Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Korzeniowski: Cieszę się, że moje dziecko może mieć takiego idola jak Robert Lewandowski

Rozmawiał Tomasz Kuczyński
Robert Korzeniowski
Robert Korzeniowski fot. Bartek Syta
Rozmowa z ROBERTEM KORZENIOWSKIM, czterokrotnym mistrzem olimpijskim w chodzie sportowym, obecnie 47-latkiem, prowadzącym sportowy tryb życia.

- Jest Pan jednym z najwybitniejszych polskich sportowców w historii, jednak teraz jak ktoś słyszy imię Robert, myśli - Lewandowski. Zazdrości Pan „Lewemu” czy jest z niego dumny?
- Dumny jestem! Dlaczego miałbym być zazdrosny? Cristiano Ronaldo może mu pozazdrościć. Ja się z Robertem nie mierzę w strzelaniu bramek. Mogę mu tylko przyklasnąć. Znam Roberta osobiście, to bardzo fajna postać, wiem, że to, czego dokonuje, nie bierze się z niczego. To jest już oszlifowany diament.

Cieszę się, że doczekałem takiego czasu, że moje najmłodsze dziecko idąc na piłkę nożną, może mieć takiego idola. Ja takich miałem w kadrze Kazimierza Górskiego. Gdy pędziłem na podwórku z piłką na bramkę, to myślałem, że jestem Lubańskim. Potem mieliśmy jeszcze na przykład Bońka, ale przez długie lata trudno było powiedzieć, co te maluchy mają krzyczeć. Chyba tylko - „Polacy nic się nie stało”. A teraz proszę, mamy Lewandowskiego.

- Może wreszcie mamy sportowego idola dla polskich dzieci? Owszem, jest Agnieszka Radwańska, Justyna Kowalczyk, Marcin Gortat, Kamil Stoch, wcześniej był Adam Małysz, ale piłkarz to piłkarz.
- Oczywiście, że tak. Nie ma co się czarować. Piłka to sport masowy, wpływa na wyobraźnię, jest obecny w mediach, łatwo porównywalny. Ale, uwaga: oczarowanie piłką nożną i Robertem może prowadzić do rozczarowań, bo przecież nie każdy może zostać piłkarzem i strzelać bramki. Jednak wtedy pojawiają się inni idole, inne sporty i bardzo fajnie.

- Pan w dzieciństwie musiał brać leki hormonalne, potem były notoryczne anginy, choroba reumatyczna. Jednak został Pan wybitnym sportowcem. Choroby nie skreślają dziecięcych marzeń?
- Jest naprawdę niewiele takich chorób, które dyskwalifikują dzieci w kontekście aktywności fizycznej. Istnieje zawsze szansa na to, że wiek dojrzewania zdziała cuda. Trzeba mieć wyczulone nastawienie na monitoring medyczny. Przytomni lekarze na pewno znajdą właściwą formę wysiłku dla dziecka. Nawet gimnastyka korekcyjna jest metodą na pokonywanie kolejnych stopni wtajemniczenia aktywności.

- Czym się Pan obecnie zajmuje?
- Jestem menedżerem projektu Medycyna dla Sportu i Aktywnych w grupie Lux Med, która jest partnerem PKOl-u. Moja rola polega na tym, by tworzyć optymalny dostęp do usług medycznych dla wszystkich uprawiających sport, dla tych, którzy są aktywni, czują się sportowcami, niezależnie od wieku i stanu sportowego zaawansowania. To bardzo fajne wyzwanie. Moje przygotowanie AWF-owskie (Korzeniowski ukończył uczelnię w Katowicach - przyp.) też mi sporo daje - nie kreuję się na lekarza, ale miałem sporo przedmiotów fizjomedycznych. Jako menedżer łączę dwa światy - sportu i medycyny. To dla mnie kolejne ciekawe wyzwanie.

- Karierę sportową zakończył Pan 11 lat temu. Czy sport w aktywnej formie nadal Panu towarzyszy?
- Wczoraj wstałem o godzinie 5.45 i o szóstej już biegałem, zrobiłem „dychę”. Dziś wstałem o tej samej porze, zrobiłem rozgrzewkowo dwa kilometry chodu na bieżni ruchomej oraz ćwiczenia rozciągające. Potem godzina treningu funkcjonalnego na fitnessie i poszedłem do pracy. O dziewiątej w pracy jestem już po treningu. Nie ma mowy, abym dał radę funkcjonować bez tej aktywności.

- Są i tacy, którzy po karierze już nie mają sportowych sylwetek, jak na przykład Brazylijczyk Ronaldo…
- To walka z samym sobą - jak ktoś sobie odpuści, to jest jak jest, ale to nie jest fajne życie. Kiedyś zobaczyłem mojego sportowego idola, którego miałem na plakatach, mistrza olimpijskiego z Seulu w 1988 roku w chodzie Jozefa Pribilineca, ledwie trzy albo cztery lata po zakończeniu kariery. Został posłem do słowackiego parlamentu. To była połowa lat 90. i wtedy powiedziałem sobie, że nigdy nie chcę być jak mój idol. I nie chodziło mi o jego szybkość (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski