Jest przecież pięknie opakowany – tym razem w Kraków Arenę – efektownie pokazywany, spełnia, wydawać by się mogło, światowe standardy jakości. Stać nas w końcu nawet na wykreowanie naszego własnego „Rumble in the Jungle”, naszej „Thrilla in Manila”, inna sprawa, że pod mniej rymującą się nazwą „Chwila prawdy”.
Prawda, nomen omen, jest taka, że na ringu w Krakowie w jednym narożniku stanie zawodnik, który w wadze ciężkiej nie osiągnął nic (Adamek), a w drugim ten, który osiągnął jeszcze mniej (Szpilka), jednak nie czepiajmy się szczegółów. Obaj są znani i popularni, więcej do zrobienia medialnego halo wokół takiej gali nie trzeba. No dobrze, ale co z tym polskim boksem?
Ten, który znacie z telewizji, opiera się głównie na grupie KnockOut Promotions, w której jest 13 zawodników. Tu są pieniądze, perspektywy rozwoju. Trampolina dla nielicznych. Ten, którego z telewizji nie znacie, amatorski, dogorywa gdzieś na opłotkach sportu, zapomniany i niedofinansowany.
Na igrzyska do Londynu nie pojechał żaden polski pięściarz, na to, że w Rio będzie inaczej, też się nie zanosi. Na kariery w rodzaju drogi Aleksandra Powietkina – od mistrza olimpijskiego do zawodowego mistrza świata – nie ma szans. Wytrychem jest więc szybkie przejście na zawodowstwo. Utalentowanych zawodników nie brakuje, ale dla większości zderzenie z rzeczywistością jest bolesne. Nie ma telewizji i Kraków Areny, są bitki na festynach i w podrzędnych lokalach.
Dlatego sobotnia walka, która ani chybi stanie się sprzedażowym sukcesem transmitującego ją Polsatu i grupy KnockOut, o polskim boksie nie powie wam wiele. Ta gala to wisienka, tyle że nie wiadomo na czym. Bo tortu pod spodem na pewno nie ma.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?