Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinny prezydent Trump [WIDEO]

Remigiusz Poltorak
Remigiusz Poltorak
„Zaczyna się nowy rozdział w życiu naszej rodziny” - napisała Ivanka Trump na Twitterze. Na zdjęciu z mężem Jaredem Kushnerem
„Zaczyna się nowy rozdział w życiu naszej rodziny” - napisała Ivanka Trump na Twitterze. Na zdjęciu z mężem Jaredem Kushnerem Fot. twitter
USA. Takiego melanżu między wielką polityką, biznesem i rodziną w historii Białego Domu jeszcze nie było. Dotychczas Jared Kushner, zięć Donalda Trumpa, dał się poznać jako błyskotliwy doradca w czasie kampanii, teraz będzie w Waszyngtonie szarą eminencją. Z żoną Ivanką

- Każdy prezydent ma dwie-trzy osoby, którym najbardziej ufa. Jared może być jedną z nich - mówi na łamach „Forbesa” Henry Kissinger, dobrze znający nowego prezydenta.

Madonna na Marszu Kobiet w Waszyngtonie apelowała o przeciwstawienie się rządom Donalda Trumpa

Źródło:Associated Press

Na pierwszy rzut oka dzieli ich niemal wszystko. Kushner nie twittuje (żadnego wpisu przez ponad sześć lat), nie udziela się w mediach, nie ma wybuchowego charakteru i nie zmienia zdania co pięć minut. Wręcz przeciwnie. Mimo że zawsze w cieniu, to jednak on był jednym z głównych architektów zwycięstwa Trumpa. Dlatego nowy prezydent zrobił go „specjalnym doradcą”, chociaż zięć nie ma żadnego doświadczenia politycznego ani dyplomatycznego. Kushner, ortodoksyjny żyd (Ivanka Trump zmieniła wyznanie ze względu na niego), ma doradzać w polityce zagranicznej, szczególnie w kwestii izraelsko-palestyńskiej.

W amerykańskich mediach pojawiają się informacje, że wszelkie sprawy związane z dyplomacją, które administracja Obamy powinna przekazać otoczeniu nowego prezydenta, przechodziły do czasu zaprzysiężenia właśnie przez Kushnera. - Jestem dumny, że będę miał go przy sobie - mówi Trump, potwierdzając przy okazji, że traktuje politykę jak rodzinny biznes.

Niezastąpiony w ekipie Trumpa

Zapowiedzią poważnej funkcji w administracji prezydenckiej było już pierwsze spotkanie z zagranicznym przywódcą. Zaledwie kilka dni po wygranych wyborach podczas rozmowy nowego prezydenta z premierem Japonii były obecne jeszcze tylko dwie osoby - właśnie Jared Kushner i jego żona Ivanka, córka Donalda. To jasny sygnał, że młode małżeństwo będzie miało duże wpływy w Białym Domu. Już teraz magazyn „Vanity Fair” widzi pewne podobieństwa z inną wpływową parą, Underwoodów, z politycznego serialu „House of Cards”. Porównanie jest może trochę przesadne, ale na pewno rozbudza wyobraźnię amerykańskich wyborców.

Jasną wskazówką były też niedawne przenosiny Kushnerów do Waszyngtonu, gdzie - co ciekawe - mają rezydencję niedaleko nowego domu... Baracka Obamy.

To, że Ivanka ma za zadanie przede wszystkim ocieplać wizerunek ojca widać było w trakcie kampanii. Czym jednak zięć zaskarbił sobie aż tak wielkie zaufanie prezydenta?

Kushner stał się w ostatnich miesiącach w ekipie Trumpa wręcz niezastąpiony. O swojej pracy, tym bardziej jej kulisach, nie opowiada publicznie, ale reporterom jednej z telewizji udało się już po wyborach dość przypadkowo z nim porozmawiać, w siedzibie jego firmy Kushner Compagnies, którą przejął od ojca. Jared zgodził się na rozmowę, choć bez nagrywania wideo.

- Czemu Donald mi ufa? Bo słyszy ode mnie prawdę. Wie, że potrafię dobrze analizować. Nie mówię mu: powinieneś zrobić tak albo tak. Raczej sugeruję opinie ludzi, którzy w moim przekonaniu mają rację. Z resztą sobie poradzi, to geniusz.

Jeśli jednak Trump nie ukrywa, że ceni zięcia, to przede wszystkim dlatego, że obydwaj mają ponadprzeciętny zmysł do interesów. Kushner przejął rodzinny biznes w branży nieruchomości po tym, jak ojciec został skazany za nadużycia podatkowe, ale nie tylko (m.in. płacił prostytutkom za skompromitowanie swoich przeciwników) i wylądował w więzieniu w Alabamie.

Za 10 mln dolarów kupił też prestiżowy magazyn „The New York Observer”. Po początkowej karuzeli z redaktorami naczelnymi, których często wymieniał, trafił wreszcie na zaufanego człowieka. Dzisiaj Ken Kurson wprost przyznaje, że pomagał także pisać niektóre przemówienia dla Trumpa.

To wszystko umacniało pozycję Kushnera u boku jeszcze wówczas kandydata na prezydenta. Były absolwent Harvardu i Wydziału Prawa na Uniwersytecie Nowojorskim musiał jednak też odpierać ataki. Tuż po wyborach w listopadzie Daniel Golden napisał na łamach „Guardiana”, że głównym powodem dostania się Kushnera do Harvardu wcale nie były dobre wyniki w nauce. Zadbał o to jego ojciec, przekazując uczelni darowiznę, bagatela, 2,5 mln dolarów, bo na jedno miejsce było wówczas chętnych dziewięć osób. Rodzina Kushnerów uznała te zarzuty za bezzasadne.

Jednak niewątpliwie Jared nauczył się, jak można skutecznie działać z tylnego siedzenia. Pewnie nieprzypadkowo Chris Christie, gubernator New Jersey, został ostatnio odsunięty na dalszy plan, choć liczył na bliższą współpracę z Donaldem Trumpem (który nazywał go nawet wieloletnim przyjacielem). Szczególnie po tym, jak otwarcie poparł go już na początku kampanii, co w Partii Republikańskiej było ewenementem. Problem w tym, że wcześniej to on, jeszcze jako prokurator, wsadził do więzienia… Charlesa Kushnera, ojca Jareda.

Konflikt interesów? Nie dotyczy... Białego Domu**
Trump nic sobie z tego nie będzie robił, ale powołanie zięcia tak blisko najwyższej władzy rodzi konkretne reperkusje. I nie chodzi o to, że nowa administracja, wbrew hasłom z kampanii, składa się z wielu milionerów. Poważniejsze są zarzuty o nepotyzm i potencjalny konflikt interesów. Amerykańskie prawo, wprowadzone w 1967 roku za prezydentury Lyndona Johnsona zakazuje członkom rodziny prezydenta powołania na stanowisko w jakiejkolwiek agencji federalnej. Przepisy te zostały wykorzystane w roku 1993, gdy Bill Clinton wprowadzał reformę służby zdrowia, a sąd uznał, że rola jego żony Hillary była w tym nielegalna. Teraz adwokaci Kushnera twierdzą, że te same przepisy nie odnoszą się do niego, bo... Biały Dom nie jest agencją federalną.

Aby uciszyć oskarżenia o konflikt interesów specjalny doradca Trumpa zapowiedział też, że odsunie się od podejmowania decyzji w Kushner Companies i pozbędzie się udziałów w „The New York Observer”. CNN podało jednak, że przejdą one w ręce spółki kontrolowanej przez… jego brata Joshuę.

Czyli i tak wszystko zostanie w rodzinie.

Kobiety nie chcą Trumpa

Podczas pierwszego dnia po oficjalnym zaprzysiężeniu Donalda Trumpa nie ustępowały protesty. Na ulicach 600 amerykańskich miast i w 20 innych krajach trzy miliony kobiet (według szacunków) walczyły o swoje prawa. - To jeden z największych protestów kobiecych w historii, a zarazem jeden z największych marszów w ogóle we współczesnej historii USA. W Los Angeles marsz był największym zgromadzeniem publicznym od 30 lat - relacjonowały zachodnie agencje.

- Tu nie chodzi tylko o Trumpa, ale o wiele tematów, które wymagają wyjaśnienia. Albo się teraz poddamy i wycofamy, albo zaangażujemy i zawalczymy o nasze prawa - podkreślała w rozmowie z telewizją Sky News jedna z organizatorek Marszu Kobiet w Londynie Kimberly Espinel.

Jak informuje „Washington Post”, wesprzeć kobiety postanowił były sekretarz stanu John Kerry. Przechadzając się po National Mall z żółtym labradorem, wzbudzał wielkie zainteresowanie fotoreporterów. (AIP)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski