Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina z Nowej Huty przejechała na rowerze siedem tysięcy kilometrów

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Rodzina rowerowych podróżników w komplecie: Zbyszek, mała Rutka, Kajtek i Ola.
Rodzina rowerowych podróżników w komplecie: Zbyszek, mała Rutka, Kajtek i Ola. fot. Michał Gąciarz
Pasja. Para podróżników wraz ze swoimi dziećmi w ciągu siedmiu miesięcy zwiedziła całe Maroko i Europę Zachodnią.

Z wyprawy życia pamiątek mają niewiele. Kajtek z dumą pokazuje kość wielbłąda, którą z rodzicami znalazł pod namiotem w Maroku. - Najbardziej podobały mi się osiołki - wyznaje z uśmiechem chłopiec.

Na dwóch kółkach nauczył się sam jeździć w Afryce Północnej, która była pierwszym przystankiem na trasie niecodziennej wyprawy. - Od początku podróży cały czas towarzyszyły nam bociany - wspomina Ola „Fasola” Pająk-Gałęza. Podobnie jak ptaki, jej rodzina postanowiła przezimować chłodne miesiące w nietypowy sposób.

W październiku 2014 roku rodowita nowohucianka z mężem Zbyszkiem, 3,5-letnim synem i półroczną córeczką Rutką rozpoczęła rowerową odyseję. Razem na jednośladach przejechali ponad siedem tysięcy kilometrów, przez Maroko, Portugalię, Hiszpanię, Francję, Niemcy i z powrotem do Polski.

Z miłości do podróży

Para geografów swoją wyprawę planowała od dłuższego czasu. Decyzję podjęli jednak dopiero po urodzeniu drugiego dziecka, kiedy Rutka pozytywnie przeszła wszystkie badania. - Kajtek nie miał jeszcze obowiązku szkolnego, a mąż zawiesił działalność swojej firmy - mówi nam „Fasola”. Pierwotnie planowali jechać na południe Europy samochodem, i stamtąd dopiero rowerami do Maroka. - Jednak na miesiąc przed wyjazdem, auto po prostu się zepsuło - nie kryje Ola. Dlatego rodzina dostała się do Hiszpanii samolotem.

Wcześniej młoda mama nie podróżowała jednośladem tak często, jak jej mąż. - Jeździłem na rowerze, od kiedy pamiętam - tłumaczy pochodzący z Opola Zbyszek Gałęza. Gdy z poziomu dwóch kółek zobaczył już całą Polskę, zaryzykował dalszą wyprawę. Na początku 2010 roku, jeszcze jako student geografii, wziął udział w sztafecie śladami słynnego podróżnika Kazimierza Nowaka. Zbyszek wraz z czterema kolegami przejechał z Egiptu do Ugandy przez Sudan.

- Na rowerze wszystko się chłonie i nie trzeba się martwić brakiem paliwa - dodaje Zbyszek. Tymczasem Ola zdecydowanie bardziej wolała wycieczki autostopem. - Pierwszy raz w ten sposób pojechałam do Hiszpanii, gdy byłam w liceum - wspomina. W ten sposób zwiedziła Europę i Kaukaz. Ola i Zbyszek poznali się na studiach i od tej pory razem poznają kolejne bezdroża. Z podróżniczej pasji nie zrezygnowali nawet po założeniu rodziny. - Kajtka pierwszy raz zabraliśmy na wycieczkę rowerową do Wielkopolski i Pomorza, kiedy miał 14 miesięcy - mówi Zbyszek.

Przed wyjazdem informacje o celu swojej podróży czerpali głównie od znajomych, którzy nieraz wybierali się do Maroka. Podróżnicy rozpoczęli wyprawę życia w hiszpańskiej Maladze, do której polecieli z Krakowa. Pierwsze problemy pojawiły się tuż po wyjściu z samolotu. - Jak założyliśmy sakwy na rowery, okazało się, że poruszanie się z nimi jest bardzo trudne - wspomina Ola. Dodaje, że jeszcze w Nowej Hucie nie zdążyli nawet ani razu wspólnie objechać na dwóch kółkach bloku. Mimo to rodzina się nie poddała i ruszyła w trasę.

Para jechała na specjalnych rowerach, pożyczonych od Stowarzyszenia Afryka Nowaka. Dokładnie na tych samych, na których Zbyszek z kolegami sześć lat temu odkrywał Czarny Ląd. Z młodymi rodzicami cały czas podróżowały ich pociechy. Kajtek jeździł na małym rowerku, a Rutka leżała w specjalnej przyczepce dla dzieci.

- Jeszcze w Polsce zakładaliśmy, że dziennie będziemy pokonywać 50 kilometrów. Dopiero w trasie okazało się, że taka średnia jest nierealna - podkreśla Ola. Zdarzały się dni, że przejeżdżali zaledwie 20 kilometrów. - Nigdzie nam się nie spieszyło, ponieważ nie wyznaczyliśmy sobie daty powrotu - tłumaczy Zbyszek. Pierwszy etap wyprawy przejechali na dwóch kółkach z Malagi do Gibraltaru. Następnie z brytyjskiej enklawy dostali się do hiszpańskiej Ceuty w Afryce Północnej. Wtedy rozpoczął się najważniejszy etap ich podróży - trzy miesiące spędzone w pustynnym Maroku.

Chłodna zima w Afryce

- Na każdym kroku spotykaliśmy się z ogromną gościnnością miejscowych - opowiada nam Zbyszek. Szczególnie wspomina jeden z postojów w drodze do Rabatu, kiedy całą rodziną rozbili namiot... na przystanku dla osłów. - W Maroku to nadal popularna forma transportu, zwłaszcza na terenach wiejskich. Ludzie przejeżdżają na ich grzbiecie, a potem przesiadają się do autobusów. Jak wracają z miasta, to zabierają osły z powrotem - opowiada Zbyszek.

Bywały sytuacje, kiedy przyjmowali jedzenie od miejscowych, choć w sakwach nie brakowało im prowiantu. Podróżnicy założyli sobie, że dziennie będą wydawać ok. 20 dolarów, co nie zawsze się udawało. - W ostatnich latach ceny w Maroku poszybowały mocno w górę - mówi Ola.

W trasie czteroosobowa rodzina najczęściej decydowała się na nocleg pod gołym niebem. Jednak zima w Afryce Północnej nie okazała się tak ciepła, jak mogłoby się wydawać. - W ciągu dnia temperatura sięgała 20 stopni Celsjusza, ale w nocy zdarzały się przymrozki - wspomina młoda mama.

Dlatego rodzina korzystała również z ofert darmowych noclegów z serwisów społecznościowych. - Dzięki temu mogliśmy średnio raz na tydzień zregenerować siły i wziąć gorący prysznic - opowiada Zbyszek. Wraz z Olą przyznają, że ze względu na dzieci nie oszczędzali na jedzeniu. - Rutka była na tyle mała, że karmiłam ją naturalnie - wspomina nowohucianka.

Podróżnicy na jednośladach raczej trzymali się z dala od miast, gdzie problemem było zostawienie bezpiecznie rowerów obłożonych bagażami.

Małżeństwo podkreśla, że podczas siedmiomiesięcznej wyprawy dzieci chorowały rzadziej niż w Krakowie. Wyjątek stanowiło zapalenie oskrzelików, którego w Rabacie nabawiła się 6-miesięczna Rutka. Dziewczynka jednak szybko wróciła do zdrowia, a małżonkowie z dziećmi ruszyli w dalszą podróż.

Po objechaniu Maroka, musieli wrócić w kierunku starego kontynentu. - Granica z Algierią była zamknięta, a od południa również nie dało się wjechać do okupowanej Sahary Zachodniej - tłumaczy Ola. Samolotem dostali się do Sewilli, skąd na dwóch kółkach pojechali w kierunku Portugalii. Odwiedziny u rodziców Oli w Lizbonie przyniosły również kryzys w trasie. - Kajtkowi trudno było się pożegnać z dziadkami, tęsknił za domem - wspomina jego mama.

Tęskną za życiem w trasie

Mimo zmęczenia rodzina ruszyła w kierunku północno-wschodniej Hiszpanii. - Nie brakowało dróg, gdzie spotykaliśmy więcej rowerzystów niż kierowców - podkreśla Zbyszek. Prawie na całej trasie kolumna rowerzystów wzbudzała zdziwienie miejscowych, ale i sympatię kierowców. - Samochody, nawet ciężarowe, omijały nas szerokim łukiem - dodaje Zbyszek. Zdecydowanie mniej sensacji wzbudzali na Starym Kontynencie, gdzie rodzinne podróże na dwóch kółkach są coraz popularniejsze.

W górach ich największym problemem był mocny wiatr, wiejący im prosto w twarz. - W regionie Rodanu było tak trudno, że zastanawialiśmy się nad szybkim powrotem do Polski. Jednak po odpoczynku u poznanej jeszcze w Maroku parze Francuzów zmieniliśmy zdanie - opowiada Ola.

Podróżnicy ruszyli w stronę Niemiec i ostatecznie zameldowali się w Krakowie 14 czerwca, akurat w święto cyklistów.

Teraz tęsknią za atmosferą, która panowała podczas wyprawy życia. - Brakuje nam beztroski, ucieczki od codzienności. Poza tym małe dzieci potrzebują bliskości rodziców, a w trasie byliśmy z nimi przez cały czas - podkreśla młoda mama.

Rok od pamiętnej podróży ich wysiłek został doceniony. Rowerowa wyprawa po Maroku i Europie została nominowana do nagrody Travelera, organizowanego przez National Geographic Polska. - Ta podróż była czymś naturalnym. Dopiero po powrocie znajomi utwierdzili nas w przekonaniu, że dokonaliśmy czegoś niezwykłego - podkreśla Ola.

Para podróżników zapewnia, że w ich głowach już rodzi się pomysł na kolejną wyprawę. - Zawsze ciągnęło nas do Azji Środkowej - nie kryje nowohucianka. A co radzi rodzicom, którzy tak jak oni tęsknią za życiem w trasie? - Najtrudniejszy jest pierwszy krok, a gdy się na niego zdecydują, to na pewno nie pożałują - podsumowuje Ola.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski