Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok od ataku Rosji na Ukrainę. Uchodźcy wojenni pokochali Kraków, jednak tęsknią za domem. "Gdy wojna się skończy, wracamy"

Ewa Wacławowicz
Ewa Wacławowicz
Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Lena Mykhailova: "Wszyscy bardzo tęsknimy za Ukrainą. Chcemy tam wrócić. Ale w tym momencie jest to niemożliwe". W tle Katerina z synkiem
Lena Mykhailova: "Wszyscy bardzo tęsknimy za Ukrainą. Chcemy tam wrócić. Ale w tym momencie jest to niemożliwe". W tle Katerina z synkiem Andrzej Banas
- Wszyscy bardzo tęsknimy za Ukrainą. Chcemy tam wrócić, gdy tylko skończy się wojna - mówią nam Ukraińcy, którzy znaleźli schronienie w Krakowie. Czują się tutaj bezpiecznie, a ludzi, którzy im pomogli, nazywają aniołami. Szacuje się, że obecnie w stolicy Małopolski mieszka ok. 120 tys. uchodźców wojennych z Ukrainy. Uciekli z kraju ogarniętego wojną, która wybuchła dokładnie rok temu, 24 lutego 2022 r. Trwa do dziś. - Mam ogromną nadzieję, że zakończy się szybko - mówi Lena Mykhailova, która zamieszkała w Krakowie.

43-letnia Lena jest koordynatorką świetlicy dla ukraińskich uchodźców w krakowskich Dębnikach, a 42-letnia Katerina zatrudniła się jako psycholog w szkole, a także prowadzi zajęcia z pilatesu. Obie pokochały Kraków za dobroć jego mieszkańców, dzięki którym dostały pracę i dach nad głową. Choć Lena i Katerina poznały tu wielu wspaniałych ludzi, a ich dzieci znalazły nowych przyjaciół w szkołach, to kobiety przekonują, że tęsknią za Ukrainą i chcą tam wrócić, gdy skończy się wojna. Na pełną skalę wybuchła 24 lutego 2022 r., czyli dokładnie rok temu i trwa ona do dziś.

Liczby

Szacuje się, że w kulminacyjnym momencie w Krakowie mogło przebywać blisko 270 tys. uchodźców wojennych z Ukrainy. To oznacza, że stanowili wówczas ok. 20 proc. mieszkańców ponad milionowego miasta. Wielu Ukraińców już stąd wyjechało, ale wciąż może ich tutaj przebywać ok. 120 tys. Dorośli znaleźli w Krakowie pracę, a dzieci miejsca w przedszkolach i szkołach. Aktualnie uczęszcza do nich blisko 8 tys. uczniów-uchodźców z Ukrainy. Jak chodzi o zatrudnienie, to miejscy urzędnicy szacują, że od wybuchu wojny w Krakowie znalazło pracę ponad 30 tysięcy Ukraińców, którzy uciekli tu przed wojną.

Ucieczka

Późnym wieczorem 24 lutego 2022 r. dla Leny Mykhailovej, jej mamy i dwóch synów (mieli wówczas 11 i 17 lat) rozpoczęła się długa i wyczerpująca ucieczka z bombardowanej przez Rosję Ukrainy. Najpierw z Połtawy w środkowo-wschodniej części kraju rodzina musiała przedostać się pociągiem do stolicy - Kijowa. Stamtąd Lena i jej bliscy ruszyli w dalszą podróż do Przemyśla.

W pierwszych dniach wojny tamtejszy dworzec kolejowy stał się dla wielu uchodźców wojennych pierwszą bezpieczną przystanią po polskiej stronie. Obrazy były niezwykle poruszające: płaczące dzieci, kobiety w ciąży potrzebujące pomocy medycznej, a także starsze osoby, które nie mogą samodzielnie się poruszać. Tak końcem lutego oraz początkiem marca 2022 roku wyglądał dworzec w Przemyślu.

Dworzec w Przemyślu

Wojna na Ukrainie. "Widzieliśmy, jak tuż obok nas spadały bo...

Wśród uciekających przed wojną, którzy otrzymali tam wodę, koce i ciepły posiłek, znalazła się też właśnie Lena z bliskimi. - Kiedy tam dotarliśmy późnym wieczorem 25 lutego, nie wiedzieliśmy, co dalej ze sobą zrobić, gdzie jechać. Pomyśleliśmy, że może do Łodzi? Są tam różne fabryki, w których można by poszukać pracy. Ostatecznie zapadła decyzja, by jechać właśnie tam - wspomina Lena. - Byliśmy pod wrażeniem, jak wielu wolontariuszy chciało nam pomóc, oferując transport. Każdy chciał pomóc. Ale nie mogliśmy znaleźć nikogo, kto jechałby do Łodzi. Proponowano nam inne miasta: Wrocław, Warszawę, jednak my odpowiadaliśmy: nie, dziękujemy, ale my chcemy jechać do Łodzi - opowiada 43-letnia Lena.

Andrzej Banas

Aż w końcu zjawił się Michał: - Możemy was zawieźć do Krakowa - powiedział. - Znów odpowiedziałam: nie, dziękujemy, jedziemy do Łodzi. Zapytał, dlaczego? Odpowiedziałam, że potrzebujemy iść do pracy i że tam ją znajdziemy. Stwierdził, że pracę możemy znaleźć też w Krakowie, a poza tym zaoferował, że będziemy się mogli zatrzymać u niego i jego żony Olgi na dziesięć dni zupełnie za darmo. Przypomniałam sobie wtedy naszą poprzednią noc, którą spędziliśmy na podłodze w pociągu. Gdy pomyślałam, że następne możemy spędzić w łóżkach i będziemy mogli wziąć prysznic, powiedziałam rodzinie: jedziemy do Krakowa - opowiada Lena.

W Ukrainie uczyła angielskiego w szkole. W Krakowie pracuje jako koordynatorka świetlicy dla ukraińskich uchodźców, którą stworzyła Fundacja Kocham Dębniki. Młodszy syn Leny Władysław chodzi do polskiej szkoły, a starszy Jarosław studiuje na Politechnice Krakowskiej na kierunku transport.

- Wszyscy bardzo tęsknimy za Ukrainą. Chcemy tam wrócić. W tym momencie jest to niemożliwe. Nie jest tam bezpiecznie. Dwa tygodnie temu byłam na chwilę w Ukrainie. Jeździmy tam z pomocą, organizowaną przez Fundację. To straszne, gdy śpisz w nocy, a nagle włączają się alarmy, ostrzegające przed możliwym atakiem rakietowym. Gdy wojna się skończy, wrócimy do domu. Mam ogromną nadzieję, że zakończy się szybko. Jednak gdy analizuję obecną sytuację, nie jestem tego pewna - mówi nam Lena. Na pierwszej linii frontu walczy jej mąż, który wstąpił do ukraińskiej armii po wybuchu wojny.

Pomoc

W pierwszej kolejności Ukraińcom, którzy przyjechali do Krakowa, pomagali jego mieszkańcy. Oferowali uchodźcom za darmo dach nad głową. Przywozili ich również do naszego miasta z dworca w Przemyślu.

W pomoc zaangażował się też krakowski magistrat. Już w drugim dniu wojny urząd miasta uruchomił zbiórkę darów od krakowian. Urzędnicy pomagali również uzyskać Ukraińcom numer PESEL, by mogli legalnie przebywać w Polsce. Miasto zorganizowało również ponad 1,2 tys. miejsc noclegowych. Jak już wspomnieliśmy, mieszkańcy też przyjmowali uchodźców do swoich domów. Z danych Krakowskiego Centrum Świadczeń wynika, że taką pomoc udzieliło od początku wojny ponad 8,5 tys. osób. Dzięki nim zakwaterowanie otrzymało prawie 33 tysiące Ukraińców.

Kwestię noclegów dla uchodźców w regionie koordynował Małopolski Urząd Wojewódzki w Krakowie. W szczytowym momencie w całej Małopolsce było nawet ponad 32 tys. miejsc noclegowych dla Ukraińców. - Obecnie baza ta obejmuje ok. 25 tysięcy miejsc, a korzysta z niej ok. 16 tysięcy osób - informuje MUW.

- Trzeba powiedzieć, że po wybuchu wojny w Ukrainie mieszkańcy Krakowa, ale i urzędy, stanęły absolutnie na wysokości zadania. Pracowali, pomagali. Byli tymi, którzy rozpoczęli działania pomocowe dla przybywających do Krakowa uchodźców. Działania te polegały w głównej mierze na pomocy humanitarnej i uruchomieniu obsługi administracyjnej - ocenia prezydent Krakowa Jacek Majchrowski.

W sumie na pomoc uchodźcom miasto wydało blisko 200 mln zł.

Strata

42-letnia Katerina doświadczyła wojny już w 2014 roku, kiedy doszło do rosyjskiej inwazji na Donbas. To drugi (po Kijowie) co do gęstości zaludnienia region Ukrainy. Jego częścią jest Ługańsk, z którego pochodzi Katerina. Po inwazji na Donbas wraz z bliskimi uciekła do Kijowa. - Gdy 24 lutego 2022 r. rakiety spadły na Ukrainę, postanowiliśmy uciekać do Polski. Do Krakowa wraz z 14-letnią córką i 2,5 letnim synem dotarliśmy początkiem marca - opowiada nam Katerina.

W stolicy Małopolski zyskała pracę, bezpieczeństwo, przyjaciół. Jest ogromnie wdzięczna wszystkim krakowianom, którzy jej pomogli. - To dla mnie bardzo trudny czas. Wojna, samotne wychowanie dzieci, a na dodatek niedawno zmarła moja mama, która została w Ługańsku. Miała 63 lata. Ciężko zachorowała, a w Ługańsku nie miała szansy na właściwe leczenie i opiekę medyczną - mówi Katerina, a do jej oczu napływają łzy. Po chwili mówi dalej: - To co trzyma mnie w ryzach to moje kochane dzieci, ale też praca, którą bardzo kocham. Jestem psychologiem w szkole. Prowadzę także zajęcia z pilatesu.

Wspólnie z Leną spotykają się w świetlicy w krakowskich Dębnikach, do której Katerina przychodzi ze swoim 2,5-letnim synkiem. W Krakowie czują się bezpieczne. A to właśnie bezpieczeństwo w pierwszej kolejności doceniają uchodźcy z Ukrainy, którzy znaleźli schronienie w naszym kraju. Tak wynika z badania, które przeprowadziła firma ARC Rynek i Opinia. Ukraińcy chwalą sobie też spokój, dostępność pracy oraz przyjaznych ludzi. - Pomoc, jaką zaoferowali nam Polacy, to coś niezwykłego. Są naszymi aniołami - mówi Lena. Obok nas bawi się 2,5-letni synek Kateriny. W sąsiedniej sali trwa z kolei lekcja języka polskiego dla Ukraińców. Takie miejsca jak świetlica w Dębnikach pokazują, że krakowianie, którzy otworzyli swoje serca i domy dla uchodźców, wciąż chcą pomagać tym, którzy uciekli przed wojną.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rok od ataku Rosji na Ukrainę. Uchodźcy wojenni pokochali Kraków, jednak tęsknią za domem. "Gdy wojna się skończy, wracamy" - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski