Od lipca każda rodząca ma prawo do znieczulenia zewnątrzoponowego, najskuteczniejszej metody łagodzenia bólu okołoporodowego. Niestety, w wielu placówkach nie jest ono respektowane, choć za każde znieczulenie lecznice otrzymują ok. 400 zł z NFZ. Powód? Brak wykonujących taki zabieg anestezjologów.
Jeśli nawet zgadzają się na pracę „po godzinach”, w ramach tzw. kontraktu, to jej wykonywanie częstokroć warunkują wysoką zapłatą. Resort zdrowia - chcąc przeciwdziałać bagatelizowaniu przez szpitale cierpienia rodzących - 8 września skierował do konsultacji społecznych projekt rozporządzenia „w sprawie standardu postępowania medycznego w łagodzeniu bólu porodowego”. Po jego wdrożeniu personel porodówek miałby bezwzględny obowiązek niwelować go na życzenie kobiety.
W jaki jednak sposób urzędnicy postanowili uporać się z niedoborem anestezjologów? Z jednej strony projekt wyraźnie mówi o prowadzeniu znieczulenia przez anestezjologów. Z zapisów dotyczących obowiązków położnych wynika jednak, że także one miałyby wykonywać to zadanie. Jedynym warunkiem, jaki muszą spełniać, jest pięcioletnie doświadczenie w pracy na bloku operacyjnym.
Środowiska medyczne są zszokowane propozycjami resortu. - Aby położna mogła prowadzić proces znieczulania, w trakcie którego może dojść do powikłań, musi przejść teoretyczne oraz praktyczne przeszkolenie anestezjologiczne.W przeciwnym razie nie poradzi sobie z komplikacjami - mówi doc. Mariusz Piechota, członek zarządu Polskiego Towarzystwo Anestezjologii i Intensywnej Terapii, które wystosowało do szefa resortu zdrowia propozycje zmian w kontrowersyjnym rozporządzeniu.
A prof. Krzysztof Kusza, krajowy konsultant w dziedzinie anestezjologii napisał: „Dopuszczenie do wykonywania obowiązków położnej anestezjologicznej osób bez odpowiedniego wyszkolenia może spowodować zagrożenie życia lub zdrowia kobiety”.
Nowych zapisów najbardziej boją się położne. Stanisław Łukasik, przewodniczący Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Małopolsce, uważa je wręcz za absurdalne. Tym bardziej że nie określają one kwestii odpowiedzialności za ewentualne powikłania.
Mają znieczulać bez przeszkolenia i zapłaty
W krajach zachodniej Europy i obydwu Ameryk podawanie kobietom przy porodzie znieczulenia na życzenie od lat jest standardem. Tam rodzące nie cierpią. - W Wielkiej Brytanii nawet niezbyt silny ból prowadzi do awantury z personelem. Pacjenta ma nie boleć i koniec - zauważa doc. Hanna Misiołek, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Natomiast w Polsce nadal standardem jest poród w bólach.
Również w bólach rodzi się prawo, które ma uregulować podawanie znieczulenia. Jedną z tego przyczyn jest dający się od lat we znaki deficyt anestezjologów. Dlatego w projekcie rozporządzenia ministra zdrowia z 2012 roku znalazł się zapis o szkoleniach anestezjologicznych dla położnych, dzięki którym mogłyby one, przynajmniej częściowo, zastąpić specjalistów. W krajach Wspólnoty, gdzie jest ich również jak na lekarstwo, podobne rozwiązanie funkcjonuje od dawna.
Jednak resort, zamiast realizować plan kształcenia, zwlekał z ustanawianiem nowego prawa. Dopiero 8 sierpnia br. wydał kolejny projekt rozporządzenia, w którym jednak nie pojawił się zapis sprzed 3 lat. Obecna propozycja przewiduje, że znieczulać mogą położne zaraz po jego wejściu w życie - czyli jeszcze w tym roku - bez kursów specjalizacyjnych. Ma im wystarczyć pięć lat pracy na bloku operacyjnym. A z tym nie zgadzają ani one same, ani anestezjolodzy, którzy podnieśli alarm o zagrożeniu dla zdrowia i życia kobiety oraz dziecka w przypadku znieczulania bez właściwego nadzoru.
- Przepisy powinny określić, kto finansuje szkolenie. Niestety, tego nie robią. Wątpię, by położne chciały dokształcać się na własny koszt - tym bardziej że za nowe zadanie nie otrzymywałyby dodatkowego wynagrodzenia. W projekcie rozporządzenia nie zostało także zdefiniowane, kto odpowiadałby przed sądem w przypadku możliwych przy znieczulaniu powikłań - komentuje doc. Hanna Misiołek.
Choć o problemie dokształcania położnych mówi się od lat, resort zdrowia dopiero niedawno zatwierdził dla nich program szkolenia anestezjologicznego. Niestety, na razie nie będzie ono prowadzone. Dlaczego? Bo - jak wyjaśnia Stanisław Łukasik, przewodniczący Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Małopolsce - zaledwie kilka pań ma zaliczone inne kursy, niezbędne do rozpoczęcia szkolenia.
Resort na razie nie komentuje sporu. - Dotychczas otrzymaliśmy uwagi przekazane przez 20 podmiotów. Są one obecnie analizowane przez ministerstwo - powiedział nam jego rzecznik Krzysztof Bąk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?