18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Richelieu, toledo, krzyżykowy

EKT
Zapewne wiele osób, zasiadając przy stole nakrytym haftowanym obrusem, nie zastanawia się, ile pracy włożono w przewleczenie każdej nitki przez płótno czy len, ile wyobraźni i wiedzy musi mieć hafciarka, aby jej dzieło było doskonałe. Magdalena Burgieł, Alicja Fiutowska, Jadwiga Gruca, Krystyna Sojka i Dorota Sokołowska, hafciarki ze Skawiny, są znawczyniami tej sztuki.

Skawina

   Należą one do Klubu Hafciarskiego Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego. Klub, z siedzibą w Muzeum Etnograficznym w Krakowie, powstał przed 10 laty. Zapoczątkowały go warsztaty haftu, zorganizowane w 1992 r. - Obejmowały naukę haftu, pokazy zbiorów muzealnych i prywatnych oraz różne odczyty na temat wzornictwa i historii hafciarstwa. Powstanie klubu poprzedziła wystawa "Haft - rzemiosło czy sztuka?" - wspomina Magdalena Burgieł, jedna z pierwszych członkiń KH.
   Opiekę nad haftującymi paniami sprawuje kustosz Muzeum Etnograficznego dr Urszula Janicka-Krzywda. Jest ona także autorką opracowania historii hafciarstwa, formy zdobienia tak starej jak nasza kultura.
   Człowiek dekorował swoje najbliższe otoczenie, przedmioty codziennego użytku, a także samego siebie. Tradycja malowania ciała - czyli tatuażu - przetrwała do dzisiaj. Haft - sztuka wykonywania rysunku za pomocą igły i nici - należy do najstarszych technik zdobienia tkanin i skór. Prawdopodobnie jego kolebką była Azja. Znano go już w VII w. przed Chrystusem w Chinach, sztuka ta rozwinęła się najbardziej cztery stulecia później, gdy powszechne stało się używanie jedwabnych nici. Haftowane ubiory i tkaniny przywożono do Europy. W tej samej epoce powstawały dekoracje hafciarskie, które odkryto wiele wieków później w kurhanach Scytów - koczowniczych ludów, zamieszkałych na stepach czarnomorskich. Zdobienie tkanin powszechne było także w starożytnym Egipcie i Grecji. W tej epoce, a także w czasach nowożytnych, haftami dekorowano odzież, głównie szaty liturgiczne i tkaniny zdobiące świątynie oraz wnętrza pałacowe. W średniowieczu haftowano także uprzęże wierzchowców, proporce i namioty. Dzięki ozdobom ówczesne wojsko prezentowało się okazale i barwnie. Haft wypełniał popołudnia dwórkom, córkom rycerzy i zakonnicom; każda niewiasta z rodu mieszczańskiego i szlacheckiego musiała umieć posługiwać się igłą. Używały one nie tylko nici, ale także drogich kamieni, pereł, pasemek złota i srebra.
   Najstarszym zabytkiem tej sztuki jest przechowywany w skarbcu katedry na Wawelu ornat, ufundowany na początku XVI w. przez wojewodę krakowskiego Piotra Kmitę starszego. W średniowiecznym Krakowie hafciarstwo było bardzo powszechne: istniał nawet cech hafciarzy. W tym czasie haftowano przede wszystkim na potrzeby Kościoła oraz zamku królewskiego. Obecne hafciarstwo wzoruje się głównie na wzornictwie ludowym.
   Jedną z najstarszych szkół haftu w Polsce jest założona w 1890 r. Krajowa Szkoła Hafciarska w Makowie Podhalańskim. Tam też dwa lata później powstał Związek Handlowo-Przemysłowy Zjednoczonych Hafciarek.
   Magdalena Burgieł najbardziej lubi biały haft makowski. - Jest on wypukły, pełny i podwlekany, jakby usztywniany pod zewnętrznym haftem przerywaną nitką, podobną do fastrygi. Ma dużo listków i kratek nazywanych toledo. W płótnie, wzdłuż i w poprzek, wyciąga się w odpowiednich odstępach kilka nitek, następnie nitki łączące powstałe kratki obszywa się nicią hafciarską, co zabezpiecza je przed wysnuciem się i tworzy jakby sznureczek wokół każdej kratki - opisuje. Pani Magdalena, z wykształcenia chemik, jest pracownikiem naukowym Instytutu Chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Haftem zainteresowała się pod koniec nauki w szkole podstawowej: uczyła się go w Młodzieżowym Domu Kultury u Zofii Dunajczan. Potem miała wieloletnią przerwę - i dopiero po studiach, kiedy ze znajomymi jeździła na weekendy do Bogdanówki koło Skomielnej Czarnej, poznała kobiety, które w ramach pracy chałupniczej haftowały obrusy i serwetki dla Spółdzielni "Makowianka".
   - Wtedy naprawdę zaraziłam się "malowaniem igłą". Właśnie tam poczułam pociąg do haftu makowieckiego - wspomina. Długo jednak miała za mało czasu na systematyczne wyszywanie. Czasem tylko, dla relaksu, jak mówi, coś "dziubała". I pewnie tak byłoby do dziś, gdyby jej mąż, Janusz (też naukowiec z tytułem profesora), nie zobaczył w Akademii Rolniczej ogłoszenia o warsztatach haftu, organizowanych w Muzeum Etnograficznym.
   Zdecydowała się pójść na pierwsze spotkanie. Okazało się tak interesujące, że uczestniczyła już we wszystkich zajęciach. Później panie, które brały w nich udział, doszły do wniosku, że warto się nadal spotykać i doskonalić swoje umiejętności. Tak zawiązał się klub, do którego należy teraz około 30 osób z całej Małopolski.
   - Nie tylko uczymy się sztuki haftu, ale poznajemy jego historię, zwiedzamy wystawy - i mamy ogromną satysfakcję, że możemy znaleźć chwilę czasu dla ducha - mówi Alicja Fiutowska, którą do członkostwa w klubie zachęciła Magdalena Burgieł. - Wcale nie było łatwo namówić ją do wyjazdów raz w tygodniu do Krakowa. Zasłaniała się pracą, rodziną, domem. W końcu powiedziałam jej, że w porządnym domu służąca ma raz w tygodniu wychodne. I to chyba poskutkowało - śmieje się pani Magdalena.
   Alicja Fiutowska nie wyobraża sobie życia bez wtorkowych wyjazdów. - W klubie się rozwijamy, delektujemy wiedzą, którą tam zdobywamy, czujemy się jak wybrańcy: w muzeum możemy dotykać eksponaty, niektóre nawet na siebie przymierzyć. Niedawno byliśmy u ojców misjonarzy, gdzie znajduje się łoże mandaryna okryte piękną, haftowaną narzutą - mówi z satysfakcją.
   Choć praca zawodowa pochłania jej dużo czasu i z tego powodu haftuje mniej niż kiedyś, to gdy chce się zrelaksować - bierze do ręki igłę i "maluje", np. haftem angielskim czarnymi nićmi na białym tle. Kiedyś haftowaniem dorabiała sobie do pensji: robiła serwetki, bieżniki, obrusy; wszystkim bardzo się podobały, oddawała je do komisu, ale w klubie dowiedziała się, że wcale nie robi tego fachowo. Metoda, którą haftowała przez ponad 20 lat, była w dodatku znacznie trudniejsza niż ta, której nauczyła się podczas zajęć.
   - To bardzo przyjemne, gdy goście nie mogą rozróżnić lewej strony od prawej, bo hafty na obrusach są tak wykonane, że tylko wtajemniczeni zauważają różnicę - podkreśla.
   Mistrzynią w hafcie jest także Krystyna Sojka, którą do członkostwa w klubie zachęciła z kolei pani Fiutowska. Wyszywaniem i innymi robótkami ręcznymi zajmuje się od dzieciństwa. W latach osiemdziesiątych, kiedy królowały ogromne obrusy i lniane bieżniki, dochodzące nawet do trzech metrów długości, oddawała swoje rękodzieła do krakowskiej "Cepelii".
   - Miałam dużą satysfakcję, bo nikt nie narzucał mi wzorów. Sama je wymyślałam i mogłam wykazać się inwencją - mówi. Potem nawiązała współpracę ze Spółdzielnią Pracy "Milenium". - Po roku zrezygnowałam, bo nie przynosiło mi to żadnej przyjemności: firma życzyła sobie haftowania według jednego wzoru. Nie dość, że praca nie była łatwa, to w dodatku bardzo monotonna - a ja chciałam tworzyć wciąż coś nowego, coś, co podobałoby się i mnie, a nie tylko zleceniodawcom.
   Pani Krystyna specjalizuje się w hafcie krzyżykowym, którym wykonuje głównie obrazy. To właśnie w klubie zainteresowała się tym rodzajem haftu. Przedtem preferowała bieżniki i obrusy wykonywane haftem richelieu, płaskim i ażurowym. Ma w swojej kolekcji wykonaną krzyżykami "Damę z łasiczką", "Monę Lizę", portrety Ojca Pio, Stańczyka, Jezusa Miłosiernego, a także krajobrazy i martwą naturę. Wiele swoich dzieł - podobnie jak większość koleżanek - rozdaje jako prezenty. Nie rozstanie się tylko z jednym obrazem: portretem Jana Pawła II, wykonanym 25 lat temu, gdy zasiadł na tronie papieskim w Watykanie.
   Krystyna Sojka bardzo poważnie traktuje hafciarską pasję. Fotografie wszystkich swoich dzieł umieszcza w albumie, a gdy zaczyna haftować jedną rzecz - nigdy nie zostawia jej niedokończonej i nie zabiera się za inną.
   Wraz z Magdaleną Burgieł haftowały w zeszłym roku dla parafii Miłosierdzia Bożego w Skawinie dwie bluzki do stroju skawińskiego, który składa się z czarnej spódnicy, białej, bogato haftowanej zapaski, bluzki z długim rękawem, chusty na ramiona z czarnymi frędzlami i chusty na głowę z czepcami. Tak wyglądał strój dorosłej kobiety; dziewczęcy był kolorowy, z haftowanym gorsetem. W takim stroju kobiety występują podczas świąt Wielkiej Nocy czy Bożego Ciała.
   W ciągu 80 godzin każda wykonała haft na jednej bluzce. Najpierw odtworzyły wzór ze stroju, znajdującego się w Muzeum Etnograficznym, wykonały kserokopię i odbijały go na każdym elemencie bluzki. Była to bardzo misterna praca, bo wzór w stroju skawińskim jest bardzo drobny i gęsty.
   Krystyna Sojka wyhaftowała niedawno kolejną bluzkę: przygotowała ją specjalnie na konkurs, zorganizowany z okazji czynnej od października 2003 r. do końca marca wystawy "Strój krakowski. Między prawdą a wyobrażeniem". Na razie nie zdradza wzoru, jaki wykonała, bo termin składania prac konkursowych minie 27 lutego. Jej koleżanki zapewniają jednak, że "dzieło" jest piękne i nie wątpią, że Krystyna zdobędzie nagrodę.
   Ponad rok temu Alicja Fiutowska nakłoniła do udziału w klubowych spotkaniach swoją sąsiadkę Dorotę Sokołowską, miłośniczkę nie tylko haftu, ale krawiectwa i robótek szydełkowych.
   - Ja też zaczynałam od wyszywanek w szkole. Haftowane obrusy i serwety bardzo mi się podobały, ale nie było mnie stać na nie. Zaczęłam więc haftować, podglądałam cudze prace, posiłkowałam się książkami i różnymi czasopismami - mówi.
   Na malowanie igłą nie poświęca tyle czasu, ile chciałaby, bo prowadzi dom i wychowuje córeczki w wieku przedszkolnym. To właśnie dla nich wykonała miarkę wzrostu, na której widać w jakim tempie dziewczynki rosną. Dorota Sokołowska lubi ambitne, trudne wzory; nie zraża się, gdy nie wychodzą jej tak jak powinny. Nie rezygnuje i haftuje dopóty, dopóki dzieło jej nie usatysfakcjonuje. Obecnie pracuje nad poduszką z haftem węgierskim, charakteryzującym się dużą kolorystyką z płatkami kwiatów w kształcie ziarenek kawy.
   Najmłodszą członkinią klubu jest Jadwiga Gruca. Jej pasja wywodzi się także z czasów szkolnych. Przygodę z haftem zaczynała od... nauki cerowania skarpet na zajęciach technicznych - uważa jednak, że zamiłowanie do ręcznych robótek ma w genach, bo wszyscy w jej rodzinie zajmują się rękodziełem, szyciem, szydełkowaniem, robótkami na drutach.
   Ona także - z uwagi na małe dzieci - nie ma czasu w nadmiarze, ale na czynienie zadość swojej pasji wykorzystuje każdą wolną chwilę. O jej hafciarskim talencie świadczy trzecie miejsce, które zajęła na Ogólnopolskim Przeglądzie Rękodzieła Ludowego, zorganizowanym kilka lat temu w Pałacyku "Sokół" w Skawinie.
   Hafciarki z krakowskiego klubu eksponują swoje prace na wystawach. Było ich już ponad 20, m.in. w Muzeum Etnograficznym i krakowskich centrach kultury, a także w Myślenicach, Suchej Beskidzkiej, Wieliczce, Mielcu, Zubrzycy Górnej i Niepołomicach. Do końca marca czynna będzie we dworze w Stryszowie prezentacja "Igłą malowane".
   Klub Hafciarski jest otwarty dla wszystkich zainteresowanych haftem. Spotkania rozpoczynają się w każdy wtorek o godz. 16.30 w Muzeum Etnograficznym przy pl. Wolnica 1 w Krakowie.
Tekst i fot.: (EKT)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski