Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Roger" bez napięcia

Redakcja
W Krakowie opery Szymanowskiego nie słyszeliśmy dość dawno. Starsi melomani pamiętają "Króla Rogera" starannie przygotowanego przez Roberta Satanowskiego i wznawianego za dyrekcji Krzysztofa Missony i Ewy Michnik. W sali Filharmonii słuchaliśmy "Rogera" z okazji jakiegoś jubileuszu Orkiestry i Chóru PR i TV. Zespoły filharmoniczne ostatni raz sięgnęły po operę Szymanowskiego przed przeszło czterdziestu laty. Dobrze więc się stało, że operę przypomniano słuchaczom, a muzycy Filharmonii Krakowskiej mieli okazję poznać jedno z najwspanialszych, a i najtrudniejszych, dzieł swego patrona.

Z sali koncertowej

Od kilkunastu lat obserwujemy wciąż wzrastającą popularność muzyki Karola Szymanowskiego. Co ciekawe, ta popularność ma swój początek za granicą, a więc - znając naszą przychylność dla obcych wzorów - spodziewać się można, że będzie trwała, zaś dzieła największego polskiego twórcy pierwszej połowy kończącego się stulecia na stałe zagoszczą w salach koncertowych i na operowych scenach. Dość prześledzić losy Króla Rogera, którego przed ćwierć wiekiem odkrył dla świata Charles Mackerras, a ostatnio z zapałem propagują Charles Dutoit i Simon Rattle. Koncertowe wykonania opery Szymanowskiego pod ich batutami entuzjastycznie przyjmowane były m.in. w Paryżu, Nowym Jorku, Montrealu, Londynie i Salzburgu. W tych wykonaniach udział brali również polscy soliści. Pod batutą Charlesa Dutoit śpiewali: Zofia Kilanowicz (Roksana), Wojciech Drabowicz (Roger), Ryszard Minkiewicz (Pasterz) i Piotr Kusiewicz (Edrisi). Właśnie tych artystów zaprosiła Filharmonia Krakowska nosząca imię Szymanowskiego do udziału w koncertowej prezentacji "Króla Rogera" na inaugurację kolejnego artystycznego sezonu.
 "Króla Rogera" poprowadził Tomasz Bugaj, do wykonania pozostałych, nie wspomnianych wyżej partii zaproszono Agnieszkę Monasterską (Diakonissa) i Jacka Ozimkowskiego (Archireios). Chór mieszany przygotował Jacek Mentel, chór chłopięcy - Lidia Matynian-Hałoń. W prezentację "Rogera" włożono wiele wysiłku. Efekt nie był w pełni zadowalający.
 Wydawać by się mogło, że dość statyczna opera Szymanowskiego, której dramat rozgrywa się raczej w umysłach i sercach głównych bohaterów a mniej w ich działaniach scenicznych, jest wyśmienitym materiałem do prezentacji estradowej. Ale ta prezentacja musi spełniać pewne warunki. Po pierwsze - nie można zapominać, że kompozytor pisał na orkiestrę umieszczoną w operowym kanale, a więc pełnym nawet wolumenem nie zagłuszającą obecnych na scenie śpiewaków. Po drugie - ekspresja wokalistów (zarówno solistów jak i chóru) musi być rodem z opery, nie z oratorium. Nie może być w pełni zobiektywizowana, musi stworzyć słuchaczom namiastkę akcji scenicznej. Po trzecie wreszcie - dzieło musi mienić się całym bogactwem barw stwarzających rodzaj muzycznej scenografii. W warstwie dźwiękowej "Króla Rogera" to bogactwo jest olbrzymie. Trzeba go tylko wydobyć.
 Na piątkowym koncercie te trzy warunki nie znalazły pełnej realizacji. Nie zawiedli soliści ze wspaniałym odtwórcą głównej postaci na czele. Wojciech Drabowicz jest artystą młodym, ale pięknie uchwycił dramat króla, który poprzez samotność i ofiarę z wszystkiego co ukochał odnajduje wolność. A szlachetny gatunek głosu Wojciecha Drabowicza dodał jeszcze majestatu kreowanej postaci. Dobrym jego wsparciem i towarzyszem był Piotr Kusiewicz. W śpiewie Zofii Kilanowicz wolałabym może nieco więcej ciepła, w głosie Ryszarda Minkiewicza - więcej dionizyjskiego blasku, ale to są już detale.
 Niedosyt pozostawiły filharmoniczne zespoły, jakby niezrozumieniem ducha muzyki Szymanowskiego (pomijam usterki intonacyjne w arcytrudnym początku dzieła, w którym oba chóry śpiewając prawie a cappella nie utrzymały się w należytej tonacji). Szymanowski o muzyce "Rogera" pisał: "brzmienie orkiestry i chórów jest miejscami zupełnie niesamowite i wprost wstrząsające w swym napięciu". Otóż, tego napięcia zabrakło. Było głośno, chwilami bardzo głośno, tak że nie było słychać solistów. Nie było bogactwa kolorów, impresjonistycznego wręcz rozedrgania dźwięku, mrocznej, mistycznej potęgi nabożeństwa w katedrze w Palermo, zmysłowego ciepła sycylijskich wybrzeży. Powtarzam - to wszystko jest w partyturze Szymanowskiego, to wszystko odczytał np. Charles Dutoit transmitowanej niegdyś w przez radio paryskiej prezentacji dzieła. Szkoda że nie stało się to udziałem słuchaczy piątkowego koncertu w krakowskiej Filharmonii.

ANNA WOŹNIAKOWSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski