckich domów na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Znaczną grupę handlujących stanowiły osoby, które głód zmuszał do sprzedaży pamiątek rodzinnych lub wyposażenia swoich domów.

Złoto i waluty
W transakcjach czarnorynkowych szczególną renomą cieszyło się złoto i dolary amerykańskie.

Popularność zyskały one już w czasie wojny, mimo że handel złotem i walutami był zakazany w Generalnym Gubernatorstwie, a za złamanie zakazu groziły obóz koncentracyjny lub kara śmierci. Wtedy też złoto po raz pierwszy trafiło w dużej ilości w ręce chłopów. Płacono nim bowiem za żywność, ukrywanie Żydów lub udzielanie schronienia warszawiakom po upadku powstania. Także w tym czasie wzrosła popularność dolara, a jego znaczenie ostatecznie potwierdziło porozumienie podpisane w 1944 r. w Bretton Woods, dzięki któremu stał się on najważniejszą walutą świata.

Po wojnie monopol na obrót wartościami dewizowymi posiadało państwo. Każdy posiadacz walut miał odsprzedać je państwu, po ustalonym przez komunistyczne władze, znacznie niższym niż czarnorynkowy, kursie. W czerwcu 1945 r. minister skarbu zakazał obrotu zagranicznymi środkami płatniczymi oraz wywożenia ich za granicę. Złamanie tych przepisów narażało na karę grzywny lub długoletniego więzienia.

Zaostrzenie przepisów nastąpiło po uchwaleniu w 1950 r. ustawy o zakazie posiadania walut obcych, monet złotych, złota i platyny. Na jej podstawie każdy, kto bez zezwolenia Komisji Dewizowej posiadał obce waluty lub złoto, podlegał karze więzienia. Każdy właściciel walut i złota zobowiązany był w ciągu dwóch tygodni zgłosić swój majątek Narodowemu Bankowi Polskiemu, odsprzedać je NBP po obowiązującym kursie lub złożyć wniosek do Komisji Dewizowej o zezwolenie na jego dalsze posiadanie.

Mimo prawnych ograniczeń i wysokich kar za nielegalny handel walutami i złotem nie brakowało chętnych do jego prowadzenia. Waluty na czarnym rynku osiągały nawet dziesięciokrotnie wyższą wartość niż według oficjalnego kursu, wejście w tę branżę dawało więc możliwość ogromnego zarobku.

Interesów takich nie można byłoby jednak prowadzić bez odpowiednich kontaktów z przedstawicielami nowej władzy. Korupcja dotykała tutaj zarówno służb mundurowych, jak i pracowników banku czy urzędników. Giełdziarzom szczególnie zależało na dobrych stosunkach z milicją, dzięki którym wiedziano np. o mających się odbyć rewizjach, a osoby aresztowane „na gorącym uczynku” miały możliwość wykupienia się z aresztu.

W Krakowie najpopularniejszym miejscem, w którym dokonywano transakcji czarnorynkowych, był Rynek Główny przy Sukiennicach. Tu można było kupić wódkę, kiełbasę, zegarki, ubrania i oczywiście złoto oraz walutę. Miejsce to było pod ciągłą obserwacją MO i UB, jako punkt, przez który przewijało się „szemrane towarzystwo” Krakowa.

Król giełdy
W okresie od stycznia do grudnia 1946 r. Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego prowadził postępowanie przeciwko znanemu w krakowskim półświatku handlarzowi złotem i walutą, Romanowi Krzyworączce, określanemu jako „król giełdy”.

Urodzony w Rohatynie, handlem zajmował się już przed wojną. W czasie okupacji handlował „czym się dało”. Przed wkroczeniem Armii Czerwonej uciekł najpierw do Lwowa, a potem do Krakowa. Tutaj, drogą kombinacji, otrzymał zaświadczenie, że jest Polakiem, jeńcem wojennym, który wrócił do kraju z obozu niemieckiego. Zaświadczenie to ułatwiało mu później przewożenie towarów, w Krakowie bowiem jego głównym zajęciem był handel pod Sukiennicami. Handlował zegarkami, czasem złotem i walutą.

Roman Krzyworączka został aresztowany pod Sukiennicami 20 listopada 1946 r. Mimo że w czasie rewizji w miejscu jego zamieszkania nie znaleziono nic obciążającego, to jednak na podstawie doniesień osobowych źródeł informacji oraz zeznań świadków o jego nielegalnej działalności 22 listopada 1946 r. karnie osadzono go w obozie pracy.

Osoby zajmujące się nielegalnym handlem były przez społeczeństwo różnie oceniane w różnych okresach czasu. W czasie wojny handel uznawano za samoobronę i jedną z metod sabotażu. Uważano, że po wojnie należałoby postawić pomnik „nieznanej handlarce” jako wyraz wdzięczności za trud włożony w aprowizowanie miasta. Okres powojenny był inny. Był to dobry czas dla „cwaniaków”, którzy po okupacyjnym praktykowaniu korzystali z naiwności „frajerów”, nieobeznanych z czarnorynkowymi zasadami, zmuszonych przez biedę do pozbywania się wartościowych rzeczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski