Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice Julki walczą o zmianę prawa, aby ochronić inne dzieci [WIDEO]

Agnieszka Maj
Agnieszka Maj
Małgorzata i Piotr Szwajdowie, rodzice Julki
Małgorzata i Piotr Szwajdowie, rodzice Julki fot. Andrzej Banaś
Społeczeństwo. Kurator oświaty Barbara Nowak zapowiada, że będzie dążyła do zmiany przepisów dotyczących szkół językowych.

- Domagamy się sprawiedliwości dla siebie i dla wszystkich innych dzieci, które mogą w każdej chwili paść ofiarą pseudoszkoły i zapłacić najwyższą cenę - cenę życia. Taki wypadek mógł się przytrafić każdemu - mówi Małgorzata Żmijowska-Szwajda, mama Julii.

Autor: Agnieszka Maj

Rodzice 11-letniej Julki, która zginęła pod kołami TIR-a, kiedy wyszła na przerwę ze szkoły Leader School w Michałowicach chcą, aby także prywatne szkoły językowe podlegały kuratorium i były odpowiedzialne za bezpieczeństwo dzieci.

W maju ubiegłego roku nauczycielka angielskiego wypuściła dzieci na przerwę ze szkoły, która znajduje się przy ruchliwej trasie E7. Dzieci pobiegły do sklepiku. Julka już nie wróciła na lekcję.

Gdyby zdarzyło się to w zwykłej szkole sytuacja byłaby jasna: nauczyciel miałby postępowanie karne i dyscyplinarne. - Nawet do głowy by mu zresztą nie przyszło, aby wypuścić dzieci ze szkoły. Nauczyciel powinien mieć poczucie odpowiedzialności za dzieci. Jeśli tego nie ma to nie powinien pracować w tym zawodzie - mówi Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty.

W prywatnej szkole językowej nikt jednak nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie.

Dochodzenie sprawiedliwości utrudnia luka prawna. - Powinien powstać przepis, który spowoduje, że każda placówka, która zajmuje się kształceniem dzieci będzie wpisana do rejestru i poddana nadzorowi kuratorium. To zapobiegłoby tego rodzaju nieszczęściom - mówi Łukasz Woźniak, adwokat rodziny Szwajdów.

Dodaje jednak, że nawet teraz szkoły językowe można pociągnąć do odpowiedzialności. - Z samego faktu powierzenia dziecka rodzi się obowiązek opieki. Nie było informacji ze strony szkoły, że takiej opieki nie zapewnia. Rodzic więc ma prawo wierzyć w to, że w tym czasie ma ono zapewnione bezpieczeństwo- tłumaczy Łukasz Woźniak.

Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości uważa jednak, że ta sprawa nie jest prosta do wygrania. - Nie zawsze można obarczyć nauczyciela odpowiedzialnością za wszystko, co dzieje się z uczniem w szkole - mówi.

Adwokat Jerzy Mazur, pełnomocnik rodziców jest jednak przekonany, że szkoła, nawet niepodlegąjąca kuratorium powinna zapewniać bezpieczeństwo. - W jej nazwie oraz w umowach podpisywanych przez rodziców pojawia się nazwa „szkoła”. Dlatego rodzice mają prawo sadzić, że obowiązują w niej takie zasady jak w szkole. Ważne jest także zdroworozsądkowe podejście do problemu: jeśli ktoś zostawia dziecko na dwie godziny to jasne jest, że ta osoba jest odpowiedzialna w tym czasie za dziecko - tłumaczy Jerzy Mazur.

Barbara Nowak zapowiada, że będzie dążyła do zmiany prawa. Pomysł objęcia szkół językowych nadzorem kuratorium znajdzie się na liście spraw do załatwienia, które przedstawi Annie Zalewskiej, minister edukacji narodowej.

- Rodzice nie zdają sobie sprawy, że szkoły językowe nie zapewniają bezpieczeństwa. Sama posyłałam dzieci do takich placówek i też byłam przekonana, że nauczyciele pilnują tam uczniów także w czasie przerwy - mówi Barbara Nowak.

Nikt nie odpowie za śmierć Julki

Zostawiliśmy dziecko na dwie godziny na lekcji angielskiego. Wróciła w trumnie zmasakrowana, z odciętą głową. A teraz jeszcze mówią, że to my jesteśmy winni - mówi Małgorzata Żmijowska-Szwajda, mama Julki, która zginęła pod kołami TIR-a.

Od śmierci Julii minął prawie rok, ale dla jej rodziców ta tragedia nie ma końca. - Myśleliśmy, że policja i prokuratura wyjaśnią wszystko i będą dążyły do ukarania osób, które zostawiły bez opieki naszą córkę w czasie lekcji - mówi Małgorzata Żmijowska-Szwajda, mama Julii. Tymczasem prokuratura sprawę umorzyła, a sąd nie uwzględnił zażalenia rodziców na to postanowienie.

Okazuje się więc, że nikt nie poniesie odpowiedzialności za wypadek, do którego doszło 8 maja ubiegłego roku w Michałowicach. Nauczycielka z prywatnej szkoły językowej Leader School wypuściła dzieci na przerwę i poszła kserować materiały. Dzieci pobiegły do sklepu, który znajdował się po drugiej stronie ruchliwej drogi E7 na Warszawę. Czworo wróciło na lekcję. Julię przygniótł TIR.

- Gdyby nauczycielka nie przerwała lekcji to do wypadku nigdy by nie doszło - mówi mama Julii.

Szkoła jednak nie przyznaje się do odpowiedzialności. Problem polega na tym, że to placówka prywatna, niepodlegająca kuratorium. Z punktu widzenia prawa - firma.

Jarosław Banaszkiewicz z firmy Leader School w Michałowicach uważa, że śmierć Julii to nieszczęśliwy wypadek i nauczycielka nie jest za to odpowiedzialna.

Gdyby jednak taki wypadek zdarzył się w zwykłej szkole sytuacja byłaby jasna: nauczyciel miałby postępowanie karne i dyscyplinarne. Mógłby nie tylko zostać zwolniony z pracy, ale także trafić do więzienia. W szkołach podlegających kuratorium, nauczyciel jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo uczniów nawet wtedy, gdy bez jego wiedzy i zgody wyjdą z budynku podczas przerwy. Ma obowiązek zapewnić takie warunki, aby dzieci nie mogły uciec ze szkoły.

W przypadku prywatnej szkoły językowej sprawa nie jest jednak taka prosta. Zdaniem adwokata Łukasza Woźniaka, który reprezentował Szwajdów, nie zwalnia to jednak szkoły z odpowiedzialności.- Z samego faktu powierzenia dziecka rodzi się obowiązek opieki. Nie było informacji ze strony szkoły, że takiej opieki nie zapewnia. Rodzic więc ma prawo wierzyć w to, że w tym czasie dziecko ma zapewnione bezpieczeństwo- mówi Łukasz Woźniak.

Dochodzenie sprawiedliwości utrudnia jednak luka prawna. - Powinien powstać przepis, który spowoduje, że każda placówka zajmująca się kształceniem dzieci będzie wpisana do rejestru i poddana nadzorowi kuratorium. To zapobiegłoby tego rodzaju nieszczęściom - dodaje Łukasz Woźniak.

Nie spodziewali się umorzenia sprawy

Rodzice Julki uważają, że nawet bez zmiany prawa odpowiedzialność ponosi nauczycielka szkoły Leader School. - Na niej spoczywał obowiązek opieki nad naszym dzieckiem w czasie lekcji. Nie miała naszej zgody na wypuszczanie Julii w czasie trwania lekcji poza salę lekcyjną - mówi Małgorzata Żmijowska- Szwajda.

Prokuratura jednak nie znalazła podstaw do przygotowania aktu oskarżenia. Przychyliła się do argumentacji właściciela szkoły, który w czasie śledztwa tłumaczył, że w umowie z rodzicami zobowiązuje się tylko do świadczenia usług językowych, a nie do zapewniania opieki. Wedug prokuratury fakt, iż szkoła nie jest ogrodzona pomimo, że znajduje się tuż obok ruchliwej drogi, nie powoduje narażenia życia dzieci. Sprawa została umorzona.

Dla rodziców taka decyzja była zaskoczeniem. - Podczas śledztwa mieliśmy wrażenie, że winni zostaną ukarani- mówi Małgorzata Żmijowska-Szwajda.

Jej mąż Piotr Szwajda dodaje, że dla każdego, kto spotykał się z tą sprawą, było oczywiste, że nie ma innej możliwości jak tylko uznanie odpowiedzialności szkoły. - Istnieją na to przepisy karne, które mówią o tym, że każdy sprawuje opiekę nad powierzonym mu dzieckiem. A tutaj dziwnym zbiegiem okoliczności zapomina się o istnieniu kodeksu karnego - mówi Piotr Szwajda.

Adwokat Jerzy Mazur, pełnomocnik rodziców, także jest przekonany, że szkoła, nawet niepodlegąjąca kuratorium powinna ponieść odpowiedzialność. - W jej nazwie oraz w umowach podpisywanych przez rodziców pojawia się nazwa „szkoła”. Dlatego rodzice mają prawo sądzić, że obowiązują w niej takie zasady, jak w szkole. Ważne jest także zdroworozsądkowe podejście do problemu: jeśli ktoś zostawia dziecko na dwie godziny to jasne jest, że ta osoba jest odpowiedzialna w tym czasie za jego bezpieczeństwo - tłumaczy Jerzy Mazur.

To mogło się zdarzyć każdemu

Rodzice mówią, że walczą o sprawiedliwość dla siebie i dla wszystkich innych dzieci, które mogą w każdej chwili paść ofiarą pseudoszkoły i zapłacić najwyższą cenę - cenę życia. - Taki wypadek mógł się przytrafić każdemu - mówi Małgorzata Żmijowska-Szwajda.

Tłumaczą, że gdyby nauczycielka prowadziła lekcję angielskiego zgodnie z umową i dbałością pedagogiczną ich dziecko dziś cieszyłoby się życiem.

- Zostawiliśmy dziecko na dwie godziny na lekcji angielskiego. Wróciła w trumnie zmasakrowana, z odciętą głową. A teraz jeszcze mówią, że to my jesteśmy winni - płacze mama Julki.

O tym, że to przez nią zginęła Julka słyszała już wiele razy. Tuż po wypadku mieszkańcy Michałowic powtarzali plotkę, że wysadziła Julkę przy ruchliwej trasie i kazała jej biec do szkoły. Potem mówili jej, że jest winna, bo nie nauczyła dziecka przechodzić przez ulicę. Tymczasem prawda jest zupełne inna: Julka wiedziała dużo więcej niż inne dzieci w jej wieku, była bystra i inteligentna. Była jedną z najlepszych uczennic w szkole, interesowała się polityką. Miała talent plastyczny, angielski znała na poziomie gimnazjum choć chodziła do V klasy szkoły podstawowej.

Julka-jedynaczka była oczkiem w głowie rodziców. Wszędzie dowożono ją samochodem. Tak było także 8 maja. Piotr Szwajda zawiózł Julię do szkoły językowej Leader School i odjechał do pracy. Zadzwonił o 18.48, że podczas lekcji angielskiego zrobili przerwę i Julia z tej przerwy nie wróciła.

Teraz, po decyzji sądu o oddaleniu zażalenia na umorzenie sprawy czują, że odebrano im prawo do walczenia o sprawiedliwość w sądzie. - I okazało się, że rodzice ponoszą odpowiedzialność za bezpieczeństwo dzieci w czasie lekcji. Grozi nam za to od 2 do 8 lat więzienia - mówi Piotr Szwajda.

Rodzice złożyli skargę na policję do rzecznika praw obywatelskich i i ministra spraw wewnętrznych. Być może odwołają się od decyzji policji do Zbigniewa Ziobro, prokuratura generalnego. - Nie wiem jeszcze, czy mam siłę. Czasami najchętniej położyłabym się obok Julii - mówi Małgorzata Żmijowska-Szwajda.

Po śmierci Julki ich życie drastycznie się zmieniło. Przestali pracować, chodzą na terapię, która nie pomaga. Małgorzata nie gotuje, nie sprząta, śpi tylko po tabletkach nasennych. - Do cierpienia po stracie córki dochodzi ból bezsensowności życia w tym kraju. Każdy, kto otwiera budkę z kebabem musi mieć sanepid i pozwolenia, każdy pracodawca musi mieć regulamin i wprowadzone przepisy BHP. Tymczasem okazuje się, że szkoła językowa, której rodzice płacą, nic nie musi - mówi Małgorzata Żmijowska-Szwajda.

Zastanawia się, jakie konsekwencje będzie miało umorzenie sprawy dla innych rodziców, którzy posyłają dziecko na basen, zajęcia pozalekcyjne, kolonie czy zimowiska. - Najwygodniej dla urzędników i prokuratora jest umorzyć każdą sprawę. Większość ludzi jest na tyle nieporadna, że poddaje się po pierwszym kwartale prowadzenia spraw w prokuraturze. My po 10 miesiącach jeszcze się nie poddajemy a jak będzie trzeba pójdziemy pod Sejm i do Trybunału Praw Człowieka - zapowiada mama Julii.

Sprawa może trafić do sądu cywilnego

Sprawa Julki odbiła się głośnym echem w całej Polsce. Pokazała absurd prawa, które wyłącza spod nadzoru kuratorium szkoły językowe. Radni PiS z Krakowa przygotowali rezolucję do posłów, aby zlikwidowali tę lukę w przepisach. - Chodziło nam o to, aby rodzice, posyłając dziecko na zajęcia do placówki, która nie ma w swojej nazwie słowa „szkoła”, mieli gwarancję, że ich dziecko jest tam bezpieczne. Tymczasem większość rodziców nie ma pojęcia o tym, że takie firmy nie biorą odpowiedzialności za uczniów - mówi Barbara Nowak, była przewodnicząca Komisji Edukacji Rady Miasta, dziś małopolska kurator oświaty.

Zapowiada, że na spotkaniu z minister edukacji poprosi o zmianę prawa w taki sposób, aby szkoły językowe znalazły się pod kontrolą kuratora.

Teraz, według Ministerstwa Edukacji Narodowej, nauka w takiej placówce odbywa się na podstawie umowy cywilno-prawnej i wszelkich roszczeń związanych ze świadczonymi usługami można dochodzić na drodze sądowej w postępowaniu cywilnym.

Takiego samego zdania był sędzia, który oddalił zażalenie na decyzję prokuratury o umorzeniu sprawy. Zaznaczył, że powinna mieć swoją kontynuację w sądzie cywilnym.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski