Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice dziewięciorga dzieci: umarliby z nudów, gdyby mieli trójkę

Małgorzata Mrowiec
Rodzina Tarnawskich (bez najstarszego syna): Natalia, Helenka, Ala, Wiktoria, Emilia, Joanna (mama), Róża, Mariusz (tata), Jaś i Julka
Rodzina Tarnawskich (bez najstarszego syna): Natalia, Helenka, Ala, Wiktoria, Emilia, Joanna (mama), Róża, Mariusz (tata), Jaś i Julka FOT. ANNA KACZMARZ
Społeczeństwo. Pralka pierze codziennie, w soboty trzy – cztery razy. Dzieci mają dyżury w wieszaniu prania i sprzątaniu. Zorganizowanie dnia to zadanie logistyczne. – Mamy życie wypełnione, ciekawe. Ciągle coś się dzieje, a przez to też czuję się młoda – mówi Joanna Tarnawska.

– No dobrze, obalimy mit, że rodzina taka jak nasza zjada pięć chlebów dziennie – zgadzają się na spotkanie Joanna i Mariusz Tarnawscy z Nowej Huty, rodzice dziewiątki dzieci. Ta duża rodzina jest w ogóle zaprzeczeniem stereotypów o wielodzietnych: ani patologiczna, ani nienowoczesna. Jest normalna, tylko duża. Zaradna i zorganizowana.

Mama ma 42 lata, tata 45, a dzieci są w wieku od 24 do 4 lat. Siedem dziewczyn, dwóch chłopaków.

Najstarszy, syn Krzysztof, już z nimi nie mieszka. Pracuje jako informatyk i jeszcze studiuje. Jest już żonaty, a ostatnio rodziców uczynił dziadkami.

Dalej są 21-letnie bliźniaczki: Alicja i Natalia. Ala studiuje pedagogikę opiekuńczo-wychowawczą, a Natalia dziennikarstwo. Przy nich, w latach 90., rodzice setki razy prali i prasowali tetrowe pieluchy, karmili na dwie ręce i umęczeni zasypiali, podgrzewając nocą mleko. Dziewczynki miały też rozszczepienie podniebienia, przechodziły operacje. To był najtrudniejszy czas: kiedy się urodziły. Ich tata wtedy nie pracował, rodzina była w tragicznej sytuacji finansowej.

Dziś to już odległa przeszłość. Rodzina miesięcznie wydaje prawie 6 tys. zł, dzieci mają wszystko to, czego potrzebują. – Poza jednym epizodem, gdy korzystaliśmy z pomocy Caritasu, nie byliśmy utrzymankami opieki społecznej, nigdy nie pobieraliśmy zasiłków, pracujemy i utrzymujemy siebie – zaznacza Mariusz Tarnawski.

Gdy urodził się syn, Joanna czuła się świetnie jako matka. – Tak samo było, kiedy urodziły się bliźniaczki – opowiada mama dziewiątki . – A po trzech latach poczuliśmy, że kogoś brakuje. I wtedy pojawiła się Julka. Dziś ma 17 lat, chodzi do liceum, chce być psychologiem. Mama namawia ją na psychologię dziecięcą, byłaby dobrym i potrzebnym dziś specjalistą.

W kolejnych latach przyszły na świat: Wiktoria (12 lat, bardzo aktywnie działa w harcerstwie), Helenka (9 lat, lubi słuchać muzyki i lekcje wuefu), Jan (8 lat, jest autystykiem, ale dzięki terapii dziś świetnie się uczy i tylko czasem powracają pewne problemy) i Emilka (6-latka, chodzi do zerówki w para­fial­nym przedszkolu, które kończyły wszystkie dzieci państwa Tar­nawskich, którym zależy na katolickim wychowaniu dzieci).

Najmłodsza jest Róża, czteroletnia. Urodziła się jako wcześniak, prawie trzy miesiące przed terminem, dwa razy miała poważną sepsę i rodzice już właściwie się z nią żegnali. Ale udało się. – Miała być Miriam, bardzo mi się podoba to imię. Ale gdy się urodziła, patrzyłam na nią i mi nie pasowało. Była malutka, krucha – ale bardzo walczyła. Pomyślałam, że jest takim kwiatuszkiem: delikatna, ale też z kolcem – mama opowiada, jak Róża została Różą.

Jaką pierwszą myśl ma rano po przebudzeniu Joanna, wice­dyrektorka przedszkola przy nowohuckim kombinacie? – „W co ja się dzisiaj ubiorę?” Jak kobieta, przecież normalna jestem – odpowiada.

Wstaje i dostaje mega­przys­pieszenia, bo powinna zerwać się o 6.30, a jest już prawie siódma. Potem zaczyna się chaos. Mąż na szczęście przygotowuje śniadanie dla dzieci – to do zjedzenia w domu oraz kanapki i picie do szkoły. Ale rano jest tyle stresujących sytuacji! A to skarpetki się zgubiły, a to nie taki podkoszulek, a to nie lubię tej bluzki... Tu są głównie dziewczynki!

Jest ubieranie, czesanie, w końcu wyjście z domu. Joanna pakuje dzieci do ośmioosobowego peugeota i rozwozi do szkół i przedszkoli. Jedzie do pracy, gdzie spędza sześć godzin, bo pracuje na trzy czwarte etatu. Po godz. 15 zbiera dzieci do domu. Gdy część zaczyna lekcje później, w ich zaprowadzaniu do szkoły pomagają dorosłe córki.

Po powrocie do domu – obiad. Koło 16–17 wraca z pracy Mariusz. Dziś, po kolejnych awansach zajmuje dyrektorskie stanowisko w Poczcie Polskiej, gdzie przez kilka lat był listonoszem.

Po południu jest czas na pogadanie, odrabianie lekcji, zabawy najmłodszych w teatr czy sklep. Są wyjazdy na zakupy. Ciuchy dobrze kupować w outlecie, a wędlinę w dobrej, znanej od lat prywatnej masarni. Na jedzeniu nie oszczędzają. – Z karty dla dużych rodzin bardzo pomocne są darmowe przejazdy MPK. Darmowe powinny być też wejścia do opery czy teatru, tam bilety są naprawdę drogie i dla licznych rodzin zniżka 10 czy 50 proc. to ciągle za mało, po prostu tam nie pójdą – mówi Joanna o kartach ulg, z których mogą w Krakowie korzystać rodziny 3+.

Każdego dnia nie zjadają pięciu chlebów. Wystarczą dwa. Codziennie pierze pralka, a w soboty 3–4 razy. Dzieci mają dyżury w rozwieszaniu prania (są też dyżury sprzątania w kuchni), a nastawianiem prania oraz prasowaniem zajmuje się każdego dnia Alicja, za co dostaje wynagrodzenie. – Lubię to, mam czas na pomyślenie – mówi Ala.

Dzieci dzielą ze sobą pokoje w wynajmowanym domu (na wiosnę rodzina zacznie budować własny). Gdy pójdą spać, rodzice mają czas dla siebie. Czipsy, telewizor, rozmowa. O ile nie padną w kilka minut ze zmęczenia.

Mariusz nie podejrzewał, że będzie miał tyle dzieci. Joanna o takiej gromadce marzyła.

Ma tylko brata, zazdrościła swoim rodzicom, z dużych rodzin, gdzie rodzeństwo spotykało się w licznym gronie i zawsze mogło na siebie liczyć. Jej dzieci też takie wspracie będą miały: są bardzo zżyte, w dużej grupie uczą się dzielenia, pomagania sobie.

– Nasza rodzina pośrednio pomaga nam w pracy. O wiele lepiej zarządzam ludźmi, jeżeli mam w domu taki przekrój indywidualności, które muszą się dogadać. Pracujemy też sprawniej, cenimy czas – mówi Mariusz.

Znaleźliby milion powodów, by zadręczać się lękiem o dzieci. Nie robią tego. Ufają, że Pan Bóg nad nimi czuwa.­ W tak dużej rodzinie jest ciekawie, jak twierdzą – umarliby z nudów, gdyby mieli tylko trójkę dzieci.

Przez długi czas mieli problem z szablonowym myśleniem o rodzinach wielodzietnych. Najgorzej było w szpitalach, przy okazji kolejnych porodów. – Spotykałem się z niechęcią, uznawano mnie za buhaja – opowiada Mariusz. Zawsze pilnowali, żeby dzieci były czyste: brudny jedynak jest ok, umorusane dziecko z dużej rodziny – to patologia.

Urząd Miasta Krakowa podaje, że pod Wawelem żyje ok. 6,2 tys. rodzin, w których jest troje lub więcej dzieci. Największa rodzina korzystająca z Krakowskiej Karty Rodzinnej ma ich 12. Dziś rodziny wielodzietne to najczęściej zwyczajne rodziny.

Istnieje oczywiście problem ubóstwa. W Polsce 25 proc. rodzin z czwórką i większą liczbą dzieci żyje w biedzie. Nie jest to jednak kwestia ich niezaradności. – Rodzice rodzin wielodzietnych osiągają statystycznie nieco większy dochód niż ci z jednym czy dwójką dzieci, tyle że ich dochód rozkłada się na większą liczbę osób.

System podatkowy nie dostrzega w należytym stopniu aspektu wielodzietności, a przecież to w tych rodzinach wychowują się osoby, które za kilkanaście lat, płacąc podatki będą utrzymywać starzejące się społeczeństwo – mówi Antoni Wojtulewicz ze Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”. Komentuje, że niedawne pojawienie się ogólnopolskiej Karty Dużej Rodziny to pojedynczy klocek, który powinien zostać wkomponowany w szersze rozwiązania systemowe.

– Jest jednym z pierwszych kroków na drodze do postawienia rodzin na należytym, to jest centralnym miejscu w polityce państwa – mówi Wojtulewicz. – Procesy demograficzne są nieubłagane. Jeżeli ich nie zatrzymamy, w 2100 będzie nas16 milionów, ponaddwukrotnie mniej niż obecnie. Ostatni dzwonek właśnie pobrzmiewa.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski